1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Manewry w Gruzji przedmiotem kontrowersji

6 maja 2009

W przeddzień szczytu Unii Europejskiej poświęconego "Partnerstwu Wschodniemu", w Gruzji rozpoczęły się manewry wojskowe z udziałem NATO. Manewry poprzedziły ostre protesty Rosji.

Dziewięć miesięcy po wojnie w Gruzji odbywają się tam manewry Nato. W retoryce Moskwy kilkutygodniowe ćwiczenia to "prowokacja". W Niemczech zdania są podzielone. Niemieccy politycy uważają rosyjską krytykę za przesadę, jednak niektórzy ją rozumieją. Deputowana do Bundestagu i członek komisji ds. europejskich, Angelika Schwall-Dueren z SPD przyznaje, że wolałaby, by "manewry odbyły się gdzieindziej". Jej zdaniem aktualna sytuacja nie pomoże w stosunkach z Rosją.

Logo Sojuszu NATO.

- "Rozumiem, że Moskwa postrzega te manewry jako prowokację. Myślę, że była to decyzja czysto wojskowa i w tym tkwi cały problem. Sojuszowi Północnoatlantyckiemu nie udało się do tej pory rozwinąć strategii politycznej i aktualny przykład to uwidacznia. Uważam, że decyzje na temat takich manewrów powinny być podejmowane w politycznym kontekście" - powiedziała Schwall-Dueren.

Inaczej ocenia sytucję deputowany chadecji i rzecznik frakcji CDU/CSU ds. polityki zagranicznej, Ekhard von Klaeden. Jego zdaniem "Rosja nadaje tym manewrom większe znaczenie, niż byłoby to wskazane".

- "Są to ćwiczenia w ramach współpracy w sytucjach kryzysowych, a nie czysto wojskowe manewry. Jest to akcja w ramach programu "partnerstwa dla pokoju", co oznacza, że Rosja również mogła w nich wziąć udział".

Cornelius Ochmann: "Manewry były uzgodnione"

Podobnego zdania są niemieccy eksperci ds. Europy wschodniej. Corneliusz Ochmann w Fundacji Bertelsmanna w Berlinie powiedział:

- "Manewry były uzgodnione już przed rokiem. Miały się one przyczynić do stabilizacji na Kaukazie, ale z tego powodu, że Rosja je tak skrytykowała i sama wprowadziła dodatkowe wojska do Osetji i Abchazji wyszło z tego zaostrzenie sytuacji i teraz dochodzi do niepotrzebnego konfliktu."

Ocenę sytuacji dodatkowo komplikują i utrudniają doniesienia o puczu, zamachu na prezydenta Sakaszwilego oraz zarzuty Gruzji wobec Rosji, że mogła to być rosyjska inicjatywa. Niemieckie reakcje na dzisiejsze zajścia w Gruzji są jednak powściągliwe.

"Partnerstwo Wschodnie" nie wymierzone przeciwko Rosji

Sprawę manewrów oraz turbulecji w Gruzji w Niemczech ocenia się również w kontekście jutrzejszego szczytu EU w sprawie "wschodniego partnerstwa". Na spotkaniu w Pradze Unia Europejska chce nadać współpracy z sześcioma wschodnimi krajami bardziej formalny charakter. Chodzi o byłe republiki sowjeckie: Ukrainę, Gruzję, Mołdawię, Azerbejdżan, Armenię oraz Białoruś. Także ten projekt UE wywołuje aktualnie ostrą krytykę Rosji. W Berlinie istnieje jednak w tej kwestii daleko idąca jednomyślność. Angelika Schwall-Dueren:

- "W żadnym wypadku to partnerstwo nie jest skierowane przeciwko Rosji. Jego celem jest pomoc w rozwoju i transformacji tych krajów. Poza tym to partnerstwo nie przeszkadza ani nie utrudnia Rosji stosunków z tymi krajami, ani też odwrotnie. Poprawa ich współpracy leży w gestii Rosji."

Eckart von Klaeden.Zdjęcie: Picture-Alliance /dpa

Także polityk CDU, von Klaeden przypomina, że "partnerstwo wschodnie" jest inicjatywą planowaną od dłuższego czasu i w żadnym wypadku nie skierowaną przeciwko Rosji.

- "Chodzi w niej o walkę z korupcją, współpracę w umacnianiu struktur demokratycznych oraz o współpracę między społeczeństwami. Naturalnie chcemy też rozmawiać o bezpieczeństwie energetycznym. Ale równocześnie Unia pracuje nad nową umową o współpracy z Rosją. Moskwa nie ma więc żadnych powodów do obaw, iż "partnerstwo wschodnie" mogłoby być wymierzone przeciwko niej", powiedział von Klaeden.

"Partnerstwo Wschodnie" a Zachód Europy

Projekt "partnerstwa wschodniego" był inicjatywą Polski i Szwecji i niejako odpowiedzią na tzw. "unię śródziemnomorską", do której założenia doprowadził podczas ostatniej francuskiej prezydencji Nicolas Sarkozy.

Kanclerz Niemiec Angela Merkel.Zdjęcie: AP

Zainteresowanie stworzeniem partnerstwa na wschodzie Europy jest w Niemczech oraz nowych krajach UE zdecydowanie większe, niż za zachodzie Europy. Swiadczy o tym również fakt, że na jutrzejszym szczycie zabraknie prezydenta Francji Nicolasa Sarkozego oraz premiera Wielkiej Brytanii Gordona Browna, którzy będą reprezentowani przez dyplomatów. Do Pragi przyjedzie natomiast kanclerz Angela Merkel.

Obserwatorzy w Niemczech są zdania, że jutrzejrzy szczyt stanie się początkiem powolnego procesu integracji wschodu Europy. Zakładają również, że wynikiem jutrzejszego szczytu będzie konsensus co do najbardziej zasadniczych kwestii i oczekują, że skończy się on "najmniejszym możliwym mianownikiem" w Unii na ten temat.

Róża Romaniec, DW Berlin.