1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Marcin Masecki. Jazz bez granic

Katarzyna Wielga-Skolimowska
15 grudnia 2017

Wybitny pianista młodego pokolenia Marcin Masecki kilka miesięcy temu przeprowadził się do Berlina. Ma tutaj już swoich wiernych fanów.

Polski pianista Marcin Masecki
Marcin Masecki należy do najbardziej utalentowanych pianistów jazzowych młodego pokoleniaZdjęcie: Kobas Laksa

– Edukację muzyczną rozpocząłem w wieku trzech lat z ojcem, który uczył mnie kształcenia słuchu i harmonii. Potem jako ośmiolatek podczas wizyty w Disneylandzie zobaczyłem w westernowym barze pianistę grającego na białym pianinie rozmaite ragtime'y  – wspomina Marcin Masecki. – Wcześniej tylko grałem gamy i uczyłem się nutek, a w tamtym momencie zakochałem się w muzyce – dodaje.

Kariera tego utytułowanego 35-letniego artysty zatoczyła ogromne koło, zanim zdecydował się powrócić do swojej dziecięcej fascynacji. Najpierw uczęszczał do liceum muzycznego im. Fryderyka Chopina w Warszawie, grał w zespole Alchemik i z pianistą Andrzejem Jagodzińskim. Na studia wyjechał do Berklee College of Music w Bostonie, gdzie zaczął próbować łączyć miłość do jazzu z fascynacją klasyką. Po powrocie do kraju dalej współpracował z jazzmanami m.in. z legendarnym kontrabasistą Zbigniewem Wegehauptem i grupą Pink Freud, ale przede wszystkim związał się ze środowiskiem muzyków alternatywnych z wytwórni Lado ABC. Do dziś nagrał ponad dziesięć albumów, w tym z autorskimi interpretacjami dzieł Chopina, Bacha, Beethovena i Scarlattiego, z wariacjami na tematów mazurków i polonezów, a także z bigbandem Profesjonalizm i z orkiestrą dętej ochotniczej straży pożarnej. W listopadzie węgierska wytwórnia BMC wyda jego pierwszą płytę z autorskimi ragtime'ami. 

Czar Warszawy

Marcin Masecki mieszka w Berlinie, ale często gra także w PolsceZdjęcie: Kobas Laksa

Jesienią 2017 Marcin Masecki przeprowadził się do Berlina. – Nowe miasto oferuje nowe znajomości, relacje z artystami i inspiracje – tłumaczy. – W Warszawie poznałem już prawie wszystkich, więc było mi tam stosunkowo wygodnie. Kiedy robi się mniej wygodnie robi się bardziej ciekawie i nieprzewidywalnie. Na razie miałem za mało czasu, żeby posmakować miasta, ale nie mogę się doczekać poznania ludzi, którzy otworzą mi oczy na kierunki, w które jeszcze nie patrzyłem – dodaje.

Jego związki z Polską pozostają mocne, ponieważ regularnie gra koncerty po całym kraju. Przynajmniej raz w tygodniu jeździ do Warszawy, której klimat i scena muzyczna znacząco wpłynęły na jego rozwój. Dzięki przyjaźni z członkami zespołu Mitch & Mitch odkrył w muzyce humor w stylu Franka Zappy, nauczył się bawić gatunkami i żonglować konwencjami. Natomiast występy w modnym klubie Chłodna 25 dały mu możliwość popularyzowania kompozytorów klasycznych wśród osób nie słuchających Bacha, Mozarta czy Chopina. Obecnie swoje niekonwencjonalne przedsięwzięcia realizuje w barze Studio mieszczącym się Pałacu Kultury i Nauki oraz na plenerowych imprezach na placu Defilad w samym centrum miasta.

Ostatnio jednym z najpopularniejszych projektów Maseckiego był kilkunastoosobowy skład JazzBand Big Band przygrywający do tańca skomponowane przez niego ragtime'y. W ubiegłym roku na ogromnym dansingu bawiło się ponad tysiąc Warszawiaków, wśród nich był Janek Młynarski, wszechstronny perkusista jazzowy i rockowy, założyciel i wokalistka Warszawskiego Combo Taneczne, a prywatnie syn Wojciecha Młynarskiego. Od słowa do słowa muzycy postanowili połączyć wspólne fascynacje amerykańską muzyką z przełomu XIX i XX wieku z warszawskim przedwojennym folklorem i powołali do życia Jazz Band Młynarski-Masecki odwołujący się do dawnej tradycji polskich orkiestr jazzowych międzywojnia. Jak przyznaje Masecki, w tym przypadku historia również zatoczyła koło, ponieważ on w wieku 16 lat nagrał swoją drugą płytę w karierze „Gdzie są filmy z tamtych lat”, na której z Andrzejem Jagodzińskim i kwartetem Prima Vista zagrał piosenki z okresu międzywojennego autorstwa Henryka Warsa i Jerzego Petersburskiego. W listopadzie 2017 ukazał się album Maseckiego i Młynarskiego „Noc w wielkim mieście” z ich aranżacjami mniej znanych utworów swingowych i tang z tamtego okresu wykonywanych m.in. przez wybitnego śpiewaka Adama Astona.

Przeczytaj także: „Politycy pójdą do piekła. Pozostanie jazz”. Angelika Nieścier odebrała Niemiecką Nagrodę Jazzową 

Chwila relaksu przed koncertemZdjęcie: Kobas Laksa

Berlińskie kontrowersje

Na niedawnym koncercie w Berlinie Marcin Masecki razem z perkusistą Jerzym Rogiewiczem zagrał własne ragtime'y oraz utwory twórców amerykańskich (James P. Johnson, Fats Waller) i polskich (Henryk Wars, Jerzy Petersburski). Podobny repertuar wykonywał już w klubach m.in. w Rotterdamie, Amsterdamie, Tallinie, Budapeszcie i w Nowy Jorku, gdzie jego koncerty zawsze spotykały się z entuzjastycznym przyjęciem. W grudniu 2016 roku zagrał również kameralny koncert w Piano Salon Christophori z okazji jubileuszu 25-lecia zawarcia partnerstwa i podpisania umowy o przyjaźni i współpracy pomiędzy Warszawą a Berlinem. Po występie podeszła do niego Amerykanka i zapytała oburzona, dlaczego „wykonuje muzykę czarnoskórych obsługujących domy publiczne”. Marcin przyznaje, że było zaskoczony taką reakcją, ponieważ publiczność rzadko zwraca uwagę na kontekst historyczny i społeczny jego twórczości.

Katarzyna Wielga-Skolimowska