1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Problem z emeryturami gettowymi

29 stycznia 2017

Nie było różnicy w cierpieniach, dlaczego jest przy wypłacie, pytają domagający się zmian w trybie naliczania emerytur gettowych. Sprawa, która swój początek ma ponad 70 lat temu.

Deutschland | Ghetto-Renten Demo
Protest w Berlinie (27.01.2017), drugi od lewej: Władysław Wajs, po jego lewej stronie: Klaus LemmnitzZdjęcie: DW/M. Gwozdz

- Wszyscy już nie żyją, tylko ja zostałem - mówi 78 letni Władysław Wajs. Miał niecałe cztery lata, kiedy wraz z rodzicami i rodzeństwem trafił do łódzkiego getta. Mimo podeszłego wieku przyjechał do Berlina i w mroźny dzień trzyma w ręku transparent z apelem: „Wypłacić emerytury z tytułu zatrudnienia w getcie także wobec zatrudnionych dzieci“. Jak każde dziecko, pracował w getcie. - Za miskę zupy, pajdę chleba. - Inaczej bym nie przeżył - dodaje. Dziś domaga się, by „ludzie, którzy doznali takiej samej krzywdy, byli równo wynagradzani“.

Mimo podpisania w 2014 roku polsko-niemieckiej umowy, która umożliwiła wypłatę emerytur gettowych, pojawiło się wiele problemów. Głównym z nich jest fakt, że osoby, które zostały uznane przez niemiecki Urząd Rentowy za byłych pracowników gett, ze względu na swój wiek nie mogą zaliczyć okresu prześladowań (np. od chwili wprowadzenia obowiązku noszenia Gwiazdy Dawida) lub ukrywania się po ucieczce z getta jako tzw. okresów zastępczych (Ersatzzeiten) i nie są w stanie wykazać 60-miesięcznego okresu minimalnego stażu ubezpieczeniowego (Wartezeit). 60 miesięcy ubezpieczenia jest warunkiem otrzymania emerytury na podstawie niemieckiej ustawy ZRBG (2002) – „Przed ukończeniem 14 roku życia nie uznaje się tych osób za osoby prześladowane i odmawia się im zaliczenia okresu przesladowań jako tzw. okresu zastępczego. To zupełny absurd. Poza tym wszyscy wiemy, że żadne getto nie istniało dłużej niż 48 miesięcy, w związku z tym jedynie na podstawie okresów zatrudnienia w gettach ci ludzie nigdy nie będą w stanie otrzymać emerytury gettowej” - komentuje Kamil Majchrzak, działający w Niemczech na rzecz upamiętniani ofiar nazizmu, którego dziadek sam był więźniem niemieckich obozów Auschwitz Birkenau i Buchenwald.

Czego oczekują Ocaleni?

Ocaleni zrzeszeni w Związku Gmin Żydowskich oraz Stowarzyszeniu Romów w Polsce żądają dla osób, które udowodniły zatrudnienie w gettach, zaliczenia całego okresu prześladowań jako tzw. okresów zastępczych bez względu na wiek. Ponadto chcą wpisania do ustawy ZRBG pomocniczego okresu minimalnego stażu, który umożliwi wielu prześladowanym byłym pracownikom gett na całym świecie wypłacenie ich składek emerytalnych. Problem ten dotyczy zwłaszcza Romów, którzy po ucieczce z getta nie ukończyli jeszcze 14 lat i dlatego nie zalicza im się okresu ukrywania się jako okresów zastępczych.- Nie może być tak, że ktoś, kto jest 2 miesiące młodszy, a wykonywał taką samą pracę, nie dostaje renty - mówi Roman Kwiatkowski, prezes Stowarzyszenia Romów w Polsce. Poza tym, dodaje, Romowie po wyzwoleniu byli dyskryminowani i nie mogli podjąć zatrudnienia ubezpieczonego w ZUS. Nie mieli więc składek, które można by im było naliczyć na poczet minimalnego stażu. - Dzieci w getcie nieraz musiały pracować po 14 godzin dziennie. Najpierw, żeby przeżyć, a potem, żeby uniknąć deportacji do obozów zagłady. To nie miało nic wspólnego z normalnym dzieciństwem - mówi prof. Stephan Lehnstaedt zajmujący się badaniami nad Holokaustem na Touro College w Berlinie. Trudno spekulować, ilu osób dotyczy ten problem. Lehnstaedt szacuje, że dziś może chodzić już tylko o ok. 700, może 1200 osób.

Pomnik Pomordowanych Żydów Europy w BerlinieZdjęcie: DW/M. Gwozdz

Czas ucieka, ludzie odchodzą

- Uznaję to za sprawę honoru i mam nadzieję, że politycy spełnią nasze żądania - mówi Władysław Wajs. Takie wydarzenia, jak Protest Ocalonych polskich Romów i Żydów z gett pod Pomnikiem Pomordowanych Żydów Europejskich są potrzebne, bo, zdaniem wielu Ocalałych, polityka utknęła w martwym punkcie.

W ubiegłym roku do niemieckiego Bundestagu trafił projekt  ustawodawczy posłanki Azize Tank (bezpartyjna w Klubie Lewicy w Bundestagu) który proponuje zapisanie pomocniczego zaliczenia okresu minimalnego stażu ubezpieczeniowego w Ustawie ZRBG. Z posłanką Tank współpracuje też Majchrzak, odznaczony w ubiegłym roku Medalem im. Mordechaja Anielewicza za starania na rzecz podpisania polsko-niemieckiej umowy. W lipcu 2016 r. odbyło się pierwsze plenarne czytanie projektu ustawy w Bundestagu. Wkrótce ma trafić on do Komisji Pracy i Spraw Społecznych Bundestagu pod obrady i około kwietnia pod ostateczne trzecie czytanie plenarne.

 -Wydaje mi się, że wiele osób nie rozumie różnicy między rentą a odszkodowaniem. W Niemczech wszystkich obowiązuje prawo rentowe, również tych, którzy pracowali w gettach. To była regularna praca i tak też jest traktowana. Jeżeli chcemy to obejść, to po co w ogóle ta ustawa? Nie można po prostu zmieniać reguł, bo wtedy musielibyśmy je zmienić wobec wszystkich ludzi. Sprawdzamy natomiast, czy da się coś jeszcze zrobić w sprawie odszkodowań - argumentuje honorowy przewodniczący Maximilian Kolbe Werk Peter Weiss z CDU i dodaje:  - Mam wiele zrozumienia dla ludzi, którzy mówią: „pracowałem w getcie i dostaję rentę, o której wstyd wspominać“. Tymi niewielkimi kwotami wynagradzana jest praca zgodnie z polityką rentową Niemiec. Nigdy nie wynagrodzą one cierpienia pojedynczych osób. Ci ludzie dostają odszkodowania - mówi. Odszkodowanie dla Ocalałych wynosi jednorazowo 2000 Euro.  - Zabiegam o to, by każdy, kto pracował w getcie, otrzymał te 2000 euro odszkodowania. To niezwykle ważne. Ze względu na wiek tych osób, jest to prawdopodobnie dla nich ważniejsze niż bardzo niska emerytura - mówi Kerstin Griese z SPD.

Zajmujący się badaniami nad Holokaustem Lehnstaedt uważa natomiast, że obowiązkiem polityki jest zmiana przepisów, jeśli sytuacja tego wymaga - Politycy płacą tylko wtedy, kiedy muszą. Obawiają się, że kolejna grupa też powie: należą nam się pieniądze. Ustępstwa bywają kosztowne - podsumowuje.

Jak biją Żyda, jestem Żydem, jak biją Roma, jestem Romem

Mamę Klausa Lemmnitza wywieziono do Ravensbrueck, jego ojciec trafił do więzienia Brandenburg (Zuchthaus Brandenburg), dziadek do Buchenwaldu. Wszyscy troje byli niemieckimi więźniami politycznymi walczącymi z reżimem nazistowskim. Dziś już nie żyją, ale Lemmnitz protestuje w ich imieniu.- Wydaje mi się, że brakuje dobrej woli. Jako Niemiec wstydzę się, choć nie ponoszę za to winy. Apeluje do niemieckiego rządu: zatroszczcie się o to, by wszystkie grupy ofiar były sprawiedliwie traktowane. Dla tych niewielu osób, które jeszcze żyją, to przecież niczym napiwek. One zasłużyły na coś innego - mówi.

Składanie wieńców pod pomnikiem Bohaterów Powstania w Getcie Warszawskim. Marian Kalwary - ostatni z prawejZdjęcie: privat
Legitymacja pracownicza Mariana Kalwary wystawiona na fałszywe nazwisko, po ucieczce z getta (lata 1943 i 1944). Pracował, choć nie miał ukończonych 14 lat. Jak zaznacza, nikomu to wówczas nie przeszkadzało.Zdjęcie: privat

W proteście ze względów zdrowotnych nie uczestniczył Marian Kalwary. Miał dziewięć lat, kiedy trafił do getta warszawskiego. Tam, kilka dni po przybyciu, „obchodził“ swoje 10. urodziny. Później ukrywał się po tzw. aryjskiej stronie.

Od lat zabiega o to, by poprawić ustawę ZRBG i uznać a priori tych, którzy pracowali w getcie 60 miesięcy „Wartezeit" bez wnikania w szczegóły. - Jak biją Żyda, jestem Żydem, jak biją Roma, jestem Romem, gdyby bili muzułmanina, byłbym muzułmaninem. Taka moja natura -mówi i dodaje: Jeszcze gorzej mają się w Rosji i na Ukrainie. Tam nie ma umów socjalnych z Niemcami.

Pozostaje jednak pytanie, dlaczego chociażby z Polską dopiero niemal 70 lat po zakończeniu II wojny światowej podpisano umowę umożliwiającą wypłacenie emerytur gettowych. W chwili, kiedy większość osób już nie żyła.

 

Magdalena Gwóźdź