Media: „Jednorazowi agenci” Moskwy i płonące paczki DHL
23 kwietnia 2025
Rosyjski wywiad wojskowy GRU miał angażować „jednorazowych agentów”, którzy podkładali ładunki zapalające w paczkach przesyłanych za pośrednictwem niemieckiej firmy DHL – podają w środę dziennik „Sueddeutsche Zeitung” i nadawcy publiczni WDR i NDR, powołując się na ustalenia śledczych i własne śledztwo dziennikarskie.
20 lipca 2024 roku na lotnisku w Lipsku zapaliła się paczka DHL. Doszło do pożaru kontenera. Wówczas policja uznała, że przyczyną była prawdopodobnie usterka techniczna. Jednak dzień później w Jabłonowie pod Warszawą zapala się kolejna paczka. A następnego dnia paczka płonie w centrum logistycznym niedaleko Birmingham.
W DHL zaczęto powątpiewać, czy mógł to być zwykły zbieg okoliczności. Pracownik koncernu poinformował policję o pewnych podobieństwach: Co najmniej dwie paczki zostały wysłane na Litwę, przy użyciu tego samego rosyjskiego adresu e-mail – relacjonuje „Sueddeutsche Zeitung” w internetowym wydaniu.
„Mówi się również, że zawartość paczek jest identyczna: były to urządzenia do masażu karku” – czytamy.
Śledztwa w kilku krajach
Według informacji mediów pod koniec lipca ub. roku dochodzenie rozpoczęły brytyjskie służby antyterrorystyczne, a wkrótce potem sprawę bada niemiecki Federalny Urząd Policji Kryminalnej (BKA), podejrzewając sabotaż na zlecenie Rosji. Pod koniec sierpnia 2024 r. niemiecki Federalny Prokurator Generalny uznał, że mogło dojść do sabotażu, a BKA wszczęło dochodzenie w sprawie o kryptonimie „Mercurius” (czyli Merkury). Podejrzane przesyłki badano również w Polsce, na Litwie, w Wielkiej Brytanii, USA i Kanadzie.
„Dwie z tych paczek miały zostać wysłane z Litwy do Polski, a dwie inne miały zostać wysłane z Litwy do Wielkiej Brytanii. Jedna z paczek wysłanych do Londynu stanęła w płomieniach podczas postoju w Lipsku. Jedna z dwóch paczek zmierzających do Polski została przechwycona przez śledczych. Te cztery paczki zawierały urządzenia zapalające na bazie magnezu” – czytamy na portalu niemieckiej telewizji publicznej ARD.
Dwie kolejne przesyłki nie dawały spokoju śledczym. Na początku sierpnia 2024 r. pewien mężczyzna wysłał jedną paczkę z Warszawy do USA, a drugą do Kanady. Tym razem jednak bez urządzenia zapalającego. Według ustaleń śledztwa zawierała ona buty sportowe, koszulki i rzekomo nadajnik. Polska prokuratura uważa, że grupa chciała sprawdzić „szlak transportowy dla takich przesyłek” – informują media.
Przeszukania w Niemczech
W ramach dochodzenia „Sueddeutsche Zeitung”, NDR i WDR spróbowano zrekonstruować system zleceniodawców i wykonawców aktów sabotażu. Według ustaleń europejskie organy bezpieczeństwa zakładają, że w operację zaangażowana była sieć około dziesięciu osób. „Dziennikarzom udało się zidentyfikować kilku podejrzanych w poufnie prowadzonym śledztwie. Wśród nich są wysokiej rangi podejrzani pracownicy GRU” – pisze tagesschau.de.
Jeden z tropów doprowadzi do Ukraińca jednym z dużych miast we wschodnich Niemczech. W lutym policja przeszukała jego dom. Miał on być w kontakcie z mężczyzną oskarżonym o wysyłanie na Litwie paczek zawierających urządzenia zapalające. Ukrainiec nie znał osobiście tego mężczyzny. Powiedział dziennikarzom z WDR, NDR i „SZ”, że znajomy poprosił go, aby napisał do tego Litwina za pośrednictwem Telegramu, iż paczka została zgubiona. Nie wie, po co była ta wiadomość. Nigdy nie miał nic wspólnego z prawdziwą paczką. Ukrainiec nie jest uważany za oskarżonego.
Lubisz nasze artykuły? Zostań naszym fanem na facebooku! >>
Poszukiwany jest także Rosjanin, który miał zwerbować przez internet 27-letniego Ukraińca z Katowic. Ten drugi został już aresztowany. W kwietniu 2023 roku został skazany w Polsce w kwietniu 2023 r. na dwa lata i dziesięć miesięcy więzienia za pranie pieniędzy i oszustwa internetowe. Ponieważ jednak latem 2024 r. wyrok nie był jeszcze prawomocny, przebywał wtedy na wolności – czytamy.
Śledczy uważają, że był on częścią operacji sabotażowej. Miał on przetransportować samochodem paczki, aktywować zapalniki czasowe i przekazać je Litwinowi Litwinowi Aleksandrowi S., o czym jako pierwsza informowała „Wyborcza”. S. wysłał następnie dwie nieubezpieczone paczki pod fałszywym nazwiskiem na fikcyjne adresy osobiste lub firmowe w Londynie i Birmingham. Ponadto dwie paczki miały zostać wysłane za pośrednictwem firmy kurierskiej dpd do Polski – donosi tagesschau.de.
„Jednorazowi agenci” GRU
Mężczyźni zostali szybko aresztowani i są oskarżeni o udział w działaniach sabotażowych prowadzonych przez państwo rosyjskie. Ale media określają ich „jednorazowymi agentami”, którzy nie są oficjalnymi pracownikami służb. Takie osoby często rekrutuje się za pośrednictwem kanałów społecznościowych i komunikatorów, jak Telegram. Mają wykonać drobne zadanie za niewielką sumę pieniędzy. Według ustaleń „Rosja od kilku lat coraz częściej stosuje tę metodę, ponieważ setki profesjonalnych szpiegów musiało opuścić ambasady po rozpoczęciu rosyjskiej agresji na Ukrainę” – czytamy. Służy to także ukryciu rzeczywistych sprawców.
Jednak śledczy mieli też zidentyfikować osoby, które zaplanowały sabotaż. Rosjanin Aleksandr B. został aresztowany w Bośni i Hercegowinie pod koniec 2024 roku. Według lokalnej policji był podejrzany o szkolenie Mołdawian na Bałkanach do protestów w ich ojczyźnie. W lutym został poddany ekstradycji do Polski. Polska prokuratura oskarża go o „koordynowanie aktów sabotażu”, które obejmowały wysyłanie paczek kurierskich zawierających materiały zapalające.
„Według zachodnich służb wywiadowczych, w operacje sabotażowe zaangażowani byli również wysocy rangą pracownicy GRU: Jednym z podejrzanych jest pułkownik GRU Denis Smoljaninow. Został on objęty sankcjami przez UE w grudniu 2024 roku. W opublikowanym uzasadnieniu stwierdzono, że Smoljaninow rekrutował ‚agentów do aktów sabotażu w Unii’ za pośrednictwem mediów społecznościowych” – podaje tagesschau.de. Według mediów miał on także analizować możliwe akty sabotażu, wymierzone w ruch lotniczy.