1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Merkel oferuje Trumpowi bliską współpracę

Barbara Cöllen | Małgorzata Matzke
9 listopada 2016

Niemieckim ośrodkom władzy trudno było znaleźć słowa. Nikt nie ma jeszcze rozsądnej odpowiedzi na pytanie, jak będą wyglądały ich przyszłe relacje z Ameryką.

Deutschland Bundeskanzlerin Angela Merkel & Außenminister Frank-Walter Steinmeier
Angela Merkel i Frank-Walter SteinmeierZdjęcie: Reuters/A. Schmidt

Dopiero cztery godziny po tym, jak zwycięstwo Donalda Trumpa stało się pewne, odezwała się kanclerz Angela Merkel. Pogratulowała amerykańskiemu prezydentowi zwycięstwa i zaoferowała bliską współpracę.

Podkreśliła, że wybory w Stanach Zjednoczonych mają duże znaczenie także poza Ameryką. Niemcy, oprócz z Unią Europejską nie mają z nikim tak bliskich relacji jak z USA, z którymi łączy je „głębokie przywiązanie do wspólnych wartości”.

- Kto rządzi krajem o tak silnej gospodarce, wojskowym potencjale i kulturowych wpływach, ten ponosi odpowiedzialność za to, co dzieje się na prawie całym świecie - zaznaczyła szefowa niemieckiego rządu.

Przypominając, że Niemcy i USA „łączy głębokie przywiązanie do takich wartości jak demokracja, wolność, respektowanie godności człowieka, niezależnie od jego pochodzenia, koloru skóry, religii, płci, orientacji seksualnej lub poglądów politycznych, Angela Merkel zaproponowała przyszłemu prezydentowi Trumpowi "bliską współpracę na bazie tych wartości“.

 - Partnerstwo z USA jest i pozostanie trzonem niemieckiej polityki zagranicznej, abyśmy mogli zmierzyć się z szeregiem ogromnych wyzwań naszych czasów - powiedziała Merkel, wyliczając wśród nich dobrobyt ekonomiczny i społeczny, politykę klimatyczna, walkę z terroryzmem, głód, biedę i epidemie, wolność i pokój w Niemczech, Europie i na świecie.

W czasie kampanii wyborczej, którą w swoim wystąpieniu niemiecka kanclerz nazwała "trudną do zniesienia", Donald Trump krytykował ją osobiście i Niemcy.

Steinmeier o wygranej Donalda Trumpa

00:37

This browser does not support the video element.

"Obszar gdzie rządzi rozsądek" 

Przed kanclerz Merkel głos zabrał minister spraw zagranicznych Frank-Walter Steinmeier (SPD). Ma on nadzieję że teraz wszyscy „nie znajdą się w obliczu większych konfliktów w polityce międzynarodowej”. Jego zdaniem amerykańska polityka będzie „mniej przewidywalna”. W walce wyborczej bardzo wiele palących kwestii pozostało otwartych.

– Potrzebny jest dialog, aby otrzymać odpowiedzi – zaznaczył czołowy niemiecki dyplomata, wskazując na długie i dobre niemiecko-amerykańskie relacje. – Nie wolno zrezygnować transatlantyckiego fundamentu Zachodu – powiedział, podkreślając, że wybory w USA są też okazją do tego, by Niemcy i Europa mogły same się upewnić, że pozostaną obszarem, gdzie „rządzi rozsądek”.

Wśród członków gabinetu rządowego jako pierwsza głos zabrała niemiecka minister obrony i to już wcześnie rano, gdy zwycięstwo Trumpa dopiero się rysowało. - To był ciężki szok, kiedy zorientowałam się, jaki jest trend  przyznała Ursula von der Leyen (CDU).

- Teraz trzeba spojrzeć prawdzie w oczy - powiedziała, nie ukrywając nawet swojej bezradności. - Wchodzimy teraz nie tylko w etap próżni i zmiany administracji, ale także wielu, wielu pytań. Trzeba będzie zakulisowo zacząć nawiązywać relacje, dodała.

Dramatyczny moment i emocje

Norbert Röttgen (CDU), szef komisji spraw zagranicznych w Bundestagu mówił o szoku. W porannej rozmowie z n-tv nazwał prawdopodobne zwycięstwo Donalda Trumpa „dramatycznym, historycznym momentem”, „cezurą dla USA, świata i Sojuszu Północnoatlantyckiego”.

Szef frakcji Europejskich Partii Ludowych w Parlamencie Europejskim, niemiecki chadek Manfred Weber powiedział w reakcji na wyniki wyborów w USA: - Musimy być bardziej pewni siebie, silniejsi i musimy przejąc większą odpowiedzialność. Nie wiemy, czego możemy spodziewać się po USA... Nie możemy pozostawić świata na pastwę radykałów.

Lider partii Zielonych Cem Özdemir powiedział w ZDF, że wybory w USA wskazują na „zerwanie z dotychczasową tradycją liberalnych wartości, które propaguje Zachód”. Erik Marquardt, partyjny kolega Özdemira, mówił w „Berliner Zeitung” bardziej dobitnie o „apokalipsie zombi”.

 

dpa, rtr, afpd/ Barbara Cöllen, Małgorzata Matzke  

 

Pomiń następną sekcję Dowiedz się więcej