1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Misyjne qui pro quo

1 grudnia 2009

W czwartek (03.12.2009) Bundestag przedłużył o sześć miesięcy mandat Bundeswehry w ramach sił pokojowych ONZ w Libanie. ZA opowiedziało się 500 posłów. Głosowanie było imienne. Tymczasem misja wzbudza duże kontrowersje.

Zołnierz w niebieskim hełmie na wieżyczce strzelniczej białego wozu opancerzonego z napisem UN. Mimo ciężkiego uzbrojenia żołnierze w niebieskich hełamch nie mogą wiele zrobić
Mimo ciężkiego uzbrojenia żołnierze w niebieskich hełamch nie mogą wiele zrobićZdjęcie: AP

W Libanie ludzie opowiadają teorie spiskowe na każdy temat. Zwyczaj udziela się gościom z zagranicy. Są to liczni pracownicy międzynarodowych organizacji pomocowych, konsultanci i zapewne szpiedzy. W kraju stacjonują także wojskowi i cywilni pracownicy UNIFIL (Tymczasowe Siły Narodów Zjednoczonych w Libanie). To jedna z największych misji pokojowych ONZ na świecie. Rozpoczęła się w 1978 roku i liczy około dwanaście i pół tysiąca ludzi. Celem UNIFIL jest między innymi zapobieganie dostawom broni w rejon granicy libańsko-izraelskiej.

Zamach na hiszpański wóz opancerzony UNIFIL (24.06.2007)Zdjęcie: AP

"Wiesz, jak to było z zamachem na nasz wóz?", pyta się mnie hiszpański żołnierz UNIFIL z campusu o dźwięcznej nazwie Cervantes. "Właśnie przyjechała nowa zmiana. Chłopcy byli zaprawieni w Iraku. Wzięli swoją misję na poważnie. Obstawiali wioski, przeszukiwali piwnice. Oczywiście znajdowali broń. Na zamach nie trzeba było długo czekać. Wybuchł transporter opancerzony i zginęło kilku naszych. Od razu się zmieniło. Hiszpanie zaczęli grzecznie jeździć na patrolach. Duża prędkość, hełm na nos i grunt, aby nic nie zauważyć. Wszyscy tak robią. UNIFIL to wczasy dla całej rzeszy urzędników ONZ. W centrali nie byłoby co z nimi robić. Broń Boże, niech tu się nic nie dzieje". Mój rozmówca prosi oczywiście o anonimowość.

Broń widmo

Od czasu rozszerzenia mandatu Rady Bezpieczeństwa ONZ w 2006 roku niemiecka marynarka wojenna patroluje wybrzeże Libanu. Zgodnie z danymi Bundeswehry, przez niespełna trzy lata skontrolowano ponad 25000 statków. Ani Niemcom, ani okrętom innych państw nie udało się przechwycić ani jednego transportu broni.

Izraelscy policjanci demonstrują broń znalezioną na pokładzie frachtowca płynącego do Syrii (04.11.2009)Zdjęcie: picture alliance / landov

Tymczasem na początku listopada wpadł w ręce marynarki wojennej Izraela ładunek 9000 moździerzy, 3000 rakiet i 20000 granatów. Frachtowiec "Francop" był w drodze do syryjskiego portu w Latakii. Na ironię zakrawa fakt, że statek należał do niemieckiego armatora. Prokuratura w Stade wydała oświadczenie, że skoro nie był pod niemiecką banderą, na pokładzie nie obowiązywało niemieckie prawo. Odpowiedzialność karna firmy została wykluczona. Ocenia się, że opieczętowany przez irańskich celników ładunek z Chin miał drogą lądową przekroczyć granicę z Libanem.

Libańska farsa

Celem UNIFIL jest nie tylko kontrola uzbrojenia, ale wprowadzenie w życie postanowień o rozbrojeniu wszystkich grup, w tym Hezbollahu. Chodzi o wyegzekwowanie wyłącznej obecności sił zbrojnych Libanu na południu kraju. Dotyczy to także wycofania armii Izraela (IDF) i zaprzestania wrogich działań militarnych.

Patrol UNIFILu na libańskiej plażyZdjęcie: AP

Mieszkańcy Libanu pytani o żołnierzy w niebieskich hełmach uśmiechają się ironicznie. Żywa jest pamięć o ostrzale posterunku UNIFIL w Kanie w 1996 roku. Około 800 uciekinierów szukało schroniania pod opieką sił międzynarodowych. W wyniku izraelskiego ostrzału zginęło ponad 100 osób, kolejne 120 zostało rannych. Do ataku użyto pocisków rozpryskowych, które rozpadają się w powietrzu i powodują ogromne straty w ludziach. Rozmieszczenie posterunków UNIFIL jest oczywiście dokładnie znane izraelskiej armii. Jak stwierdza raport ONZ, w chwili ostrzału w bliskiej odległości od obozu znajdowały się też dwa helikoptery IDF.

Polski generał Stanisław Woźniak był w tym czasie (1995-1997) dowódcą sił UNIFIL w randze zastępcy sekretarza generalnego ONZ. Ostrzał Kana dokonał się w czasie operacji "Grona gniewu", w której zaatakowana została południowa część terytorium Libanu. Generał tak wspomina pierwszy dzień izraelskiej operacji: "O godzinie 4.30 rano obudził mnie telefon od izraelskiego dowódcy Okręgu Północ. Za pół godziny zaczyna się operacja, powiedział głos. Kategorycznym tonem zostałem poproszony o odblokowanie dróg. W przeciwnym razie opór zostanie pokonany siłą. Na podjęcie decyzji miałem kilkanaście minut. Nie mieliśmy żadnych szans. Konsultacja z Nowym Jorkiem nie była potrzebna. Zresztą, kogo bym tam zastał o tej godzinie?"

Wizje polityków

Na pokładzie niemieckiej fregaty Mecklenburg-Vorpommern patrolującej Morze Śródziemne u wybrzeży LibanuZdjęcie: picture-alliance / dpa

Karl-Theodor zu Guttenberg (CSU), niemiecki minister obrony przedstawia misję w ramach UNIFIL jako sukces. "To, że nasze kontrole nie doprowadziły do wykrycia przemytu broni, jest oznaką sukcesu", powiedział w zeszłym tygodniu. "Strategicznym celem Niemiec jest ustanowienie trwałego pokoju w regionie. Wzmocnienie libańskich sił zbrojnych, aby były w stanie samodzielnie wykonywać swoje zadania, jest kluczowe w tym kontekście", dodał Guttenberg.

Zgodnie z oczekiwaniami Bundestag przedłużył wczoraj (03.12.2009) misję niemieckich żołnierzy o kolejne sześć miesięcy. Zredukowana została maksymalna siła kontyngentu z 1200 do 800 osób. W myśl umowy koalicyjnej zawartej między liberałami i chadekami Niemcy będą się stopniowo wycofywać z misji. Jak podkreślił Hellmut Königshaus (FDP) zgoda jego partii na przedłużenie mandatu ma charakter warunkowy i jest ściśle ograniczona w czasie.

Tymczasem eksperci są zgodni, że Hezbollah stale powiększa swój arsenał. Argumentuje przy tym, że broń jest potrzebna do obrony kraju, a armia Libanu nie jest do tego zdolna. Wojna z 2006 roku traktowana jest przez media, ale także przez wielu Libańczyków, jako zwycięstwo Hezbollahu. Ani Izrael, ani państwa zachodnie nie chcą się jednak zgodzić na dozbrojenie libańskiej armii. Jej wyposażenie pochodzi z czasów wojny w Wietnamie i nie stanowi przeciwwagi dla IDF. Postulaty o konieczności rozbrojenia libańskich milicji i przekazania ich zadań armii i policji pozostają pustymi deklaracjami. O tym niemiecki minister jednak nie wspomniał.

Demonstracja poparcia dla Hezbollahu w LibanieZdjęcie: AP

Szkolenia cudzym kosztem

Tymczasem polski rząd już w lutym tego roku ogłosił likwidację części zagranicznych misji wojskowych. Trwa uroczyste pożegnanie polskich żołnierzy w Libanie. Wycofywane są kontyngenty z Czadu i wzgórz Golan. Głównym argumentem miały być oszczędności i skoncentrowanie się na udziale w misjach NATO i UE.

Jak ocenia Aleksander Szczygło, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, misje prowadzone pod egidą ONZ są w znaczącej części refundowane, więc oszczędności są niewielkie. Pytany o polski bilans misji, Stanisław Komorowski, wiceminister MON wymienia zalety... szkoleniowe: "dzięki misjom takim jak ta, nasi żołnierze są znacznie lepiej przygotowani do (...) dbania o bezpieczeństwo naszego własnego terytorium". Czy Libańczycy nie płacą zbyt wysokiej ceny za takie "szkolenia"?

Ludzka strona misji

W Libanie pozostają Polacy, którzy pracują w ramach cywilnego pionu UNIFIL. Ewa Turyk-Mazurek jest jedną z nich. Mówi o sobie, że jest katalizatorem obywatelskich projektów w południowej części Libanu.

"Staramy się zachęcać lokalne stowarzyszenia, aby identyfikowały potrzeby poszczególnych grup ludności", mówi Turyk-Mazurek o projekcie w południowolibańskim Khiam. "Wspólnie chcą stworzyć platformę dialogu z władzmi lokalnymi. Współpracujemy z wszystkimi organizacjami, także bliskimi Hezbollahowi. Inaczej nie bylibyśmy wiarygodni i projekt skazany byłby na niepowodzenie. W ten sposób także lokalne władze uczą się, że nie są zawieszone w próżni, tylko powinny aktywnie działać na rzecz obywateli".

Khiam w południowym Libanie w czasie nalotu izraelskiego (08.08.2006). Dziś UNIFIL pracuje tam nad odbudową społeczeństwa obywatelskiegoZdjęcie: AP

Wątpliwości pozostają

Czy takie działania wystarczą, aby odbudować struktury samorządowe? Co z przywróceniem autorytetu państwa? Czy uda się zmniejszyć popularność takich ugrupowań jak Hezbollah?

Na razie to właśnie Hezbollah dysponuje sprawnymi strukturami pomocy w sytuacjach kryzysowych. Specjalne fundacje wypłacają poszkodowanym zapomogi szybciej niż rząd. Także wiele inwestycji komunalnych pochodzi ze środków tej organizacji. Kiedy atakuje wróg, Hezbollah okazuje się bitnym i skutecznym obrońcą kraju. Bez kontroli handlu bronią i politycznej woli wzmocnienia struktur państwa rzeczywista zmiana w Libanie nie jest możliwa. Deklaracje polityków nie wystarczą.

Stanisław Strasburger

red. odp.: Marcin Antosiewicz