Mniejszość Niemiecka i Polonia powtórzą Okrągły Stół
31 maja 2014 Róża Romaniec: Kilka dni temu był Pan w Warszawie na rozmowach ze swoim polskim kolegą, pełnomocnikiem ds. przesiedleńców oraz mniejszości narodowych. Jutro jedzie Pan na Opolszczyznę i Śląsk. Dużo spraw do załatwienia?
Hartmut Koschyk: Owszem, przy pierwszym Okrągłym Stole w 2011 roku przedstawiciele obu rządów, Mniejszości Niemieckiej i środowisk polonijnych w Niemczech podpisali porozumienie i ustalili cele. Teraz nadeszła pora na bilans. Właśnie ustaliliśmy z moim polskim kolegą, że powinno to nastąpić w drugiej połowie roku w ramach następnego spotkania Okrągłego Stołu. Chcemy podsumować, co się udało osiągnąć, a czego nie. Obie strony odczuwają taką potrzebę.
RR: Na których punktach obydwu stronom zależy najbardziej?
HK: Polska podkreśla konieczność lepszego funkcjonowania wsparcia struktur organizacyjnych Polonii przez Niemcy. Chodzi głównie o biuro, jakie powstało w Berlinie dla wspierania tych działań, jak również stronę internetową oraz ich wyposażenie finansowe. Nam zależy głównie na nauce języka niemieckiego jako języka ojczystego w miastach, gdzie jest liczna Mniejszość Niemiecka. O tym będziemy wkrótce intensywnie rozmawiać.
RR: Skargi Polonii odnośnie problemów z wyposażeniem berlińskiego biura trwają już od dwóch lat. Trudno zrozumieć, dlaczego niemiecka administracja nie realizuje ustaleń zgodnie z porozumieniem. Kto zawinił, że wciąż mowa jest o tych samych problemach?
HK: Nie chciałbym tu mówić o winie, bo chodzi o problemy natury technicznej z wypłacaniem środków dla Polonii. To są dość skomplikowane mechanizmy administracyjne, które staramy się pokonać. Bez tego nie mamy podstaw prawnych do wypłacania tych środków. Podczas mojej wizyty w Warszawie starałem się o tym konstruktywnie porozmawiać z polską stroną i mam nadzieję, że niedługo ostatecznie to rozwiążemy.
RR: Brzmi to dość zawile. Czy może Pan podać jakieś szczegóły?
HK: Tu naprawdę chodzi o kwestie techniczne, które muszą zostać rozwiązane po niemieckiej stronie. To nie jest kwestia pieniędzy, lecz kwestii formalno-prawnych. Środki dla Polonii są zarezerwowane. Problemy, o których mówię, są do rozwiązania i leżą po naszej stronie.
RR: Powiedział Pan, że rządowi Niemiec zależy na lepszej ofercie języka niemieckiego dla Mniejszości Niemieckiej. Także w Niemczech Polonia domaga się większej oferty jeżeli chodzi o naukę języka ojczystego. Dlaczego tak trudno przełamać te bariery w obu krajach?
HK: Pierwszy powód to różne struktury decyzyjne, jeżeli chodzi o szkolnictwo w RFN i w Polsce. U nas o kwestiach kształcenia decydują landy. Dlatego mam nadzieję, że nowy koordynator rządu RFN ds. stosunków polsko-niemieckich, premier Brandenburgii Dietmar Woidke, pozytywnie na to wpłynie. Jako koordynator i premier landu ma on teraz więcej możliwości, aby umieścić sprawy związane z nauką języka polskiego na liście tematów intensywnie dyskutowanych w landach. Po polskiej stronie problem wydaje się nie leżeć w Warszawie. Rząd przeznacza na naukę języka ojczystego dla Mniejszości Niemieckiej ustalone środki, ale pojawia się pytanie, czy są one wydawane zgodnie z założonym celem.
RR: Czyli nauka języka wydaje się być mniej kwestią pieniędzy, a bardziej dobrej woli?
HK: Po polskiej stronie raczej nie chodzi o same pieniądze, lecz o ich wykorzystanie. W Warszawie zapewniono mnie, że właśnie trwa kontrola, czy środki przeznaczone na naukę języka niemieckiego w miastach z dużą liczbą osób niemieckiego pochodzenia idą na ten cel. Będzie to również tematem rozmów podczas najbliższego Okrągłego Stołu.
RR: Jutro udaje się Pan w trzydniową podróż na Opolszczyznę i Śląsk. W jakim celu?
HK: W niedzielę odbędę głównie spotkania z przedstawicielami Mniejszości Niemieckiej oraz Kościoła - tradycyjnie na Górze św. Anny. W poniedziałek i wtorek spotkam się na rozmowach z władzami regionu - wojewodami i marszałkiem oraz z przedstawicielami Mniejszości. Odwiedzę też szkoły, aby samemu wyrobić sobie zdanie o sytuacji związanej z nauką języka.
RR: Czy przedmiotem rozmów w Warszawie oraz na Śląsku jest też zamordowanie działacza Mniejszości Niemieckiej i burmistrza Zdzieszowic Dietera Przewdzinga? Po tej śmierci Mniejszość interweniowała w polskiej Prokuraturze Generalnej prosząc o szczególny nadzór.
HK: Rozmawiałam podczas ostatniej wizyty w Warszawie na ten temat. Ambasador RFN w Niemczech oraz jego współpracownicy zapewnili mnie o pełnym zaufaniu, jakie mają do polskich ogranów ścigania - do prokuratury i policji. Do tej pory nic nie wskazuje na to, aby to morderstwo mogło mieć jakiekolwiek podłoże polityczne. Aby zupełnie to wykluczyć, śledztwo jest kontynuowane, za co jesteśmy bardzo wdzięczni.
RR: Mniejszość Niemiecka sugerowała, że zabójstwo to może mieć podłoże polityczne i antyniemieckie i wskazywała na powtarzające się akty agresji, np. poprzez zamazywanie dwujęzycznych szyldów. Czy takie sugestie, wyrażane tuż po zbrodni, nie były Pana zdaniem zbytnim pośpiechem?
HK: Mniejszość Niemiecka była po tym morderstwie w dużym szoku. Ta zbrodnia wywołała niepewność. Dla mnie jest jednak zdecydowana różnica między pojawiającymi się przejawami agresji wobec Mniejszości, np. w formie zamalowywania szyldów, a pozbawieniem kogoś życia. Dlatego jest tak ważne, aby wyjaśnić okoliczności tego zabójstwa.
RR: Dziękuję za rozmowę.