W wywiadzie dla niemieckiej gazety polski premier mówi o szczegółach wyprawy do Ukrainy. Apeluje też do niemieckiego kanclerza o podobny gest.
Reklama
„Spotkałem moich kolegów (premierów Czech i Słowenii – red.) we wtorek rano na lotnisku w Rzeszowie, stamtąd pojechaliśmy do Przemyśla na granicę, gdzie czekał na nas pociąg. Podróż trwała bardzo długo, sam przejazd przez Ukrainę zajął 11 godzin. Dotarliśmy na miejsce dopiero wieczorem” – mówi szef polskiego rządu w rozmowie z niemiecką gazetą „Bild”.
Mateusz Morawiecki opisuje, że Ukraińcy wybrali dla delegacji bezpieczną trasę, dlatego w czasie podróży premierzy nie słyszeli wybuchów. „Ale w Kijowie widzieliśmy opuszczone ulice, zniszczone bloki mieszkalne, ostrzelane przez rosyjskie czołgi, okropieństwo”.
Polski premier tłumaczy, że spotkanie w Kijowie z władzami Ukrainy miało pokazać, że Ukraina nie jest izolowana. Był to „znak jedności z krajem, który wykazuje lwią odwagę, walcząc także o naszą wolność”. Morawiecki dodaje, że w porozumieniu z kierownictwem UE delegacja przekazała Ukrainie szczegóły unijnego pakietu pomocowego, który będzie zawierał wsparcie humanitarne, ale też broń defensywną.
Czyny, nie słowa
Pytany przez gazetę o proponowaną przez Jarosława Kaczyńskiego NATOwską misję pokojową w Ukrainie i strefę zakazu lotów nad tym krajem Morawiecki mówi, że Ukraina jako suwerenne państwo może o to w każdej chwili poprosić. „NATO pomaga obecnie poprzez wsparcie humanitarne. Ale cierpienie Ukraińców wymaga działania, a nie słów”.
Polski premier apeluje w rozmowie z „Bild” do kanclerza Niemiec Olafa Scholza oraz przywódców wszystkich innych krajów UE i do prezydenta USA o udanie się do Kijowa. „Powinni spojrzeć w oczy kobiet i dzieci i pomóc im ocalić życie i niezależność. Bo tam walczą o wartości Europy, o zachodnie wartości”.
Szef polskiego rządu przekonuje, że jeśli ktoś chce zatrzymać machinę wojenną Władimira Putina, musi wstrzymać import rosyjskiej ropy i rosyjskiego gazu.
„Potrzebne jest kompletne embargo energetyczne ze strony Niemiec i całej UE wobec Rosji i to najszybciej, jak się da. Gdy Putinowi skończą się ruble i dolary, skończy się także jego wojna, bo jego kraj zbankrutuje” – mówi Mateusz Morawiecki.
Trzy tygodnie po rozpoczęciu wojny rosyjskie ataki na ukraińskie miasta nie ustają. Oznacza to również, że trudna sytuacja ludności pogarsza się z dnia na dzień.
Zdjęcie: Vadim Ghirda/AP Photo/picture alliance
Ofiary śmiertelne wśród żołnierzy i cywilów
Członkowie rodzin opłakują poległych ukraińskich żołnierzy na pogrzebie we Lwowie. Obecnie jest też wiele ofiar cywilnych. Według Wysokiego Komisarza ONZ ds. Praw Człowieka, liczba udokumentowanych ofiar śmiertelnych od momentu wkroczenia wojsk rosyjskich na Ukrainę 24 lutego wynosi 726, w tym 42 to dzieci i młodzież.
Starsza kobieta w zniszczonym domu w Kijowie - oprócz bezpośredniego zagrożenia, Organizacja Narodów Zjednoczonych ostrzega również przed długoterminowymi konsekwencjami wojny dla mieszkańców Ukrainy. Jeśli inwazja będzie kontynuowana, w ciągu najbliższych dwunastu miesięcy ubóstwo może dotknąć około 90 procent ludności. Kraj może zostać cofnięty pod względem gospodarczym o prawie dwie dekady.
Zdjęcie: Thomas Peter/REUTERS
Grabieże sklepów
W drugim co do wielkości mieście Ukrainy, Charkowie, głodujący mieszkańcy splądrowali centrum handlowe w dzielnicy Saltivka. Niepewna jest sytuacja miast: Charkowa, Czernihowa, Sumy i Ochtyrki na północnym wschodzie i wschodzie kraju. Są one narażone na ciągły ostrzał, częściowo z wyrzutni rakietowych Grad, oraz bombardowania z powietrza.
Zdjęcie: Andrea Carrubba/AA/picture alliance
Niepocieszeni
W stolicy kraju, Kijowie, funkcjonariuszka straży pożarnej próbuje pocieszyć mieszkankę zniszczonego po ataku rosyjskiej bomby budynku mieszkalnego. Jej los dzielą także inne Ukrainki. Według Rosji atakowane są tylko cele wojskowe, ale codziennie pojawiają się informacje o ofiarach cywilnych i zniszczeniach domów.
Zdjęcie: Vadim Ghirda/AP Photo/picture alliance
Narodziny pod rosyjskim ostrzałem
Matka z noworodkiem w piwnicy oddziału położniczego w Charkowie. Każda matka, która obecnie rodzi w Ukrainie, musi to robić w prowizorycznie umeblowanych pomieszczeniach piwnicznych. Liczne szpitale zostały już zbombardowane przez wojska rosyjskie. Szczególnie wstrząsnął wieloma osobami atak na klinikę dziecięcą i położniczą, do którego doszło tydzień temu w Mariupolu.
Zdjęcie: Vitaliy Gnidyi/REUTERS
Katastrofa humanitarna w Mariupolu
W Mariupolu, w południowo-wschodniej Ukrainie, na korytarzu szpitala leżą ludzie ranni w wyniku ostrzału. Sytuacja w tym mieście portowym, które od kilkunastu dni jest oblegane, jest katastrofalna. Podobna sytuacja ma miejsce w Izium na północnym wschodzie, które jest oblegane przez wojska rosyjskie. Rząd Ukrainy twierdzi, że pracuje nad sposobami dostarczenia żywności i leków do okrążonych miast.
Mieszkańcy otrzymują pomoc humanitarną w opanowanym przez Rosjan mieście Wołnowacha w obwodzie donieckim. Wschodnie obwody Ukrainy, Ługańsk i Donieck, pozostają głównym teatrem działań wojennych. Każdego dnia separatyści i rosyjski MON donoszą o kolejnych zdobytych miejscowościach.
Zdjęcie: ALEXANDER ERMOCHENKO/REUTERS
Zniszczenia
Wygląda to na beznadziejne przedsięwzięcie - po ataku rosyjskiej artylerii na Kijów pracownik zaczyna usuwać gruzy ze zniszczonego sklepu. Kiedy sklep będzie mógł zostać ponownie otwarty? Kiedy wróci codzienność? W tej chwili pewne jest jedynie, że nic nie jest pewne.