1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

„Musimy ożywić polsko-niemieckie pojednanie”

3 grudnia 2017

Szukamy intensywnej współpracy z naszymi polskimi przyjaciółmi. Jednym z zadań Centralnego Komitetu Niemieckich Katolików jest pogłębianie niemiecko–polskiego pojednania – mówi Thomas Sternberg*.

100. Deutscher Katholikentag in Leipzig Joachim Gauck und Thomas Sternberg
Zdjęcie: picture-alliance/dpa/J. Woitas

DW: Jest Pan przewodniczącym Centralnego Komitetu Niemieckich Katolików (ZdK). Jaką funkcję pełni ta organizacja w życiu społecznym i politycznym Niemiec?

Thomas Sternberg*: Ten komitet jest czymś unikalnym. Utworzył się w Niemczech w dziewiętnastym wieku, w czasie trwającego Kulturkampfu i w sytuacji, w której katolicy w Niemczech stanowili mniejszość. Chodziło o obronę katolicyzmu w najróżniejszych obszarach przeciwko ówczesnej protestanckiej większości. Wtedy też powstała tradycja zjazdów katolickich (Katholikentag), za którą stała właśnie nasza organizacja. Po Soborze Watykańskim II w latach siedemdziesiątych zaczęły powstawać rady na różnych kościelnych szczeblach, których przedstawiciele zasili naszą organizację. Dziś możemy powiedzieć, że jesteśmy rzeczywiście reprezentacją katolików w Niemczech. Obok przedstawicieli katolickich organizacji i rad mamy w swoich szeregach także inne bardzo znane osobistości... 

DW: ... np. 4 ministrów w rządzie Angeli Merkel i 4 urzędujących premierów krajów związkowych.  Byli Państwo niedawno z liczną delegacją w Polsce. Jaką rolę odgrywają kontakty z Kościołem w Polsce?

TS: Szukamy intensywnej współpracy z naszymi polskimi przyjaciółmi. Jednym z zadań Centralnego Komitetu Niemieckich Katolików jest pogłębianie niemiecko–polskiego pojednania, które rozpoczęło się przecież od wymiany listów biskupów. Ale nie tylko – ważną rolę w tym procesie odegrali też świeccy katolicy. Ta praca sprzed 50 lat musi zostać dziś ożywiona dla nowego pokolenia i z nowymi tematami. I w duchu europejskim.

DW: A jakie wrażenia przywiózł Pan z ostatniej wizyty w Polsce?

TS: Przede wszystkim stałem się ostrożniejszy w formułowaniu sądów. Patrząc na relacje medialne z Polski ma się wrażenie, jakby cała Polska znalazła się w nacjonalistycznym rauszu i wszyscy Polacy stali się nacjonalistami. To nieprawda. Istnieją wielkie grupy opozycji, a rządząca partia Prawo i Sprawiedliwość nie jest przyjmowana bezkrytycznie, nawet jeśli dzięki tak ważnemu programowi jak 500 + cieszy się ona ogromnym poparciem. Nie odnieśliśmy też wrażenia, że polski katolicyzm jest monolitem. Jest on bardzo zróżnicowany i mieliśmy do czynienia z wieloma bardzo różnymi partnerami do rozmów. Spotkaliśmy ludzi, którzy nam mocno zaimponowali swoim poziomem intelektualnym, jak i ostrością analizy i europejskim nastawieniem. Poznaliśmy cudownych ludzi, ale i też takich, w przypadku których stwierdziliśmy, że myślą oni inaczej niż my. Odbyliśmy nota bene wspaniałą rozmowę z kardynałem Nyczem, który wywarł na nas niezwykłe wrażenie.

DW: Jednym z najważniejszych tematów polaryzujących Kościół i społeczeństwo w Polsce jest kwestia przyjmowania uchodźców z krajów muzułmańskich. Zarówno Episkopat Niemiec jaki Centralny Komitet Niemieckich Katolików opowiadają się  za  sprowadzeniem rodzin tych uchodźców, którzy otrzymali w Niemczech prawo pobytu. Czy nie obawia się Pan, że jest to krok do autodemontażu Kościoła i islamizacji Europy?

TS: Najpierw trzeba spojrzeć na liczby. W Niemczech odsetek ludzi pochodzących z państw islamskich wynosi może 5 procent. Ale oni nie wszyscy są muzułmanami i nie wszyscy pobożnymi muzułmanami. To wielkie nieporozumienie. Jeśli ktoś przybywa z kraju muzułmańskiego to wydaje się nam, że jest to zawsze muzułmanin regularnie chodzący do meczetu i poszczący w Ramadan. To nieprawda. Spora część w ogóle nie ma kontaktu ze swoją religią. Na tym polega też problem młodych ludzi werbowanych przez IS i islamistów, że są to ludzie, którzy w większości nie znają swojej własnej religii. To nie są zradykalizowani pobożni ludzie, lecz zradykalizowani ludzie bez religii, którzy są manipulowani hasłami i cytatami wyrwanymi z Koranu nie znając tradycji  tej wielkiej religii światowej. Widać to było na przykładzie zamachowca z Berlina, który był drobnym przestępcą. Islam zasługuje na nasz najwyższy szacunek – mówiąc to nawiązuję do soborowego dokumentu „Nostra Etate”, w którym znalazły się bardzo ważne pasaże odnoszące się do islamu. Nasza wiara łączy nas z naszymi starszymi braćmi w wierze żydami i młodszymi, muzułmanami. Problem polega na tym, że dziś religię wrzuca się do jednego worka z ideologiami.

DW: Ale lęk przed islamem jest faktem. W jaki sposób należy się z nim obchodzić?

TS: Mam wrażenie, że najważniejsza jest wiedza i edukacja. Ważne jest, abyśmy my jako chrześcijanie po prostu wiedzieli więcej na temat tej religii. Np. czym jest szariat. Nie każdy muzułmanin uważa przecież, że trzeba kamienować kobiety. Terroryzm nie ma naprawdę nic wspólnego z wiarą, a dla masowych morderców Koran przewiduje najniższy krąg piekła. Dlatego te informacje musimy też przekazywać ludziom przybywającym z krajów muzułmańskich, aby nie dawali się zwieść i poznali swoją religię. Pisarz Navid Kermani powiedział w swoim przemówieniu z okazji przyjęcia Nagrody Pokoju we Frankfurcie, że islam jest niebezpieczny wtedy, kiedy zapomina o swoich tradycjach. Wydaje mi się, że jest w tym wiele racji.

DW: A co sądzi Pan na temat polityki i polityków, którzy instrumentalizują lęki przed islamem dla swoich celów?

TS: Gardzę nimi. Te lęki trzeba brać na poważnie i trzeba im przeciwdziałać. Ale wykorzystywanie tych lęków do politycznych kampanii jest czymś nagannym. Jestem przerażony, jak ludzie ci podsycają te lęki, by osiągnąć określone polityczne cele. Czasami wydaje mi się, że jak tak dalej pójdzie, to cofniemy się do sytuacji, którą mieliśmy w Europie w latach dwudziestych. Nie twierdzę, że antysemityzm nazistów podzielali wszyscy, ale istniała pewna podprogowa akceptacja, ponieważ we wszystkich warstwach społecznych istniał ukryty antysemityzm. Jeśli miałoby się okazać, że we wszystkich warstwach społecznych powstanie teraz ukryty antyislamizm to może wyniknąć z tego coś, czego nie będziemy w stanie skorygować.

DW: Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Bartosz Dudek