1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Na tropie zbrodni hitlerowskich: „Czas ucieka”

3 grudnia 2018

Od 60 lat Centrala Ścigania Zbrodni Hitlerowskich w Ludwigsburgu tropi nazistowskich zbrodniarzy. Pozostały już tylko mniej znaczące przypadki. Ale zajęcie to wciąż się opłaca, uważa szef centrali Jens Rommel. WYWIAD

Ankunft ungarischer Juden in Auschwitz Birkenau 1944
Zdjęcie: imago/Reinhard Schultz

Deutsche Welle: Od zakończenia II wojny światowej upłynęły 73 lata. Stosowanie do tego zaawansowany jest wiek domniemanych sprawców. Ile jest jeszcze do zrobienia?

Jens Romel: Centrala Ścigania Zbrodni Hitlerowskich w Ludwigsburgu ma obecnie tak wiele pracy, jak już nie miała od lat. Zmieniło się podejście niemieckiego orzecznictwa, po raz ostatni w przypadku Oskara Gröninga, tzw. księgowego z Auschwitz. Dzisiaj możemy ścigać takie osoby, już wtedy, kiedy ich działania przykładowo w jednym z obozów służyły funkcjonowaniu maszynerii zagłady. (Wcześniej trzeba było udowodnić bezpośredni udział w tym zbrodniczym procederze, DW). Dzięki takiemu podejściu w grę wchodzi teoretycznie bardzo wiele osób. Niestety, musimy niemalże we wszystkich przypadkach stwierdzić, że te osoby nie żyją lub nie są w stanie wziąć udziału w procesie.

Ilu domniemanych zbrodniarzy udaje się Państwu jeszcze znaleźć?

JR: Centrala przekazała prokuraturze w ostatnich latach przeciętnie około 30 postępowań rocznie. Są to postępowania, w przypadku których możemy opisać podejrzenie o morderstwo lub współudział w nim i podejrzany jeszcze żyje. O tym, czy ktoś jest zdolny do udziału w procesie, musi zadecydować prokuratura.

Czas działa na Pana niekorzyść. To powód do frustracji?

JR: Rzeczywiście jest to sytuacja paradoksalna. Właściwie po 70 latach dzień w tę czy w drugą stronę nie powinien mieć w dochodzeniach znaczenia. A mimo to czas ucieka. Dla mnie i moich kolegów jest czasem frustrujący fakt, w ilu przypadkach nie możemy prowadzić dochodzenia, bo dana osoba już nie żyje. A może kilka lat temu mielibyśmy jeszcze szansę. Albo, kiedy wkładamy wyjątkowo dużo pracy w jakiś przypadek i nie możemy go sfinalizować przed sądem, bo okazuje się, że oskarżony nie jest zdolny do wzięcia udziału w procesie. Jednak motywacją jest dla nas nie tyle liczba przypadków, które możemy wyjaśnić, lecz wiara w to, że nasze wysiłki są rozsądną reakcją na sterowaną przez państwo masową zbrodnię.

Gdyby wcześniej doszło do rozszerzenia kręgu sprawców, prawdopodobnie więcej osób mogłoby zostać pociągniętych do odpowiedzialności. Czy nie uważa Pan, że winę za tak późną zmianę strony prawnej ponosi wymiar sprawiedliwości?

JR: Trudno generalnie krytykować całe pokolenia prawników czy sądy jako instytucje. W końcu wymiar sprawiedliwości będąc częścią społeczeństwa musi znaleźć w każdym pokoleniu odpowiedź na kwestie, z którymi skonfrontowała nas masowa zagłada.

Jednak zgadza się: jeśli obecne podejście jest słuszne, procesu sądowego uniknęło wiele osób, które zasłużyły na niego o wiele bardziej niż ci, których obecnie możemy jeszcze ścigać. Żyją już tylko ci, którzy wtedy byli najmłodsi wiekiem i znajdowali się w hierarchii na samym końcu.

Centrala Ścigania Zbrodni Hitlerowskich działa od 60 lat. Właśnie w pierwszych latach traktowano ją wrogo uważając, że kala własne gniazdo. Nieco później zarzucano jej coś wręcz przeciwnego, że robi zbyt mało. Pan jest szefem centrali od trzech lat. Jak ocenia pan pracę tej placówki?

Jens Rommel, szef Centrali Ścigania Zbrodni Hilterowskich w Ludwigsburgu Zdjęcie: picture alliance/dpa/S. Gollnow

JR: Bilans jest zróżnicowany. Już nadmieniła Pani trudności związane z instrumentami natury prawnej, ale także naturalnie te powiązane ze społeczeństwem. W latach 50. i 60. chodziło bardziej o zintegrowanie winnych osób, niż gruntowne rozliczenie. Może deprymować fakt, że po 60 latach Centrala wciąż nie rozliczyła wszystkiego i że nie wszystkie osoby mogły zostać pociągnięte do odpowiedzialności. Ale zachęcające jest, moim zdaniem to, że dopiero demokraci z prawdziwego zdarzenia, następnie stopniowo wymiar sprawiedliwości i ostatecznie także społeczeństwo zajęły się tą zbrodnią i biorą za nią do dziś odpowiedzialność.

Czy dojdzie kiedykolwiek do całkowitego wyjaśnienia?

JR: Centrala może, dokładnie tak jak prokuratura i wymiar sprawiedliwości, tylko tak długo pracować, jak długo jeszcze podejrzani są przy życiu i są w stanie wziąć udział w procesie. Nie posiadamy żadnego kompleksowego zlecenia historycznego, by wyjaśnić te zbrodnie. I jestem pewny, że nie uda nam się w czasie, jaki nam pozostał, rozliczyć wszystkiego z pomocą środków prawnych.

Czy w Pana ocenie Centrala doczeka jeszcze 70. urodzin?

JR: Sprawcy mają teraz od 91 do 99 lat. Z każdym rokiem odpada nam jeden z roczników, który moglibyśmy ścigać. Nie posiadam szklanej kuli i myślę, że jeszcze przez kilka lat będziemy mogli prowadzić tutaj rozsądne dochodzenie wstępne. Jednak decyzja polityczna o tym, kiedy Centrala zostanie przekształcona w placówkę badawczo-informacyjną, należy ostatecznie do ministerstwa sprawiedliwości, które trzyma nad Centralą pieczę.

Nadprokurator Jens Rommel prowadzi Centralę Ściganie Zbrodni Hitlerowskich w Ludwigsburgu od 2015 r. Jej zadaniem jest prowadzenie śledztw ws. zbrodni hitlerowskich i przygotowanie materiałów dla prokuratur w całych Niemczech. Placówka powstała 1 grudnia 1958 r.