1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Nagroda dla filmu "Nasze matki, nasi ojcowie". "Krok do tyłu"

Róża Romaniec27 października 2013

Kontrowersyjny film niemieckiej telewizji ZDF "Nasze matki, nasi ojcowie" został wyróżniony nagrodą Prix Europa. Dyskusje o nim nie mają końca. Tak było także na zjeździe Towarzystw Polsko-Niemieckich w Berlinie.

Die Schauspieler Katharina Schüttler (Greta), Tom Schilling (Friedhelm Winter) und Miriam Stein (Charlotte) (v.l.) posieren am Mittwoch (01.06.2011) in Köln bei einem Fototermin zu den Dreharbeiten zum Film "Unsere Mütter, unsere Väter". Der Fernsehfilm ist ein Generationenporträt von fünf Freunden zur Zeit des Zweiten Weltkrieges und wird im ZDF zu sehen sein. Foto: Henning Kaiser dpa/lnw
Scena z filmu "Nasze matki, nasi ojcowie"Zdjęcie: picture-alliance/dpa

Nagrody dla serialu

Film otrzymał nagrodę jury Prix Europa jako najlepszy krótki serial telewizyjny w Europie. O wyróżnienia tego festiwalu, który istnieje od 26 lat, ubiegało się tym razem ponad 660 programów telewizyjnych, radiowych i internetowych. z całej Europy. Film "Nasze matki, nasi ojcowie", który obejrzało w Niemczech ponad 20 milionów widzów i który został sprzedany do 60 krajów, pokazuje okres drugiej wojny światowej, od 1941, czyli ataku Niemiec na Związek Radziecki, do kapitulacji Niemiec. W jego centrum stoi los pięciu młodych przyjaciół z Berlina, dla których wojna jest życiowym wyzwaniem.

Film wywołał po emisji w marcu 2013 duże emocje, głównie w Polsce, gdzie zarzucano mu nieprawdziwe przedstawianie roli żołnierzy AK. Autorzy filmu pokazali ich w epizodzie, który się rozgrywa na terenie Polski, zdecydowanie jednowymiarowo i jako zagorzałych antysemitów. Wywołało to ostrą krytykę, także władz polskich. Autorom filmu i telewizji ZDF zarzucano wypaczanie historii, "selektywną pamięć" oraz rażącą nieznajomość historii Polski i Europy Wschodniej pod niemiecką okupacją. Kanał ZDF zareagował na krytykę dokumentacją pokazującą polski ruch oporu w sposób wyważony.

Scena z filmu "Nasze matki, nasi ojcowie"Zdjęcie: picture-alliance/dpa

O filmie na zjeździe Towarzystw Polsko-Niemieckiej

Film "Nasze matki, nasi ojcowie" stał się pewną cezurą w polsko-niemieckiej debacie historyczno-politycznej. Pokazała to także dyskusja na dorocznym zjeździe Towarzystw Niemiecko-Polskich w Berlinie w ostatnią sobotę. Tego samego dnia, kiedy film otrzymał nagrodę Prix Europa, historycy i filmowcy z Polski i Niemiec debatowali o jego znaczeniu dla stosunków polsko-niemieckich. Uczestnicy dyskusji byli zgodni co do tego, że film "jest krokiem do tyłu" w polsko-niemieckim dialogu, gdyż pokazuje, jak niski jest poziom wiedzy Niemców o okresie okupacji niemieckiej w Polsce i "jak mało refleksji to w Niemczech wywołuje".

Dyrektor Centrum Badań Historycznych PAN w Berlinie prof. Robert Traba zarzuca autorom filmu celowe działanie i "obsługiwanie oczekiwań masowej publiczności", zamiast wniesienia wkładu w pogłębianie dialogu i wiedzy o sąsiadach. - Film pokazuje zbrodnie, ale nie zbrodniarzy, bo piątka głównych bohaterów to Niemcy, z którymi można się utożsamiać, gdyż żaden z nich nie jest strasznym wojennym zbrodniarzem - mówi Traba i dodaje, że produkcja powstała w wyniku pracy największych profesjonalistów, więc nie może być przypadkiem.

Sala zjazdu Towarzystw Polsko-Niemieckich w BerlinieZdjęcie: DW/R.Romaniec

Brak refleksji

Traba porównuje znaczenie filmu z wystawą o Wehrmachcie w latach 90-tych. - Wystawa była przełomowa, bo zmusiła Niemców do refleksji i skonfrontowała ich ze zbrodniami ich armii, w której służyli ich ojcowie, a ten film jest krokiem do tyłu, bo pokazuje, że nie byli oni wcale tacy straszni. Traba uważa, że w Niemczech jest konieczne uświadomienie, czym była niemiecka okupacja w Polsce i innych krajach na wschodzie. - Niemcy kojarzą ją z latami 1945-49, kiedy sami byli okupowani, lub ewentualnie z Francją, co jest jednak nieporównywalne z okupacją na wschodzie, która była biologicznym zagrożeniem narodów - tłumaczy.

Inny polski uczestnik panelu, publicysta Piotr Semka, podkreślił brak konsultacji niemieckich filmowców z polskimi historykami. Jego zdaniem w Niemczech następuje groźne załamanie się pamięci o zbrodniach w Polsce i innych okupowanych przez Trzecię Rzeszę krajach.

Jedna z wielu dyskusji na zjeździe w BerlinieZdjęcie: DW/R.Romaniec

Zbyt duże oczekiwania?

Młody niemiecki pisarz i dziennikarz Kolja Mensing był natomiast zdania, że "oczekiwanie, iż filmy fabularne będą przekazywały prawdę historyczną jest z założenia błędne". Mensing uważa, że konieczne jest pogłębienie wiedzy w Niemczech o czasach okupacji w Polsce, ale w dokumentacjach i innych publikacjach. Natomiast "w sztuce i takich dziedzinach jak film, nie można opowiedzieć całej prawdy". Mensing przyznał, że ma nadzieję, iż film wywołał jednak wśród młodych Niemców to, co on sam już dawno zrobił. - Ten film jest przestrzenią projekcji rodzinnych historii, dlatego mam nadzieję, że młodzi ludzie zainteresują się historią własnych przodków, a także, w konsekwencji, pójdą do archiwów i sami zaczną szukać prawdy o nich - powiedział.

Andrzej Klamt - reżyser pracujący dla telewizji ZDFZdjęcie: DW/B. Cöllen

Andrzej Klamt, któremu telewizja ZDF po protestach z Polski zleciła przygotowanie filmu dokumentalnego o Armii Krajowej, naświetlającego też kontrowersyjne elementy dyskusji o antysemityźmie w szeregach polskiego ruchu oporu, przyznał, że "w niemieckich redakcjach brak jest wiedzy i refleksji na temat okresu okupacji". Mimo to reżyser uważa, że jednostronne pokazanie AK w serialu nie było zamierzone, lecz nieświadome ze strony autorów filmu.

- Choć produkcja przeszła kilka kolaudacji i towarzyszyli jej historycy, nikomu nie rzuciło się to w oczy to, co oburzyło Polaków - mówi. - To pokazuje, jak dużo jest jeszcze do nadrobienia oraz jak ważne są właściwi konsultanci. Klamt tłumaczył także, że początkowo w scenariuszu nie przewidziano scen z Polski, tylko z USA. Jednak ze względu na brak środków zmieniono plany i przeniesiono część akcji do Polski, przez co pokazane tam epizody nie są tak pogłębione, jak powinny być.

Na zjeździe Niemiecko-Polskich Towarzystw wręczono również Nagrody Dialogu 2013 dla dziennikarki, reżyserki i inicjatorki Festiwalu "Filmland Polen" Grażyny Słomki oraz publicysty Adama Krzemińskiego. W dyskusjach podczas zjazdu poruszono też rolę młodego pokolenia w dialogu polsko-niemieckim.

[No title]

This browser does not support the audio element.

Róża Romaniec, Berlin

red. odp. Andrzej Pawlak