Nastolatek ginie w Niemczech od policyjnych kul. "Mordercy"
12 sierpnia 2022Obrona własna czy brutalność policji? Takie pytanie zadaje sobie wiele osób w Niemczech po śmierci 16-latka z Senegalu, zastrzelonego podczas interwencji policji w Dortmundzie (Nadrenia Północna-Westfalia).
W poniedziałek (08.08.2022) po południu opiekunka zakładu wychowawczego dla młodzieży wzywa na pomoc policję. Obawia się, że niestabilny psychicznie, pozbawiony opieki uchodźca Mohammed D. zabije się nożem. Przyjeżdża jedenastu funkcjonariuszy. Używają paralizatorów i gazu pieprzowego, bez powodzenia. Sytuacja eskaluje, gdy Mohammed D. grozi funkcjonariuszom nożem. Padają strzały.
Chłopaka trafia pięć kul z pistoletu maszynowego. Krótko później Mohammed D. umiera w szpitalu. Wobec 29-letniego policjanta, który strzelał, zostało wszczęte dochodzenie w sprawie podejrzenia o uszkodzenie ciała ze skutkiem śmiertelnym. To typowa procedura w przypadkach, gdy policjant oddaje śmiertelne strzały.
"Mordercy, mordercy"
To zajście jest jedną z całej serii policyjnych interwencji tylko z jednego tygodnia, które skończyły się śmiertelnie: także we Frankfurcie nad Menem i Kolonii policja zastrzeliła dwóch mężczyzn, uzbrojonych w noże. W miejscowości Oer-Erkenschwick w Zagłębiu Ruhry po zastosowaniu gazu pieprzowego zmarł 39-latek. A teraz Dortmund. Dla wielu osób ta tragedia była przysłowiową ostatnią kroplą, która przepełniła czarę. Setki demonstrantów, głównie z lewicowych środowisk, protestowały przeciwko przemocy policji i skandowały "mordercy, mordercy", gdy mijali funkcjonariuszy.
Miejsce, w którym zginął Mohammed D., znajduje się w dortmundzkiej dzielnicy Nordstadt, społecznym ognisku zapalnym, dzielnicy z problemami ekonomicznymi i społecznymi. Dzielnica ta regularnie trafia na pierwsze strony gazet z powodu licznych interwencji policji. Stosunki między policją a mieszkańcami, z których wielu ma korzenie migracyjne, są uważane za wyjątkowo napięte.
- Policja w dortmundzkim Nordstadt nie słynie z tego, że w równy sposób traktuje ludzi o różnym kolorze skóry - mówi w rozmowie z DW prawnik zajmujący się naukowo policją, prof. Thomas Feltes z Uniwersytetu Ruhr w Bochum. Jak twierdzi, kontrole motywowane kolorem skóry są tam na porządku dziennym.
Deficyty w walce z rasizmem?
"Czy akcja policji byłaby inna, gdyby chodziło nie o afrykańskiego uchodźcę, ale o białego Niemca? Niemiec byłby w stanie porozumieć się z funkcjonariuszami - odpowiada Feltes. Ale młody człowiek z Senegalu nie mówił po niemiecku. Feltes nie ma dowodów, że przy tej interwencji rolę odgrywał rasizm, "ale oczywiście wpisuje się ona w schemat, o który wielokrotnie oskarżana jest policja w dortmundzkim Nordstadt" - dodaje eskpert.
Niemiecka policja najwyraźniej ma wiele do nadrobienia w zakresie walki z rasizmem i antysemityzmem i to nie tylko w Dortmundzie. Jak wynika z nowych badań serwisu medialnego "Integracja", tematy te rzadko są poruszane w trakcie szkolenia policjantów. Niezależne badania nad rasizmem w policji przeprowadzono jedynie w Berlinie, Dolnej Saksonii i Nadrenii-Palatynacie.
Minister spraw wewnętrznych Nadrenii Północnej-Westfalii, Herbert Reul, jak dotąd nie widzi w przypadku śmierci nastolatka z Senegalu żadnych uchybień ze strony funkcjonariuszy. Użycie broni maszynowej jest dozwolone, jeśli sytuacja eskaluje w kierunku zagrożenia życia policjantów - wyjaśniał Reul. Według relacji funkcjonariuszy chłopak miał rzucić się w kierunku policjantów, którzy stali na swoich miejscach. - Sytuacja stała się groźna. Wtedy jeden z funkcjonariuszy oddał strzały z odległości, aby chronić policjantów - twierdzi minister.
Broń palna jako środek ostateczny
Zastępca przewodniczącego związku zawodowego policji w Nadrenii Północnej-Westfalii, Michael Maatz, przestrzega przed bagatelizowaniem ataków nożowników. - Jeśli nóż trafi w tętnicę, wykrwawienie się następuje niemal natychmiast - tłumaczy.
W rozmowie z DW Michael Maatz apeluje o zrozumienie dla policjantów, którzy "muszą w ciągu kilku sekund podjąć decyzję, jak powstrzymać taki atak". Dopiero, gdy inne środki interwencji nie wchodzą w grę lub zostały użyte bezskutecznie, "ostatnią deską ratunku jest broń palna".
To argumenty, które najwyraźniej nie przekonują zastępczyni rzecznika prasowego Partii Lewicy w Bundestagu. Nicole Gohlke na Twitterze napisała, że jest "niewytłumaczalne, dlaczego 11 obecnych policjantów nie było w stanie zatrzymać 16-latka, nie zabijając go".
Verena Schäffer, szefowa klubu poselskiego Partii Zielonych w parlamencie Nadrenii Północnej-Westfalii, powiedziała, że jest wstrząśnięta śmiercią nastolatka, który uciekł do Niemiec "w poszukiwaniu bezpiecznej przyszłości".
Również eksperci policyjni krytykują nieproporcjonalną przemoc zastosowaną przez funkcjonariuszy. Kryminolog Rafael Behr z Akademii Policyjnej w Hamburgu uznał za niezwykłe, że podczas interwencji w Dortmundzie użyto pistoletu maszynowego. Choć broń ta należy do wyposażenia niemieckich radiowozów, przeznaczona jest tylko do stosowania w "absolutnie wyjątkowych przypadkach".
Jeszcze ostrzej ocenia policję Thomas Feltes. Potępia użycie pistoletu maszynowego jako nieproporcjonalne do zagrożenia. - Nastolatek miał nóż, ale w krótkim czasie nie można nim zranić wielu osób. Zwłaszcza, że miejsce zbrodni znajdowało się w mało uczęszczanej okolicy, więc było tam właściwie tylko tych jedenastu policjantów i chłopak - mówi prawnik. Jego zdaniem policja powinna była poczekać i spróbować uspokoić sytuację.
Thomas Feltes nie jest natomiast zaniepokojony obecnym nagromadzeniem śmiertelnych interwencji policyjnych. Rocznie w wyniku interwencji policyjnych ginie około 20 osób. - A jeśli w krótkim czasie wystąpią cztery przypadki, matematycznie mieści się to w granicach normy.
Paralizator jako sygnał do ataku
Prawdziwy problem eskpert widzi w tym, że policja zbyt często stosuje przemoc w kontaktach z chorymi psychicznie osobami, aż w końcu "nie wie, jak rozwiązać sytuację, jak tylko strzelając". Tymczasem dziś wiadomo, że osoby niestabilne psychicznie nie reagują na gaz drażniący, gaz pieprzowy, a nawet paralizator tak, jak można by się spodziewać po ludziach zdrowych. - Dla osób chorych psychicznie jest to raczej sygnał, że są atakowane i muszą się bronić - mówi Thomas Feltes.
Również Niemiecka Izba Adwokacka (DAV) domaga się dokładnego zbadania i wyjaśnienia wydarzeń związanych z zabitym 16-latkiem. Dochodzenia są w fazie początkowej, ale już pojawiają się kontrowersje. Podstawowa dotyczy tego, że w Nadrenii-Północnej Westfalii wydziały kryminalne z Dortmundu i Recklinghausen równolegle prowadzą wzajemne postępowania wyjaśniające. W przypadku uchodźcy w Dortmundzie postępowanie prowadzi policja z Recklinghausen. Natomiast policja z Dortmundu bada sprawę zmarłego po interwencji policyjnej mężczyzny w Oer-Erkenschwick, które podlega Recklinghausen.
Ręka rękę myje?
Powodem jest to, że jeśli policjanci są podejrzani o popełnienie przestępstwa, ze względu na neutralność śledztwo powierza się je innemu wydziałowi kryminalnemu. Właściwość miejsca jest z góry ustalona. I tak Recklinghausen zawsze odpowiada za postępowanie w sprawach Dortmundu i na odwrót. W obecnej sytuacji to paradoks.
Równoległe wzajemne dochodzenia między Dortmundem a Recklinghausen mogą sprawiać wrażenie, że jedna ręka myje drugą, jak sugeruje na Twitterze badacz migracji Aladin El-Mafaalani. To nie przyczyni się do wzrostu zaufania. Jeśli to miała być standardowa procedura, "tutaj potrzebna jest niestandardowa" - napisał El-Mafaalani.
- Oczywiście, taka konstelacja jest politycznie bardzo niezręczna - krytykuje prawnik Thomas Feltes. I sugeruje, by ze względu na "potencjalną lojalność" i opory wobec szkodzenia kolegom, wewnętrzne śledztwa policyjne należy powierzyć landowemu Urzędowi Kryminalnemu lub departamentowi śledczemu MSW.
Rafael Behr, ekspert z Akademii Policji w Hamburgu, proponuje powołanie zewnętrznego, niezależnego pełnomocnika policji. Taki organ, który nie jest usytuowany w hierarchicznym systemie policji, wyposażony w uprawnienia śledcze, w Niemczech jeszcze nie istnieje.