1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

"Nasza waluta - wasz problem"

11 listopada 2004

Wysokie ceny ropy naftowej i słabość amerykańskiego dolara - względnie, jak kto woli, zbyt silne euro - to dwa czynniki, które obecnie zagrażają niemieckiej gospodarce. Ale i inne kraje Unii Europejskiej odczuwają negatywne następstwa słabości dolara.

Wysoki kurs euro osłabia pozycję przedsiębiorstw europejskich na rynku amerykańskim
Wysoki kurs euro osłabia pozycję przedsiębiorstw europejskich na rynku amerykańskimZdjęcie: AP

Już po raz drugi w tym roku amerykański dolar przeżywa kryzys. Pierwszy mieliśmy w lutym. "Te wahania są trucizną dla koniunktury w Niemczech" - stwierdził we Frankfurcie nad Menem naczelny ekonomista Bank of Amerika Holger Schmieding. W ich następstwie wskaźnik wzrostu gospodarczego w Niemczech wypadnie w roku 2004 o 0,25 procent niżej. To jest odczuwalny efekt - przy zakładanej na ten rok dynamice rzędu 1,8 procent.

Wysoki kurs euro pociąga za sobą wzrost cen towarów eksportowanych do krajów strefy dolarowej i tym samym spadek popytu. Eksperci ostrzegają, że Niemcy mogą znów znaleźć się na skraju recesji. Głównym motorem ożywienia koniunkturalnego w kraju jest bowiem nadal handel zagraniczny. Jeżeli i eksport zacznie kuleć, to znajdziemy się w tarapatach - obawia się Stefan Berheim, ekonomista Deutsche Bank. Zwraca on uwagę, że i tym razem nie należy się spodziewać wsparcia ze strony popytu krajowego, bo konsumenci są zdezorientowani z powodu przeciągającej się publicznej debaty na temat reform kraju i nadal wysoce niepewnej sytuacji na rynku pracy.

Przedsiębiorstwa produkujące na eksport znajdują się pod presją. Niektórym udało się wprawdzie obniżyć koszty pracy w wyniku korzystnego wyniku rozmów płacowych ze związkami zawodowymi. Ale inne firmy dopiero teraz, to znaczy o wiele za późno, reagują na kryz dolara. Sytuacja może stać dramatyczna, kiedy kursu euro wzrośnie do 1 dolara i 40 centów. Cały szereg przedsiębiorstw będzie musiało po prostu wycofać się z rynku amerykańskiego - obawiają się eksperci Deutsche Bank.

Krótkoterminowo wysoki kurs euro ma tylko jeden pozytywny efekt dla gospodarki niemieckiej i gospodarek innych krajów Unii Europejskiej: łagodzi wzrost cen ropy naftowej i innych surowców, za które płacimy w dolarach. To nieco stabilizuje siłę nabywczą. "Nie wystarcza jednak, by zneutralizować negatywne następstwa w eksporcie"- podkreśla naczelny ekonomista Dresdner Bank, Michael Heise.

Główny ciężar kryzysu dolara spada zatem na barki krajów strefy euro. "To nasza waluta, ale wasz problem" - słyszy się w tych dniach w amerykańskich kołach finansowych - nie pozbawione pewnej ironii i przekąsu - zdanie. Inaczej mówiąc: Europa tkwi w dolarowej pułapce.

Powodem spadku wartości dolara jest w pierwszym rzędzie wysoki bilans płatniczy USA, który w tym roku osiągnie rekordowy poziom około 600 miliardów dolarów. I po ponownym wyborze George'a Busha na prezydenta nie należy się spodziewać zmiany kursu w amerykańskiej polityce finansowej. O wyjście z opresji postarać się więc będą musieli Europejczycy - drogą restryktywnej polityki fiskalnej połączonej z obniżką podatków i poprzez podjęcie reform prowadzących do zwiększenia inwestycji i redukcji bezrobocia - podpowiada ekonomista Dresdner Bank Michael Heise. W innym wypadku nie można wykluczyć dalszego wzrostu kursu euro, nawet powyżej 1 dolara 50 centów.