1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

NATO: Członkowie do kasy

5 lutego 2010

Misja w Afganistanie to najdroższa operacja w historii NATO. Sojuszowi grozi olbrzymi deficyt. Potrzebne będą dodatkowe pieniądze m.in. na szkolenia dla afgańskiej armii.

logo sesji NATO
Sesja Nato, Stambuł 2010Zdjęcie: Nato

Zachodni sojusz obronny chce co prawda z większym zdecydowaniem walczyć z talibami, ale nie na wszystko starczy mu środków. W roku 2010 deficyt wyniesie ponad 700 milionów euro - jak obliczono na sesji ministrów obrony 28 krajów NATO w Stambule.

Sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen stwierdził nie bez autoironii, że kto myśli o misjach wojskowych, ten nie myśli o buchalterii, ale "dziś misje wojskowe kosztują NATO więcej niż kiedykolwiek w przeszłości". Odnosi się to przede wszystkim do misji afgańskiej, której nowe ukierunkowanie wiąże się z wyższymi kosztami.

Szef departamentu obrony USA Robert GatesZdjęcie: AP

Zachodni sojusz ma zamiar zwiększyć kontyngent żołnierzy ze 110 tys.do prawie 150 tys.i szkolić afgańskie siły bezpieczeństwa w zwiększonym zakresie. W ten sposób przez nadchodzące lata przygotowane ma zostać wycofanie się zachodnich wojsk.

Misja bez tabu

Niemiecki minister obrony Karl-Theodor zu Guttenberg (CSU) mówił w Stambule wręcz o "eksplozji kosztów", a nakazem chwili byłyby właściwie ostre cięcia wydatków. Jak zapowiedział szef amerykańskiego departamentu obrony Robert Gates pod lupę zostaną wzięte wszystkie projekty wojskowe. "Nie może być żadnych tabu" - przytaknął mu szef niemieckiego MON.

Nie ustalono jeszcze jednak, gdzie będzie można coś zaoszczędzić bez obniżenia standardów bezpieczeństwa żołnierzy i uszczuplania świadczeń dla ludności cywilnej. Jeden z uczestników narady powiedział, że na twarzy kilku ministrów obrony pojawił się grymas bólu, kiedy po kolei trzeba było zestawić listę możliwych cięć.

Anders Fogh Rasmussen (2. z lewej) i min. obrony Turcji Mehmet Vecdi Gonul wraz z małżonkamiZdjęcie: AP

Zadanie to równa się właściwie kwadraturze koła, bo NATO planowało w najbliższym czasie milionowe inwestycje w infrastrukturę, między innymi nową siedzibę kwatery głównej oddziałów ISAF w Kabulu i nowe pasy startowe i do lądowania. Ale w samym już tylko funduszu inwestycyjnym NATO rysuje się deficyt rzędu 640 milionów euro.

1400 instruktorów z Niemiec

Z tego względu ministrowie szukali możliwości, skąd można by wygospodarować chociaż pół miliarda euro, ale jest to trudne wobec kulejących budżetów i zamrożenia wydatków także na cele wojskowości. Pełne nadziei spojrzenia kierowano na Niemcy, które po Stanach Zjednoczonych są drugim co do hojności płatnikiem Sojuszu - dokładając do wspólnej puli 16 proc. Kierując się tym kluczem Niemcy musiałyby wyasygnować dodatkowe 80 mln euro.

Minister zu Guttenberg powiedział co prawda, że Niemcy gotowe są do "konstruktywnego wkładu", ale ciężary należy rozłożyć równomiernie na wszystkich barkach. Rząd RFN zadecydował już o zwiększeniu kontyngentu Bundeswehry o 850 żołnierzy, którzy dołączyć mają do obecnych 4,5 tys. Liczba niemieckich instruktorów zwiększy się z 260 do 1400. Są to wszystko koszty, które dodatkowo obciążą niemieckiego podatnika.

"Godzina prawdy" w NATO wybije w marcu 2010, bo wtedy dokładniej określi się zakres oszczędnościowych cięć.

afp / Małgorzata Matzke

red.odp.: Bartosz Dudek I