1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

NATO: Trwają negocjacje, co zaoferować Ukrainie

7 lipca 2023

Polskie władze są zadowolone z nowych planów obronnych NATO, które powinien zatwierdzić szczyt w Wilnie. Ale trwają rozmowy o „gwarancjach bezpieczeństwa” oraz drodze do członkostwa Ukrainy w Sojuszu.

Kijów (20.04.2023): szef NATO Jens Stoltenberg i prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski
Kijów (20.04.2023): szef NATO Jens Stoltenberg i prezydent Ukrainy Wołodymyr ZełenskiZdjęcie: Ukrainian Presidential Press Office/AP/picture alliance

W brukselskiej kwaterze Sojuszu trwa finalizowanie regionalnych planów obronnych, które są kolejnym krokiem w, trwającym blisko dekadę, dostosowywaniu się Sojuszu do nowego „środowiska bezpieczeństwa” w Europie, czyli głównie – do niebezpiecznej Rosji.

– Podczas szczytu w Wilnie podejmiemy kolejne ważne kroki, by wzmocnić nasze odstraszanie i obronę dzięki trzem nowym regionalnym planom obrony. Ich celem jest przeciwdziałanie dwóm głównym zagrożeniom dla naszego Sojuszu, czyli ze strony Rosji oraz terroryzmu – powiedział w piątek (07.07.2023) Jens Stoltenberg, sekretarz generalny NATO, podczas konferencji prasowej poprzedzającej szczyt w Wilnie, zaplanowany na 11-12 lipca. Te poufne plany są spisane na około 4,5 tysiąca stron, a Polska i kraje bałtyckie są objęte planem „centrum” z głównym NATO-wskim dowództwem w Holandii.

– Plany regionalne dadzą większą jasność, jakie konkretne jednostki są zobowiązane do udziału w odstraszaniu i obronie Polski oraz innych członków Sojuszu – tłumaczył w piątek Tomasz Szatkowski, polski ambasador przy NATO. Projekt tych planów zawiera jasne wytyczne dla sił zbrojnych w Europie i Ameryce Północnej dotyczące tego, jak postępować w przypadku wybuchu wojny. W ślad za tym mają pójść ćwiczenia konkretnych jednostek w przypisanych im regionach, a potem – również zobowiązania do utrzymania należytych zdolności zbrojeniowych.

Strach przed Buczą

Uaktualnianiu planów obronnych NATO, których ostatnie techniczne detale mają być doszlifowane w najbliższych dniach, towarzyszyły apele głównie z krajów bałtyckich, by wykluczyć „powtórkę z Buczy” na wschodzie NATO. A zatem aby przygotowywać się do obrony terytorium wszystkich państw Sojuszu już od początku ewentualnej inwazji Rosji, a nie stawiać na odstraszanie Moskwy głównie za pomocą NATO-wskich planów odbijania terytorium, które Rosja mogłaby najpierw zdobyć (i dokonać okrucieństw jak w Ukrainie). Jak wynika z nieoficjalnych informacji, obecnie władze Polski są zadowolone z projektu planów regionalnych NATO. Ale niektóre kraje bałtyckie chciałyby więcej.

Podczas ubiegłorocznego szczytu w Madrycie członkowie NATO uzgodnili, że będą wspólnie utrzymywać ponad 100 tysięcy żołnierzy gotowych do rozmieszczenia w czasie krótszym niż dziesięć dni oraz kolejne 200 tysięcy żołnierzy gotowych do rozmieszczenia w ciągu miesiąca. Teraz kraje Sojuszu będą także informować dowództwo wojskowe NATO, jakie konkretnie jednostki są dostępne do rozmieszczenia w dowolnym momencie. W ostatnich tygodniach Amerykanie, Niemcy i Brytyjczycy ćwiczyli rozwijanie swej obecności od batalionu do brygady w Polsce, na Litwie i w Estonii. A Niemcy niedawno obiecały, że docelowo ich brygada ma stale stacjonować na Litwie, co nawet wykracza poza zobowiązania z Madrytu.

Jens Stoltenberg dziś potwierdził, że szczyt NATO „ustali bardziej ambitne zobowiązanie inwestycji w obronność na poziomie co najmniej 2 proc. PKB”, co – jak wynika z przecieków – może zostać ujęte w sformułowaniu, że dwa procent to dolny limit („floor”), a nie górny limit („ceiling) wydatków na obronność. – Jednak to nadal pozostanie tylko zobowiązaniem politycznym, bo przecież NATO nie ma twardych narzędzi do egzekwowania takich zobowiązań – tłumaczy jeden z naszych rozmówców w NATO.

Ponadto na wileńskim szczycie powinny zostać podjęte decyzje związane z rozwijaniem przemysłu zbrojeniowego. – Oczekuję, że przywódcy zatwierdzą „Plan Działań na rzecz Produkcji Obronnej”, aby łączyć popyt (poprzez wspólne zamówienia), zwiększyć zdolności i interoperacyjność – zapowiedział dziś Jens Stoltebnerg. To zbiega się z finiszem unijnych prac nad planem ASAP opartym na pół miliarda euro na rozkręcanie przemysłu obronnego w UE.

Morawiecki w Monachium: szybka ścieżka Ukrainy do UE i NATO

00:58

This browser does not support the video element.

Co z członkostwem Ukrainy

Na szczycie w Wilnie spodziewany jest Wołodymyr Zełenski, ponieważ w Brukseli sygnały, że prezydent Ukrainy mógłby nie przyjechać w razie niezadawalających ustaleń na temat przyszłego członkostwa jego kraju w NATO, są odczytywane jako wyłącznie przejaw twardej techniki negocjacyjnej Kijowa. – Ukraińcy nie chcą powtórki z Bukaresztu, gdzie na szczycie sprzed 15 lat zasadniczo otwarto im drzwi do Sojuszu, ale bez żadnych praktycznych kroków i dat. I nie chcą powtórki z Budapesztu, gdzie w latach 90. obiecano im bezpieczeństwo w zamian za oddanie poradzieckiej broni nuklearnej, ale wojna obnażyła rzeczywiste znaczenie tych gwarancji – mówi Camille Grand, ekspert European Council on Foreign Relations (ECFR).

Ukraińcy na pewno nie dostaną w przyszłym tygodniu formalnego „zaproszenia” do NATO, które zrównywałoby ich status z wciąż tylko „zaproszonymi” Szwedami, którzy w Wilnie będą próbowali wycisnąć do Turcji (i w rezultacie od Węgier podążających w tej kwestii za Ankarą) obietnicę ratyfikacji ich akcesji. Na poziomie trwających negocjacji tekstu deklaracji szczytu z Wilna najambitniejszym proponowanym sformułowaniem było „zaproszenie Ukrainy do NATO, gdy pozwolą na to warunki” (sam Zełenski mówi o „wejściu do NATO po wojnie”). Jednak teraz zanosi się, że nawet tak obwarowane warunkami słowo „zaproszenie” to będzie stanowczo za dużo dla części członków Sojuszu.

– Jestem przekonany, że znajdziemy wspólny sposób, jak odpowiedzieć na konkretną kwestię członkostwa Ukrainy. Ale nie będę teraz wchodził w szczegóły dotyczące dokładnego zapisów. Ogłosimy to, gdy wszystko będzie gotowe – zadeklarował Jens Stoltenberg. W politycznym przybliżaniu członkostwa w NATO, które tak czy inaczej w Wilnie sprowadzi się do dyplomatycznej gry słowami, spośród głównych graczy najostrożniejsze są Niemcy oraz Stany Zjednoczone, a śmielszą – choć nie tak mocno, jak chciałaby Polska czy kraje bałtyckie – linię promują Brytyjczycy oraz Francuzi, co jest świadectwem świeżej i szybkiej ewolucji Paryża. Jednym z symbolicznych sygnałów mogłaby stać się zapowiedź, że Kijów na drodze do NATO będzie zwolniony ze zwykłej i czasochłonnej ścieżki dostosowawczej MAP.

– Członkowie NATO wyślą w Wilnie silny sygnał wsparcia dla Kijowa w miarę rozwoju kontrofensywy. Mogłoby to obejmować obietnicę dostarczenia Ukrainie dodatkowego uzbrojenia, w tym sprzętu o coraz większych możliwościach – mówi Camille Grand z ECFR. Sojusz powinien zatwierdzić, wart około 500 mln dolarów rocznie, plan pomocy Ukrainie w dziedzinie nieśmiercionośnego sprzętu wojskowego, ćwiczeń czy szkoleń saperskich, który – jak tłumaczy jeden z NATO-wskich dyplomatów – pozwoli na umieszczenie flagi NATO na pomocy dla Ukrainy. Ogromne dostawy broni są bowiem koordynowane poza strukturami NATO, czyli głównie w ramach „grupy Ramstein” pod patronatem USA.

Polityczny parasol

Również formalnie poza NATO mają być sformułowane „gwarancje bezpieczeństwa” dla Ukrainy, czyli dwustronne zobowiązania m.in. ze strony USA, Wlk. Brytanii, Francji, Niemiec o stałej pomocy zbrojeniowej oraz ćwiczeniowej dla Kijowa. Obecnie trwają rokowania o wspólnym „politycznym parasolu” (czyli wspólnej deklaracji z opisem reguł pomocy) dla tych dwustronnych „gwarancji” czy raczej zobowiązań, ale – jak tłumaczy jeden z zachodnich dyplomatów – obecnie nie jest nawet pewne, czy sojusznicy zdążą na czas, by ogłosić to na szczycie w Wilnie. Jednym z punktów rozmów jest ustalenie wieloletniej perspektywy, by w miarę mocno uniezależnić ją od przyszłych politycznych zawirować m.in. w USA.

Polska w kwestii rozmów o „politycznym parasolu” dla dwustronnych zobowiązań państw NATO wobec Ukrainy zajmuje pozycję wyczekującą. Dotychczas rząd Mateusza Morawieckiego nie uczestniczy bezpośrednio w tych negocjacjach, ale trwa w przekonaniu, że choćby z racji położenia geograficznego Polska będzie musiała być elementem tej konstrukcji gwarancyjnej dla Ukrainy. Ponadto gotowość dołączenia do „gwarancji” dla Ukrainy zadeklarował ostatni szczyt UE. Również na gruncie unijnym chodzi o uniezależnienie pomocy od permanentnych rokowań między 27 państwami UE, czyli – taki jest projekt Komisji Europejskiej – o jednorazowe ustalenie 50 mld euro pomocy dla Kijowa na lata 2024-27.

– W Wilnie powitamy również przedstawicieli UE. Nasze partnerstwo osiągnęło bezprecedensowy poziom i jesteśmy zobowiązani, by więcej zrobić jeszcze więcej – mówił w piątek Jens Stoltenberg.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>