1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Trump się ucieszy? „Sprytny plan” uzbroi NATO po zęby

1 czerwca 2025

Kraje NATO będą wydawać 5 proc. PKB na obronę? – Ten plan ma pokazać Amerykanom, że Europejczycy to poważni sojusznicy. I nie zabić ich gospodarki – mówi DW były wysoki urzędnik Sojuszu.

Themenpaket | Brüssel Treffen der Außenminister
Sekretarz generalny NATO Mark Rutte w BrukseliZdjęcie: VJONAS ROOSENS/ANP/picture alliance

Sekretarz generalny NATO Mark Rutte spodziewa się, że na zbliżającym się szczycie w Hadze sojusznicy przyjmą wyższy próg wydatków na obronę – aż 5 proc. PKB.

Tyle nie wydaje obecnie żaden kraj NATO. Najbliżej jest Polska, która przeznacza 4,7 proc. budżetu na wzmocnienie swojej siły militarnej. Latem 2025 roku 23 z 32 krajów NATO mają osiągnąć poziom 2 proc. wydatków, uzgodniony w 2014 r.

Sprytny plan szefa NATO

Tymczasem Rutte podbił stawkę już drugi raz. Niedawno bowiem napisał list do członków NATO, wzywając ich do osiągnięcia w ciągu siedmiu lat poziomu 3,5 proc. PKB na inwestycje typowo militarne, a 1,5 proc. – na wydatki powiązane: infrastrukturę czy cyberbezpieczeństwo. Teraz, miesiąc przed haskim szczytem, połączył te liczby w efektownie brzmiące pięć procent.

Jamie Shea, były asystent sekretarza generalnego NATO, Senior Fellow w brukselskim think-tanku Friends of Europe, mówi DW, że Rutte – były premier Holandii, znany jako dobry negocjator – wykazał się sprytem.

Jamie Shea, były asystent sekretarza generalnego NATOZdjęcie: Adriaan de Loore/DW

Po pierwsze to odpowiedź na presję Donalda Trumpa, który od lat mówi Europie, że powinna zwiększyć wydatki na obronę. Jego zdaniem Rutte chce zbudować konsensus i pokazać Amerykanom, że Europejczycy to odpowiedzialni sojusznicy, gotowi dotrzymać zobowiązań. A przy okazji ich udobruchać, bo transatlantyckie stosunki są obecnie „bardzo delikatne”.

Haga: Szansa na porozumienie

Jamie Shea równocześnie podkreśla, że dla wielu europejskich przywódców pomysł Ruttego – jeśli rozebrać go na części – jest bardzo wygodny.

Sens radykalnego wzrostu wydatków na bezpieczeństwo zaczyna widzieć coraz więcej unijnych stolic, głównie przez wojnę Rosji z Ukrainą. Szef MSZ Niemiec Johann Wadephul powiedział 31 maja „Sueddeutsche Zeitung”, że rząd w Berlinie jest gotów przeznaczyć 5 proc. PKB na obronność. Taki plan mają też Litwa i Łotwa.

– Ale wielu sojuszników boryka się z powolnym wzrostem gospodarczym, deficytem budżetowym, wydatkami na programy socjalne, koalicyjnymi rządami, w których uzgodnienie dodatkowych pieniędzy na obronę jest trudne – przypomina były urzędnik NATO. Jego zdaniem rozwiązanie Ruttego ma szansę nie być „gospodarczym i finansowym samobójstwem”.

Kwatera główna NATO w BrukseliZdjęcie: Janine Schmitz/photothek/IMAGO

– Rozbicie tych 5 proc. PKB na 3,5 proc. na wydatki stricte obronne, wojskowe i 1,5 proc. na tak zwane „wydatki na bezpieczeństwo” to bardzo sprytny pomysł – tłumaczy. Wskazuje, że 3,5 proc. PKB to próg, którego uzgodnienia na szczycie w Hadze oczekują właściwie wszyscy, bo mają świadomość, że dotychczasowe 2 proc. to za mało.

– Zaś na poczet drugiego koszyka, 1,5 proc., sojusznicy będą mogli zaliczyć inwestycje, których i tak już dokonują: w infrastrukturę podwójnego przeznaczenia, w cyberbezpieczeństwo, ochronę granic. To pozwoli na zadeklarowanie wydatków na poziomie 5 proc. bez konieczności mobilizowania aż tak wielkich sum nowych pieniędzy, co może zwiększyć szanse na konsensus w Hadze – tłumaczy.

W którą stronę pójdzie Sojusz?

– Myślę, że ten szczyt będzie dotyczył Ukrainy mniej niż kilka poprzednich – mówi DW Rachel Rizzo, ekspertka ds. bezpieczeństwa europejskiego z think-tanku Atlantic Council. Jej zdaniem Europejczycy położą na stole to, co już zrobili i robią w zakresie zbiorowej obrony, kolektywnego bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego, po czym powiedzą Amerykanom: „oto dlaczego powinniście być zaangażowani w ten Sojusz”.

Z obozu republikańskiego w Waszyngtonie nie od dziś płyną sygnały, że oczy Białego Domu coraz mocniej skierowane są na Pacyfik i Chiny. Jamie Shea jednak uspokaja:

– Przez całą historię USA niemal każda administracja ważyła strategie Pacyfiku i Europy, ale nigdy nie zrobiła decydującego przechyłu w którąś ze stron. USA działały i działają na obu kierunkach. I prawdziwa strategia Europy jest chyba taka: utrzymać NATO nietknięte tak długo, jak się da i wydobyć od Amerykanów dokładniejszy obraz długofalowej strategii zmiany: ile wojsk zostawią w Europie i co z obroną przeciwlotniczą i bronią nuklearną – mówi ekspert Friends of Europe.

Rachel Rizzo, ekspertka ds. bezpieczeństwa europejskiego z think-tanku Atlantic CouncilZdjęcie: Atlantic Council

Europa, jego zdaniem, będzie starała się pokazać, że interesy Sojuszu w teatrze europejskim i azjatyckim są tak naprawdę zbieżne, a zbliżenie tych teatrów umożliwiłoby bardziej elastyczne rozmieszczanie NATOwskich sił i reagowanie na kryzysy.

Co, jeśli wizje Europy i USA na szczycie będą rozbieżne?

– Pojawiły się pozytywne sygnały od wysokich rangą urzędników jak sekretarz stanu Marco Rubio i ambasador USA przy NATO. Nie obawiam się więc, że USA „wykoleją” szczyt w Hadze, ani że się wycofają z Sojuszu – mówi Rachel Rizzo.

Czy Europejczycy zdali sobie sprawę, że czasy się zmieniły? Zdaniem Rizzo – tak, bo zaczynają zdawać sobie sprawę, że jeśli wartości lub wzajemne interesy USA i Europy w pewnym momencie się rozejdą, to może dojść do sytuacji, w której Europa będzie musiała bronić się z niewielką pomocą Ameryki lub bez niej.

– I nie sądzę, że to ma swoje korzenie w polityce Donalda Trumpa, raczej w szerszych globalnych zmianach – kwituje ekspertka Atlantic Council. Jak przypomina, w pierwszej kadencji Trumpa reakcja Europy brzmiała: „musimy wydawać więcej, aby mu się nie narazić”, natomiast teraz: „musimy wydawać więcej, bo musimy budować nasze własne zdolności [obronne]”. Dodaje, że najlepszy czas na to był dziesięć lat temu, ale drugi taki moment jest dziś.

Prezydent USA Donald Trump chce, by europejskie kraje NATO wydawały więcej na obronęZdjęcie: Andrew Leyden/ZUMA/IMAGO

Jamie Shea przewiduje, że sojuszników czeka wiele pracy nad zdefiniowaniem, jakie wydatki trafią do „koszyka 3,5 proc.”, a jakie do 1,5 proc. Jak jednak Amerykanie zareagują na europejskie plany kupowania broni w Europie, a nie w USA?

Rachel Rizzo uważa, że amerykańskie firmy zbrojeniowe nie muszą się tym martwić, ponieważ nabywców znajdą, a Europejczycy muszą sami zdecydować, co i gdzie kupować, a co wyprodukować sami, zaś naciski z USA, by „kupować amerykańskie” byłyby mówieniem Europie, co ma robić; jak przez ostatnie 30 lat.

Nowy głównodowodzący

Na szczycie można się też spodziewać zatwierdzenia nowych celów zdolności operacyjnych Sojuszu, ale te pozostaną tajne, oraz nowego głównodowodzącego połączonych sił zbrojnych NATO w Europie (SACEUR). Jak dowiaduje się DW, w tym kontekście pojawia się nazwisko generała porucznika Sił Powietrznych USA, obecnie pracującego w sztabie Pentagonu, Alexusa Grynkewicha, jednak nie ma jeszcze oficjalnego potwierdzenia tej kandydatury.

Stanowisko SACEUR zawsze piastował Amerykanin. – I dobra wiadomość z Waszyngtonu jest taka, że wygląda na to, iż administracja Trumpa zdecydowała się to kontynuować – mówi Jamie Shea.

Jak tłumaczy, dalsza obecność Amerykanów w strukturze dowodzenia NATO to informacja dla Europejczyków, w które obszary będą musieli inwestować, aby zrekompensować zmniejszoną obecność USA, a w które nie, bo amerykańskie zasoby zostaną na miejscu.

Chcesz skomentować ten artykuł? Dołącz do nas na Facebooku! >>

Sky Shield. Europejska podniebna tarcza pomoże Ukrainie?

01:27

This browser does not support the video element.