Polen Steinbach
20 listopada 2009Spór w łonie niemieckiego rządu na temat nominacji Eriki Steinbach do rady fundacji "Ucieczka, Wypędzenia, Pojednanie" raczej nie zostanie załagodzony jeszcze w tym roku. FDP, mniejszy partner obecnej koalicji rządowej odrzuca kandydaturę przewodniczącej Związku Wypędzonych. Bawarska CSU, siostrzana partia CDU i bardziej od niej konserwatywna, obstaje natomiast przy tej kandydaturze. Związek Wypędzonych jest organizacją reprezentującą interesy Niemców, którzy po II wojnie światowej wypędzeni zostali z niemieckich terenów w Polsce i Czechosłowacji.
Steinbach nie jest wsteczna
Przewodnicząca Związku, Erika Steinbach szczególnie Polakom przypisuje przeinaczanie historii i zważania przede wszystkim na własne interesy przy zaniedbaniu porozumienia i pojednania. Lecz ani Eriki Steinbach, ani Związku Wypędzonych nie da się pominąć. Sama przewodnicząca nie jest też osobą tak wsteczną, jak insunuują jej Polacy. Z tego względu rząd w Warszawie powinien zaprzestać wetowania wejścia Steinbach do rady fundacji.
Jeżeli Polacy uważają kandydaturę Steinbach za niemożliwą do przyjęcia, dlaczego w takim razie w ogóle przystali na Centrum Przeciwko Wypędzeniom? Od samego początku przecież było jasne, że Centrum to może zostać stworzone tylko wespół z ofiarami i nie będzie skierowane przeciwko nim. Stanowisko zajmowane prze Erikę Steinbach jest stanowiskiem Związku Wypędzonych - obecnie i w momencie, kiedy podejmowano decyzję o stworzeniu takiej placówki. Erika Steinbach długo walczyła o to, aby po minionym wieku pozostał znak upamiętniający wygnanie Niemców z niemieckich terenów wschodnich, co było tylko jedną z wielu tragedii. Miał być to też znak, że należy położyć temu kres. Centrum przeciwko Wypędzeniom jest rezultatem także osobistego zaangażowania Eriki Steinbach.
Zarzut z przeszłości
Teraz zarzuca się jej, że swego czasu w Bundestagu oponowała przeciwko uznaniu wschodniej granicy NRD za granicę zjednoczonych Niemiec. Takie stanowisko było wtedy pozycją całego Związku Wypędzonych. Związek ofiar już dawno temu odszedł od wszelkich roszczeń terytorialnych i wyciągnął na wschód dłoń w pojednawczym geście. Tylko nikt tej dłoni nie podjął. Wypędzeni chcieliby, aby przyjęty został chociaż jakiś znak, dokumentujący bezprawie, jakie ich dotknęło po II wojnie światowej. Wtedy zaaprobowaliby także granicę na Odrze i Nysie. Ale tak wyrazili swój sprzeciw wiedząc, że owo "nie" nie będzie miało żadnego znaczenia w głosowaniu w Bundestagu.
Powstała więc fundacja upamiętniająca wypędzenia - z udziałem strony polskiej i niemieckich stowarzyszeń ofiar. Każda ze stron musi mieć prawo oddelegowania do gremiów fundacji wybranych przez siebie osób. Odnosi się to do Polaków podobnie jak i do Związku Wypędzonych. Sygnał z Warszawy wysłany pod adresem niemieckiego ministra spraw zagranicznych, wedle tej zasady byłby wspaniałym gestem pojednania, o które przecież wszystkim chodzi, także pani Steinbach.
Peter Stützle / Małgorzata Matzke
red.odp.: Marcin Antosiewicz