1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Plan Tuska bez pieniędzy UE? Małe szanse na zgodę Berlina

10 lipca 2024

Co z Tarczą Wschód i Bałtycką Linią Obrony? Według ekspertów szanse, by UE zadłużyła się i sfinansowała pomysł Tuska i krajów bałtyckich, są niewielkie. Nawet, jeśli w Niemczech zmieni się rząd.

Scholz i Tusk
Olaf Scholz i Donald Tusk podczas konferencji prasowej po międzyrządowych konsultacjach obu krajówZdjęcie: Michael Kappeler/dpa/picture alliance

Czwartek, 27 czerwca. Na spotkaniu Rady Europejskiej Donald Tusk i liderzy krajów bałtyckich słyszą od Olafa Scholza twarde „Nein”. Sprzeciw Berlina dotyczy propozycji finansowania za pomocą zaciąganych przez Unię długów systemu wzmocnienia granic państw UE z Rosją i Białorusią, łączącego polską "Tarczę Wschód" i litewsko-łotewsko-estońską "Bałtycką Linię Obrony". Ale choć Scholza kilka dni później czekają pierwsze od 2018 r. polsko-niemieckie konsultacje międzyrządowe, które mają być nowym otwarciem między oboma krajami, odmawia poparcia pomysłu, na którym zależy polskiemu premierowi.

Niemcy nie chcą się zadłużać na obronę

– Dla liberałów w obecnym rządzie nietykalny jest hamulec długu, mający zapobiec nadmiernemu zadłużaniu się Niemiec. Chadecja, która może za rok przejąć władzę, również należy do obozu oszczędnościowego i zawsze była przeciwko euroobligacjom. Obawiam się, że nawet po zmianie rządu stanowisko Niemiec nie ulegnie zmianie – tłumaczy DW Minna Ålander z Center for European Policy Analysis (CEPA), ekspertka ds. niemieckiej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa oraz analityczka ds. bezpieczeństwa Bałtyku i Europy Północnej.

Ålander podkreśla, że to nadchodzące wybory, a nie sam kanclerz Scholz, są głównym powodem różnicy zdań między Berlinem a Warszawą. Jesienią głosować w wyborach do parlamentów krajowych będą mieszkańcy trzech wschodnich landów. A to w praktyce będzie początkiem kampanii do wyborów do Bundestagu w 2025 r.

– Tymczasem obecna koalicja ledwo się trzyma, a każda z trzech partii ma nieprzekraczalne linie negocjacyjne. Więc wspólne zadłużanie się w ramach UE może być bardzo problematyczne. Poza tym niemieckie stanowisko nie jest w UE wyjątkiem – jest tylko najbardziej widocznym przykładem – dodaje Ålander.

– Kanclerz Scholz nie chce zużywać kapitału politycznego na kwestie obronne ze względu na ich skutki finansowe. Nie chce też ryzykować zadłużania się na kolejne wydatki również w kontekście podziałów w niemieckim społeczeństwie w kwestii podejścia do Rosji i Ukrainy – mówi Dylan Macchiarini-Crosson z think-tanku Centre for European Policy Studies (CEPS).

Kwestia wsparcia militarnego Ukrainy dzieli niemieckie społeczeństwo. Na zdjęciu prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski z szefem obrony narodowej Niemiec Borisem Pistoriusem podczas wizyty na poligonie, na którym szkoleni są ukraińscy żołnierzeZdjęcie: Jens Büttner/dpa/picture alliance

Analityk podkreśla, że inicjatywa Tuska i krajów bałtyckich stała się niejako niepotrzebną i nieprzewidzianą ofiarą wewnętrznych uwarunkowań politycznych Niemiec. Społeczeństwo tego kraju, nawet jeśli jest za zwiększaniem inwestycji w obronę, niekoniecznie poparłoby wydawanie swoich podatków na instalacje na granicach Polski czy Litwy z Rosją. – A w aktualnej koalicji Scholza rozwiązania problemów gospodarczych upatruje się raczej w odpowiedzialnym planowaniu budżetu, niż w zwiększeniu wydatków – dodaje.

Istotnie, rezultatem niemieckich negocjacji budżetowych są liczne cięcia i oszczędności – w tym dużo niższy od oczekiwań budżet Bundeswehry.

Tuż przed szczytem NATO w Waszyngtonie.

Szczyt NATO: Pieniądze, plany i widmo Donalda Trumpa

„Scholz będzie musiał wyjaśnić, jak Berlin planuje zrealizować swoje zobowiązania dotyczące wydatków na obronę, jeśli budżet nie przewidział takiego wzrostu wydatków, na jaki liczono” – skomentowało „Politico”.

Europejczykom zależy na demonstracji jedności na waszyngtońskim szczycie. Zapadną na nim decyzje dotyczące długoterminowego wsparcia Ukrainy, ale na agendzie będzie też potencjalny powrót do władzy w USA Donalda Trumpa. NATO-wskie kraje UE prześcigają się w deklaracjach, jak wiele z nich – 23 z 32 – osiągnęło poziom wydatków na obronność równy 2 proc. PKB.

Niemcy liderem NATO w Europie?

02:18

This browser does not support the video element.

Ale tak jak różnią się co do sum przeznaczanych na wojsko, tak różnią się również co do tego, jak powinna wyglądać dalsza pomoc Ukrainie, jej ścieżka do Sojuszu i jaką politykę prowadzić w relacjach z NATO z Trumpem w Białym Domu.

– Jednym ze sposobów na „uodpornienie” Sojuszu na Trumpa mogłoby być zobowiązanie sojuszników do wydawania pewnej części swojego PKB na pomoc Ukrainie – mówi Dylan Macchiarini-Crosson z CEPS. – Innym – przeforsowany przez Jensa Stoltenberga fundusz na pomoc NATO dla Ukrainy w wysokości 40 mld euro – dodaje. Odchodzący sekretarz generalny Sojuszu chciał, by był to plan rozpisany na kilka lat, ale za rok NATO podda go jednak ocenie.

Jens Stoltenberg, sekretarz generalny NATO, podczas trwającego w Waszyngtonie szczytu SojuszuZdjęcie: Andrew Harnik/Getty Images

A co z europejską obroną? Macchiarini-Crosson podkreśla, że „jeśli Trump podpisze prezydencki dekret, w którym wycofa się ze wsparcia dla Ukrainy i zmniejszy obecność wojskową USA w Europie – to Europa absolutnie nie jest na to gotowa w aspekcie czy to obrony, czy przeznaczenia kolejnych funduszy na zbrojenia”. Analityk dodaje, że choć “nie postawiłby na taki scenariusz, to w przypadku zwycięstwa Trumpa koordynacja między UE a NATO musi się zwiększyć, bo USA nie będą tak stabilnym gwarantem bezpieczeństwa, jak dotychczas.

Minna Ålander zaznacza, że polityka Trumpa, wymuszająca na europejskich sojusznikach NATO dociągnięcie do poziomu 2 proc. PKB wydatków na obronę, to tylko część problemu, który nazywa się „zobowiązanie USA wobec Europy”. I jest to problem bardziej długoterminowy, niż sam Trump. Ale wiele tu zależy od samych europejskich członków Sojuszu.

Orban sypie piach w trzeszczące tryby jedności UE

– Prawdopodobieństwo, że Europejczycy na forum NATO będą jednością, jest niewielkie – choćby patrząc na to, jak Viktor Orban wykorzystał świeżo objętą prezydencję Węgier w Radzie UE. I patrząc na to, jak trudne jest dla Europejczyków wspólne działanie, istnieje ryzyko, że Trump – jeśli wygra – może pogłębić te podziały, skupiając się na bilateralnych relacjach z poszczególnymi państwami Unii – lub też one same tak zareagują na jego wybór – komentuje ekspertka CEPA.

– Choć między europejskimi krajami NATO będzie na szczycie coś w rodzaju konkursu piękności, to wygląda na to, że nie opracowały one jeszcze wspólnej strategii ze względu na różnice w podejściu do relacji transatlantyckich. Przedterminowe wybory w Wielkiej Brytanii i Francji też tu nie pomogły, choć ich rezultaty nie przyniosły władzy skrajnej prawicy. Ale ogólnie na Zachodzie jest duży chaos, który nie pomaga w budowaniu jedności – ocenia Minna Ålander.

Jeśli nie z Niemcami, to z kim?

Po niemiecko-polskich konsultacjach – gdzie kością niezgody okazały się też odszkodowania dla żyjących polskich ofiar III Rzeszy – Tusk, stojąc obok Scholza, ocenił, że jest „zirytowany” niemieckim oporem w kwestii zadłużania na obronę i konkurencją planów dotyczących obrony Europy (Polska wcześniej wyraziła chęć przystąpienia do planu obrony powietrznej, forsowanego przez Scholza). Choć równocześnie polski premier podkreślał, że z zadowoleniem przyjął gotowość Niemiec do wzięcia odpowiedzialności za ochronę wschodniej granicy UE razem z innymi państwami członkowskimi.

Zdaniem Minny Ålander ta kwestia to trochę test siły Niemiec w UE i tego, czy ich wpływ będzie nadal na tyle silny, by obronić swoją pozycję i mieć ostatnie słowo przy budowaniu w UE większości wokół konkretnych spraw – jak choćby polsko-bałtycka inicjatywa obronna. Ale ekspertka nie przewiduje zmiany zdania Berlina – nawet jeśli przez rok na wojnie może zmienić się dosłownie wszystko – bo zgoda na zaciąganie unijnych długów przez Scholza otworzyłaby chadecji pole do ataku na koalicję przed wyborami.

– Nic nie zabrania Polsce, aby próbowała przeforsować tę inicjatywę, zbierając wokół niej koalicję chętnych krajów, np. Bałtów czy Skandynawów – dodaje Dylan Macchiarini-Crosson z CEPS. Jego zdaniem rząd Tuska będzie szukał sposobu, aby wprowadzić ją w życie, choć niekoniecznie w ramach całej UE. – Kanałów, którymi można ją przepchnąć, jest wiele – zaznacza – i niekoniecznie trzeba z tego robić sprawę „Tusk kontra Niemcy”.

Dlaczego w Niemczech jest "baza USA"?

01:00

This browser does not support the video element.