1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW
MigracjaNiemcy

Niemcy. Biurokracja blokuje lekarzy z Ukrainy i Syrii

Elizabeth Schumacher | Dagmara Jakubczak wersja polska
9 września 2024

Tysiące lekarzy przybyły do Niemiec jako uchodźcy z Ukrainy i Syrii. I chociaż w kraju brakuje lekarzy, uzyskanie prawa wykonywania zawodu jest tu skomplikowane i długotrwałe.

Pokój zabiegowy w gabinecie lekarskim
Niedobór lekarzy staje się problemem w Niemczech, podczas gdy zagraniczni lekarze często walczą z niemiecką biurokracjąZdjęcie: Sebastian Kahnert/dpa/picture alliance

Minister zdrowia Karl Lauterbach ostrzega, że ciągu najbliższych kilku lat w Niemczech zabraknie 50 tys. lekarzy. W tej chwili przebywa tu około 1,2 mln uchodźców z Ukrainy i 972 tys. uchodźców z Syrii; to dwie największe grupy osób ubiegających się o azyl w Republice Federalnej. Wiele z nich to wysoko wykwalifikowani lekarze. Dlaczego tylko nieliczni mogą wykonywać swój zawód, nawet jeśli przebywają w Niemczech od lat?

Trudne przeszkody dla uchodźców

Ołeksy Ukrainski, 45-letni anestezjolog z Odessy, uzyskał uznanie swojego dyplomu medycznego w Niemczech w 2016 roku. Jego zdaniem obecne procedury dla uchodźców przybywających z Ukrainy do Niemiec stały się dużo trudniejsze do pokonania.

Z badań przeprowadzonych przez dziennik „Die Welt” wynika, że od czasu inwazji Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku, do Niemiec przybyło ponad 1600 lekarzy, z których tylko 187 zdobyło prawo wykonywania zawodu. Aby pomóc w jego uzyskaniu, Ołeksy Ukrainski zaczął organizować bezpłatne webinaria. Prowadzi również swój kanał na Telegramie z 3 tys. członków, którzy szukają porady na temat uporania się z zawiłościami długiego procesu zdobycia pozwolenia.

– Wtedy musiałem tylko przetłumaczyć swój dyplom – mówi w wywiadzie dla DW. – Teraz chętni muszą przedkładać dokumenty opisujące szczegółowo każdy aspekt ich edukacji zawodowej. Nawet jeśli ich uniwersytet nie znajduje się w strefie działań wojennych i otrzymają te dokumenty, ich przetłumaczenie może potrwać sześć miesięcy i kosztować tysiące euro. Dla ludzi, których domy zostały zniszczone, którzy nie mają dosłownie nic, poza jedną walizką, może to być przeszkoda nie do pokonania.

„Teraz chętni muszą przedkładać dokumenty opisujące szczegółowo każdy aspekt ich edukacji zawodowej”Zdjęcie: picture-alliance/dpa/W. Grubitzsch

Szesnaście różnych uregulowań

Ale nawet jeśli dokumenty zostały przetłumaczone, a ich posiadacz zdał test ze znajomości języka niemieckiego, otworzenie własnego gabinetu lub podjęcie pracy w szpitalu nie jest takie łatwe. Kolejną częścią procesu jest uznanie jego wykształcenia za równoważne z niemieckim, potwierdzonym dyplomem lekarza. Ponieważ wymagania dotyczące liczby egzaminów teoretycznych i doświadczenia zawodowego różnią się w zależności od kraju związkowego, większość zagranicznych lekarzy musi zrekompensować te różnice, odbywając staże i zdając egzaminy lub robiąc jedno i drugie.

Polityka zdrowotna w Niemczech leży w gestii szesnastu krajów związkowych. Każdy z nich ma inne standardy, które muszą spełnić zagraniczni lekarze. – Większość ludzi, powiedziałbym, że około 80 procent na moim kanale na Telegramie, to kobiety z dziećmi w wieku od 35 do 45 lat. Ich mężowie musieli pozostać w Ukrainie, ponieważ są w wieku poborowym – mówi Ołeksy Ukrainski.

– Muszą opiekować się dziećmi, przygotowując się do egzaminów. Albo weźmy na przykład starszych lekarzy: 50-letni dermatolog, który praktykuje od 20 lat, ale studia od dawna ma już za sobą, nie może łatwo zdać egzaminu z chorób wewnętrznych, który w Niemczech jest obliczony na 22-letnich studentów.

Jak zauważa: - Ten proces może ciągnąć się przez wiele miesięcy, a nawet lat. W międzyczasie można pracować jako opiekun, jeśli ma się szczęście, albo, jeśli nie, w supermarkecie lub pizzerii.

Rostock: strajk ostrzegawczy lekarzy domagających się podwyżek i lepszych warunków pracyZdjęcie: Jens Büttner/dpa/picture alliance

Apel o ograniczenie biurokracji

Marburger Bund, największy niemiecki związek zawodowy lekarzy, też krytykuje system uznawania dyplomów zagranicznych lekarzy. Procedura jest niesłychanie powolna, między innymi dlatego, że istnieje tylko jeden urząd zajmujący się oceną zagranicznych kwalifikacji medycznych, który jest boleśnie niedofinansowany i ma zbyt mało personelu.

– Urząd Oceny Zawodów Medycznych (GfG) w Bonn potrzebuje więcej pracowników, mniej biurokracji, lepszej cyfryzacji procedur i więcej standaryzacji w 16 krajach związkowych – powiedział DW rzecznik Marburger Bund.

Hans-Joerg Freese krytykuje to, że nawet po długim okresie wyczekiwania przez zagranicznych lekarzy na wyznaczenie im terminu egzaminu, często otrzymują licencję na wykonywanie zawodu tylko na dwa lata, po których mogą znowu stać się bezrobotni. Dzieje się tak nawet jeśli ich pracodawca bardzo chce ich zatrzymać u siebie.

 

Co najmniej rok czekania

Nibras Soubh, kardiolog z Syrii, który pracuje w Klinice Uniwersyteckiej w Getyndze, miał podobne doświadczenia. Podobnie jak związek Marburger Bund, wzywa on do ujednolicenia procedury dla całych Niemiec. Zagraniczni lekarze „muszą ubiegać się o pozwolenie na wykonywanie zawodu w lokalnych władzach poszczególnych krajów związkowych, które mają własne przepisy. A te mogą się znacznie różnić od siebie, począwszy od wymaganych dokumentów, poprzez rodzaj tłumaczenia i jego uznania, a skończywszy na dostępnych ścieżkach wydawania licencji i strukturach egzaminacyjnych”, jak napisał w odpowiedzi na zapytanie DW.

Nibras Soubh przybył do Niemiec w 2016 roku, w czasie gdy setki tysięcy Syryjczyków uciekało przed wojną domową w ich ojczyźnie. Według Daniela Terzenbacha, pełnomocnika niemieckiego rządu ds. integracji uchodźców na rynku pracy, 70 procent z nich znalazło pracę w Niemczech. Nibras Soubh jest jednym z nich. Jest on członkiem SyGAAD (Syryjskiego Stowarzyszenia Lekarzy i Farmaceutów w Niemczech), które w ubiegłym roku przeprowadziło ankietę w północnych Niemczech. Ujawniła ona, że 30 procent wnioskodawców czeka co najmniej rok na uznanie ich kwalifikacji.

Ukraina: psycholog na froncie

03:20

This browser does not support the video element.

Komplikacje przez nastroje antyimigracyjne

Także na syryjskich lekarzy wywierana jest presja, aby uzyskali pozwolenie, tymczasem apele o więcej deportacji stają się coraz głośniejsze. Po śmiertelnym ataku nożownika w Solingen w sierpniu tego roku, dokonanym przez Syryjczyka ubiegającego się o azyl w Niemczech, konserwatywni politycy wezwali do zaprzestania przyjmowania syryjskich uchodźców i deportacji do Syrii osób, których wnioski azylowe zostały odrzucone. Obecnie deportacje do tego kraju nie są możliwe.

Chociaż według doniesień niemieckich mediów każdego roku do zawodu lekarza trafia coraz więcej migrantów, ich liczba nie jest wystarczająca, aby nadążyć za zmianami demograficznymi. Dzieje się tak między innymi dlatego, że więcej lekarzy odchodzi na emeryturę niż wchodzi do zawodu. Ponadto duża liczba lekarzy zaczęła pracować w niepełnym wymiarze godzin. Według raportu drugiego programu niemieckiej telewizji publicznej ZDF w 2023 roku tylko 85 procent lekarzy ogólnych będzie nadal pracować w pełnym wymiarze godzin. W 2009 roku ich odsetek wynosił jeszcze 98 procent.

Lekarze nie są również równomiernie rozsiani po całych Niemczech. Na obszarach miejskich występuje nadpodaż specjalistów, podczas gdy Niemcy na wsi czasami muszą pokonywać duże odległości, aby zobaczyć się z lekarzem rodzinnym. – Jest zatem więcej niż niedopuszczalne stawianie niepotrzebnych przeszkód na drodze lekarzy wykształconych za granicą – zaznacza Hans-Joerg Freese ze związku Marburger Bund.

Artykuł ukazał się pierwotnie nad stronach Redakcji Niemieckiej DW.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>