Niemcy. DAX bije rekordy mimo widma recesji
3 grudnia 2024Dane ekonomiczne z ostatnich kilku tygodni mówią same za siebie: gospodarka Niemiec kurczy się, a po lekkim ożywieniu latem trend znów jest spadkowy. Mowa jest o recesji.
W ubiegłym tygodniu Federalny Urząd Statystyczny w Wiesbaden poinformował o znacznym spadku zamówień przemysłowych – o 3,7 proc. w porównaniu z poprzednim miesiącem. Spadek ten wynika niemal wyłącznie z braku dużych zamówień, co zniekształca obraz sytuacji. Niemniej jednak w najnowszej ankiecie przeprowadzonej przez instytut Ifo większość firm stwierdziła, że ich portfele zamówień są „zbyt małe”.
– W rezultacie coraz więcej firm prawdopodobnie zmniejszy swoją produkcję w nadchodzących miesiącach, aby dostosować ją do bieżącego napływu zamówień – mówi ekonomista Ralph Solveen z Commerzbanku. – To prawdopodobnie przyczyni się do tego, że niemiecka gospodarka będzie nadal nieznacznie kurczyć się w zimowym półroczu.
DAX najwyżej w historii
Pomimo tych raczej ponurych perspektyw, niemiecki indeks akcji DAX, najważniejszy niemiecki barometr giełdy we Frankfurcie nad Menem, bije w tym tygodniu nowe rekordy. We wtorek (03.12.2024) wiodący indeks przekroczył swoje maksimum z końca lipca, a przed południem nawet osiągnął rekord wszech czasów: 20 038,01 punktów. Jak to do siebie pasuje?
Z jednej strony można wykazać, że pod koniec roku ceny na rynkach akcji często ponownie rosną. Istnieją ku temu różne powody. Jednym z nich jest to, że na przykład niektóre fundusze próbują kupować akcje, które osiągają dobre wyniki w ciągu roku, aby uatrakcyjnić swój produkt, co jest znane również jako window-dressing.
Inwestorzy koncentrują się na bankach centralnych
Główną przyczyną są jednak zmienione oczekiwania inwestorów wobec banków centralnych. Wynika to częściowo z obecnej trudnej sytuacji gospodarczej. – Chociaż miękkie wskaźniki ustabilizowały się ostatnio na niskim poziomie, słabe środowisko makroekonomiczne nie uzasadnia już podwyżek stóp procentowych – mówi Carsten Brzeski, główny ekonomista ING.
Innymi słowy, maksymalny poziom stóp procentowych mógł już zostać przekroczony. Niektórzy obserwatorzy przewidują nawet, że główne banki centralne, jak amerykańska Rezerwa Federalna i Europejski Bank Centralny, mogą w przyszłym roku ponownie obniżyć stopy procentowe.
W walce z inflacją oba banki centralne gwałtownie podniosły stopy procentowe w ciągu ostatniego półtora roku. Europejski Bank Centralny dokręcił śrubę stóp procentowych dziesięć razy z rzędu w celu opanowania wysokiej inflacji. Pożądany efekt: rosnące stopy procentowe sprawiają, że kredyty stają się droższe, wydatki i inwestycje spadają, a wraz z nimi – popyt. To z kolei powinno ostatecznie doprowadzić do spadku cen, czyli niższej inflacji. Spowolnienie gospodarcze, które zwykle temu towarzyszy, jest jednym z powodów, dla których rynki akcji mogą znaleźć się pod presją w fazach rosnących stóp procentowych. Krótko mówiąc, perspektywy biznesowe i zyski spółek po prostu na tym cierpią.
Z drugiej strony, wysokie stopy procentowe sprawiają, że obligacje są bardziej lukratywne dla inwestorów. Dzieje się tak, ponieważ ich oprocentowanie zwykle rośnie wraz z ogólnym wzrostem stóp procentowych. Dlatego też wielu inwestorów decyduje się na wycofanie się z rynków akcji i zainwestowanie środków w obligacje. Dzieje się tak, ponieważ ponownie oferowane są tam atrakcyjne zwroty. Ryzyko jest również niższe, przynajmniej w przypadku wielu obligacji skarbowych.
Inwestorzy prawdopodobnie „wyceniają” obecnie perspektywę spadku stóp procentowych, co zwiększa popyt na akcje. Jeśli prawidłowo oceniają sytuację, rynki akcji antycypują w ten sposób przyszły rozwój wydarzeń.
Niebezpieczeństwo krachu zażegnane?
Obecnie nie ma jednak żadnej pewności, że tak się faktycznie stanie. Dalsze kroki EBC będą zależeć głównie od tego, jak rozwinie się inflacja w strefie euro, to znaczy czy i kiedy ponownie zbliży się do docelowego poziomu 2 proc. A to z kolei zależy od tego, czy i w jakim stopniu stosunkowo wysokie wynagrodzenia będą miały wpływ na ceny.
Ze względu na znaczną utratę siły nabywczej nie ma oznak spirali cenowo-płacowej, w której ceny i płace wzajemnie się napędzają. Niemniej jednak „ostatnia mila”, jak to niedawno ujął prezes Bundesbanku Joachim Nagel, „może być najtrudniejsza”. Innymi słowy, ponowne obniżenie wysokiej inflacji jest stosunkowo łatwiejsze niż podjęcie ostatnich kroków w kierunku faktycznego celu inflacyjnego. A ten dla EBC wynosi około dwóch procent.
Rajd na giełdzie może zatem szybko się skończyć, jeśli okaże się, że banki centralne nie dotarły jeszcze do celu swojej walki z inflacją. Lub jeśli konflikty i kryzysy geopolityczne będą nadal eskalować.