Niemcy. Domy opieki bronią się przed lockdownem
23 października 2020Ku zaskoczeniu odwiedzających, drzwi ewangelickiego ośrodka opieki Lore-Malsch w Monachium są nadal otwarte. − Dostajemy telefony, dużo telefonów − mówi dyrektor ośrodka Jan Steinbach. Ludzie pytali, czy mogą jeszcze odwiedzić swoich bliskich, mimo że w całym kraju rośnie liczba infekcji.
Kwestia regulacji odwiedzin jest dla domów opieki prawdziwym dylematem. Zezwalając na wizyty, placówki te ryzykują narażeniem mieszkańców na Covid -19. Z kolei odmawianie mieszkańcom domów opieki wizyt rodziny może z powodu izolacji doprowadzić do pogorszenia ich stanu zdrowia. W tej sytuacji trudno zatem mówić o dobrych czy złych rozwiązaniach. Podczas pierwszej fali pandemii w marcu i kwietniu, większość krajów związkowych zdecydowała się albo całkowicie wstrzymać wizyty albo je przynajmniej drastycznie ograniczyć.
− Domy opieki podczas pierwszej fali już na ogół posiadały wypracowane koncepcje higieny. Ale były, również jeśli chodzi o sprzęt ochronny, bardziej przystosowane do fali zachorowań na grypę, a nie na taką pandemię jak mamy teraz − mówi DW Bernd Tews, dyrektor zarządzający Niemieckiego Związku Prywatnych Zakładów Usług Socjalnych (bpa).
− W rezultacie, w bardzo krótkim czasie sytuacja stała się trudna we wszystkich placówkach służby zdrowia. Nie mieliśmy masek, środków dezynfekujących i rękawic. Cały sprzęt ochronny, który był niezbędny, nie istniał i nie był dostępny na rynku światowym – dodał.
Jeszcze na początku roku bpa publicznie krytykowała brak sprzętu, ale obecnie sytuacja uległa poprawie. Obecnie niemieckie placówki opieki są znacznie lepiej wyposażone i przygotowane do drugiej fali pandemii, powiedział Tews. Ponadto istnieje obietnica przeprowadzenia szybkich 20-minutowych testów antygenowych u odwiedzających. To daje poczucie pewności, że domy opieki dalej będą otwarte dla odwiedzających. Jednak z dwoma wyjątkami: gdyby doszło do poważnego wybuchu pandemii w regionie oraz do przypadków infekcji w samym ośrodku.
Widmo długiej zimy
Jan Steinbach, dyrektor ośrodka opieki w Lore-Malsch w Monachium również był zmuszony wiosną do drastycznego ograniczenia wizyt. Teraz oprócz możliwości kontaktowania się przy pomocy wideo, ośrodek posiada także bezpieczne pomieszczenie dla gości, w którym mogą spotykać się z najbliższymi oddzieleni od nich ścianą z pleksiglasu. Goście dezynfekują ręce przy wejściu i mają mierzoną temperaturę. W całym budynku, również w pokojach prywatnych muszą być noszone maseczki ochronne, nawet jeśli jest to dla personelu ośrodka trudne do skontrolowania.
Aby uspokoić swoich pracowników, Jan Steinbach w każdy poniedziałek oferuje im bezpłatne testy na koronawirusa. Jest to ważne także ze względu na układanie list dyżurów. – Teraz, gdy zacznie się zima, każdy kto ma katar obawia się, że to może być Covid-19 – mówi. Nie ukrywa, że „to całkiem możliwe, że będzie coraz trudniej utrzymać obsługę pensjonariuszy z pomocą stałych pracowników. Wciąż się to udaje, ale zanim zima skończy się w marcu, to jeszcze długo potrwa”.
Tylko dwóch odwiedzających dziennie
W Koblencji w Nadrenii-Palatynacie w należącym do Caritas katolickim domu spokojnej starości św. Elżbiety zezwala się na odwiedziny dwóch osób dziennie, nie więcej. Odwiedzający mogą również zostać tak długo, jak chcą. Dwóch gości dziennie – może to wydawać się mało, ale dyrektor domu, Raphael Kloeppel, uważa, że przy 164 mieszkańcach sprawy mogą szybko przyjąć niewłaściwy obrót.
Ograniczenia z marca i kwietnia przyniosły znaczące zmiany dla mieszkańców tej placówki. Większość dnia spędzali w swoich pokojach i odwiedzał ich wyłącznie personel. Ograniczone zostały wspólne zajęcia oraz posiłki. Także wtedy, gdy Kloeppel podkreślał wyjątkową odporność niektórych mieszkańców, a oni żartowali, że przeżyli wojnę i dlatego wytrzymają w swoich pokojach przez kilka tygodni, jednak zauważył, jak bardzo te dwa miesiące izolacji odbiły się na mieszkańcach placówki. − Zauważyłem podczas lockdownu, który trwał stosunkowo długo, że część pensjonariuszy była fizycznie osłabiona. Brakowało kontaktów i bodźców. Ta bierna egzystencja przyspieszyła u wielu proces starzenia – wspomina Raphael Kloeppel.
„Wszystko inne byłoby nieetyczne”
Zarówno dyrektor domu opieki Caritas w Koblencji, jak i dyrektor ewangelickiego ośrodka w Monachium są zgodni co do tego, że bez względu na przyjęte przepisy dotyczące odwiedzin zawsze trzeba uwzględnić wyjątki. – Denerwuję się, gdy czytam w prasie, że w domach opieki wielu ludzi umiera samotnie, nie widząc swoich najbliższych – mówi Jan Steinbach. I dodaje, że „u nich tak nie było”. W fazach, gdy mieszkaniec znajdował się już pod opieką paliatywną, zawsze mogli go odwiedzać krewni. – Wszystko inne byłoby nieetyczne – uważa Steinbach.
Natomiast w ośrodku w Koblencji pensjonariusze z COVID-19 byli odizolowani od pozostałych mieszkańców; również po to, aby mogli przyjmować gości także wtedy, gdy byli bardzo chorzy. − Krewni musieli nosić kompletny strój ochronny: chełm i fartuch ochronny, buty, rękawice i maskę na twarz, a następnie mogli ponownie odwiedzić swoich bliskich − mówi Raphael Kloeppel. Jedna kobieta zmarła w ten sposób, ale przynajmniej miała przy sobie dzieci. Tak musi być. Koronawirus lub nie, trzeba uszanować ludzki wymiar tej sytuacji.