Niemcy: ekoenergia kontra ekorolnictwo
17 lutego 2014Wszystkich terenów rolniczych w Niemczech jest ogółem 18 mln hektarów, z czego 7 proc. uprawiana jest metodami naturalnymi. Pomimo, że rośnie popyt na zdrową żywność, rolnicy ekologiczni nie mają z tego wielkich korzyści finansowych. Średnia ich zarobków wręcz spadła w ostatnich latach.
Uchwalona w okresie rządów socjaldemokratów SPD i partii Zielonych w 2000 roku „Ustawa o energiach odnawialnych” (EEG) przewidywała uprawy wieloletnich roślin energetycznych z przeznaczeniem na biomasę czy produkcję biopaliw jako ciekawą alternatywę dla gospodarstw rolnych. Przewodniczący Zrzeszenia Producentów Żywności Ekologicznej (BÖLW) Stefan Zwoll uważa, że to dobry pomysł. Lecz z czasem uprawa roślin energetycznych zaczęła konkurować z produkcją ekologiczną żywności. – Tymczasem mamy prawie 8000 biogazowni w całym kraju i sądzę, że to powinno wystarczyć – uważa Zwoll. Niemcy są światowym liderem w tej branży.
Producenci żywności pozostają w tyle
Biogazownie rolnicze miały zagwarantowane przez 20 lat stałe ceny skupu za dostarczany prąd. Kukurydza czy rzepak do produkcji energii pochodzą z okolic biogazowni. Gdyby przeliczyć subsydia państwowe, wyszłoby, że państwo płaci rolnikom za wytwarzanie ekoenergii 2000 euro rocznie. – W tym nie mogą dorównać im rolnicy z innych branż sektora ekologicznego, jak producenci owoców, hodowcy czy inni producenci żywności ekologicznej – mówi Stefan Zwoll w rozmowie z Deutsche Welle.
W wyniku wzrostu produkcji roślin energetycznych poszły w górę ceny terenów rolniczych uprawianych metodami naturalnymi jak i konwencjonalnymi. Lecz nikłe zyski ekorolników mają jeszcze inne przyczyny, wyjaśnia Zwoll. – Na całym świecie rosną też ceny surowców rolniczych. Dlatego różnica w dochodach uzyskanych ze sprzedaży produktów rolniczych wyprodukowanych metodami naturalnymi i konwencjonalnymi jest coraz mniejsza.
Dosyć marnotrawstwa żywności
Helmut Lamp krytykuje dokonywanie pochopnych ocen tego typu problemów. Niemiecki rolnik i prezes Zrzeszenia Producentów Ekoenergii (Bundesverband BioEnergie e.V.) jest przeciwny rozgrywaniu przeciwko sobie producentów ekoprądu i ekożywności. – Nie da się ich podzielić na dwie grupy – mówi podkreślając, że jedni i drudzy są ważni i potrzebni. Lamp uważa, że kwestię wzrostu cen terenów rolniczych należy postrzegać w sposób bardziej zróżnicowany. W niektórych regionach wiele terenów uprawnych leży odłogiem, w innych walczy się o każdy hektar konkurując ceną. Lamp twierdzi też w rozmowie z Deutsche Welle, że należy w prowadzonej dyskusji uwzględnić historyczne uwarunkowania rozwóju rolnictwa. – Dzisiaj uprawiamy rośliny energetyczne na terenach, które od 2009 roku z powodu nadprodukcji leżały odłogiem. W całym kraju było ich 1,4 mln hektarów. Teraz bioenergia potrzebuje 2 mln hektarów – wyjaśnia. Niemiecki rolnik mówi, że całe życie borykał się z nadprodukcją. Dlatego uważa, że najwyższy czas ukrócić marnotrawstwo żywności. – Każdy obywatel wyrzuca u nas co roku do śmietnika 82 kg żywności. Tak nie może być – zaznacza.
Bez ekoenergii nie osiągniemy celów klimatycznych
Ograniczenie produkcji roślin na cele energetyczne jest iluzoryczne, twierdzi Lamp. I tak już nie buduje się więcej biogazowi, mówi. – Bez ekoenergii pokrzyżujemy wszystkie rządowe plany służące ochronie klimatu, do których przychyliły się przecież wszystkie ugrupowania polityczne. W ostatnich latach udało nam się obniżyć o 20 mln ton poziom emisji dwutlenku węgla – wyjaśnia Lamp. Obecnie poziom emisji CO2 wynosi ok. 930 mln ton rocznie. Do 2020 przewidziana jest redukcja do poziomu 750 mln ton.
Aby uzyskać korzystniejsze ceny za swoje produkty, ekoproducenci powinni się zrzeszać, uważa niemiecki rolnik. W minionych latach dokonali tego producenci mleka. – W ten sposób cena za litr wzrosła z 24 centów do 40 centów, ponieważ w dużej grupie udało się wywrzeć presję na handlu, który zaczął dostawców lepiej traktować – mówi Lamp.
Za mało badań nad produkcją ekologiczną
Helmut Lamp, jako przedstawiciel producentów ekoenergii i Stefan Zwoll reprezentujący producentów ekożywności wskazują w rozmowie z Deutsche Welle na konieczność zwiększenia nakładów na badania w obydwu branżach. – Na badania w zakresie rolnictwa konwencjonalnego wydano dotychczas miliardy marek a potem euro. Chcemy, żeby co najmniej 6 do 7 proc. z tych pieniędzy przeznaczać na badania rolnictwa ekologicznego. Obecnie jest to tylko jeden procent – mówi Zwoll.
Podobnie jest w branży ekoenergii. – Rolnicy uprawiający rośliny energetyczne pokrywają zapotrzebowanie na 70 proc. surowców do produkcji energii odnawialnych. Lecz tylko 15 procent środków na badania związane z energetyką przeznacza się na ten cel – mówi Lamp. Pomimo boomu w ekoprodukcji i wytyczonych celów klimatycznych, w badaniach naukowych traktuje się produkcję ekologiczną jeszcze po macoszemu.
Andrea Lueg / Barbara Cöllen
red. odp.: Elżbieta Stasik