1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemcy i Chiny. Napięcia w relacjach po 50 latach stosunków

Matthias von Hein
10 października 2022

Mao i rewolucja kulturalna, Xi Jinping i rywalizacja systemowa – pomiędzy nimi leży 50 lat stosunków między Niemcami a Chinami. Nierówni partnerzy w gospodarczym boomie coraz bardziej oddalają się od siebie.

Fabryka Volkswagena w Chinach, brama wjazdowa
Fabryka Volkswagena w ChinachZdjęcie: Stephan Scheuer/picture alliance/dpa

Niemieckie Ministerstwo Spraw Zagranicznych pisze na swojej stronie internetowej o „wielkiej różnorodności i gęstości” w stosunkach niemiecko-chińskich – 50 lat po tym, jak ówczesny minister spraw zagranicznych Walter Scheel i jego chiński odpowiednik Ji Pengfei wymienili 11 października 1972 roku w Pekinie dokumenty wzajemnego uznania dyplomatycznego.

Pół wieku później „różnorodność i gęstość” relacji znajduje odzwierciedlenie także w ponad stu partnerstwach między niemieckimi i chińskimi miastami. Jak choćby ta między Duisburgiem a Wuhan, które różnią się wielkością jak Niemcy i Chiny: z niespełna pół milionem mieszkańców w Duisburgu i ponad ośmioma milionami w Wuhan. Duisburg utworzył specjalny wydział ds. Chin, aby jeszcze bardziej zintensyfikować relacje. Przy czym stosunki i tak są już bliskie.

Zoo w Duisburgu jest dumne nie tylko ze swoich czerwonych pand, ale przede wszystkim z ogrodu chińskiego. Z pawilonem wodnym, łukowym mostem i posągami lwów był prezentem od bliźniaczego miasta Wuhan. Uniwersytet Duisburg-Essen utrzymuje współpracę uniwersytecką z chińskimi partnerami.

Ale przede wszystkim Duisburg stał się węzłem komunikacyjnym na nowym Jedwabnym Szlaku. Co tydzień z Chin przyjeżdża 60 pociągów towarowych. Gdy w 2014 roku na dworzec w Duisburgu wjechał pierwszy pociąg z Dalekiego Wschodu, udekorowany girlandami, na peronie stała głowa państwa i lider partii Chin Xi Jinping w towarzystwie ówczesnego ministra spraw zagranicznych Sigmara Gabriela. Teraz jednak są to już obrazy z minionej epoki.

Zmiana politycznego wiatru

Polityczny wiatr się zmienił i stosunki stały się znacznie bardziej szorstkie. W przeszłości najróżniejsze delegacje z obu stron pływały tam i z powrotem między Niemcami a Chinami jak czółenka tkaczy. Dziś spotkania niemieckich i chińskich polityków stały się rzadkością. Ma to również związek z pandemią, rygorystyczną strategią Chin „zero COVID” i restrykcyjnymi przepisami wjazdowymi. Ale nie tylko.

Ma to związek głównie z faktem, że w ostatnich latach w stosunkach między oboma krajami elementy partnerstwa i konkurencji zeszły na dalszy plan. Zamiast tego na pierwszy plan coraz bardziej zaczęła się wysuwać rywalizacja systemowa.

Poprzez groźne gesty Chin wobec Tajwanu, prześladowanie mniejszości ujgurskiej, masowe represje wobec ruchu demokratycznego w Hongkongu czy agresywne działania Pekinu na Morzu Południowochińskim rośnie źródło konfliktu z Chinami. A zapasy podobieństw topnieją.

Różnice interesów pomiędzy chińskimi i międzynarodowymi partnerami w spółkach joint venture w Chinach zwykło się opisywać obrazkiem: „Śpiący w tym samym łóżku, ale śniący różne sny”. Aby pozostać przy obrazie: wygląda na to, że Niemcy i Chiny ustawiły swoje łóżka w różnych pokojach.

Gerhard Schroeder w Chinach podczas otwarcia w 2002 r. kolei Transrapid. Teraz spotkania polityków obu państw są sporadyczneZdjęcie: Martin_Athenstädt/dpa/dpaweb/picture-alliance

Rywalizacja wielkich mocarstw

Chiny, dążąc do stania się centrum światowego porządku, automatycznie wchodzą w konflikt z dotychczasowym hegemonem – USA. Problem dla Berlina: ten konflikt rozwija się między najważniejszym partnerem gospodarczym Niemiec a ich najpotężniejszym sojusznikiem. Ekspert ds. Chin Bernhard Bartsch zauważa: „Niemcy i Europa znajdują się w sytuacji, w której coraz częściej zadawane jest pytanie: po czyjej jesteś stronie?”.

– W czasach Merkel Berlin starał się nie dać przymusić do podjęcia takiej decyzji – mówi ekspert. Teraz jednak coraz trudniej jest jej uniknąć. – Politycznym określeniem na relacje Niemiec z Chinami i z USA jest ich nierównorzędność. Znacznie bliżej nam do USA niż do Chin. Niemniej jednak nie chcemy pozwolić, aby możliwości, jakie dają relacje z Chinami, zostały zmarnowane – wyjaśnia Bernhard Bartsch.

Walka o dystans

Tymczasem staje się jasne, że Berlin dystansuje się od Chin. Robert Habeck, minister gospodarki i wicekanclerz z ramienia Zielonych, zapowiedział już „bardziej zdecydowaną politykę handlową” wobec Chin. Na zakończenie konferencji ministrów handlu G7 w połowie września Habeck oświadczył: „skończyła się naiwność wobec Chin”.

Już pod koniec maja Habeck odmówił Grupie VW gwarancji na inwestycje w Chinach. Dla gospodarki był to szok. Przez dziesiątki lat biznes w Chinach był ułatwiany dzięki gwarancjom inwestycyjnym i eksportowym. W ostatnich dziesięcioleciach stosunki niemiecko-chińskie były przede wszystkim stosunkami gospodarczymi i to kwitnącymi. Szefom niemieckich rządów w podróżach do Chin regularnie towarzyszyły duże delegacje biznesowe; celebrowano podpisywanie nowych projektów współpracy. W Chinach działa dziś ponad 5000 niemieckich firm, które zainwestowały tam około 90 mld euro.

Dziś nastrój jest przygnębiający. W przedstawionym w połowie września stanowisku Europejska Izba Handlowa w Chinach skarżyła się, że biznes staje się coraz bardziej upolityczniony. „Podczas gdy Chiny kiedyś kształtowały globalizację, obecnie kraj ten jest postrzegany jako mniej przewidywalny, mniej wiarygodny i mniej wydajny” – czytamy w dokumencie Izby.

„Żyjemy obok siebie”

Prezes Izby Joerg Wuttke ubolewa w rozmowie z DW, że „Europejczycy i Chińczycy nie mogą już prawie wymieniać się pomysłami. Mało który chiński dygnitarz lata do Europy. To było zawsze niesamowicie ważne dla sprawdzenia, jak wygląda rzeczywistość.” I odwrotnie, coraz mniej niemieckich studentów ciągnie do Chin. „To znaczy: żyjemy obok siebie” – podsumowuje Wuttke.

Jako członkini niemiecko-chińskiej grupy parlamentarnej, posłanka SPD Dagmar Schmidt mogła obserwować to wyobcowanie z pierwszej ręki. – Gdy zostałam przewodniczącą w 2014 roku, wciąż mieliśmy bardzo żywą wymianę. Przyjmowaliśmy wiele delegacji z Chin, proponowaliśmy rozmowy, prowadziliśmy dyskusje. To zawsze było bardzo wzbogacające – wspomina w rozmowie z DW. Ale potem spotkania stały się rzadsze i nudniejsze. Ludzie nie mówili już tak swobodnie, zaczęli odczytywać notatki; wszystko było znacznie bardziej kontrolowane. Wraz z pandemią wymiana uległa dalszemu pogorszeniu. Sporadyczne wideokonferencje nie mają tej samej jakości, co wymiana twarzą w twarz.

To prawda, że Europa i Chiny znajdują się na przeciwległych krańcach wspólnego kontynentu. A jednak, w 50. rocznicę nawiązania stosunków dyplomatycznych, wydaje się, że oddalają się one od siebie jeszcze bardziej.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>

Szlak Niemcy-Chiny przez Rosję. Tu nie ma sankcji

02:15

This browser does not support the video element.