Niemcy i Polska w oczach kanclerz Niemiec
1 września 2009Werner Sonne: Pani kanclerz, na żaden inny kraj przeszłość nie kładzie się takim cieniem, jak na Polskę; dlatego z żadnym z innych państw nasze stosunki nie są nadal tak trudne. Jak można temu przeciwdziałać, z jakim przesłaniem jedzie Pani do Gdańska?
Angela Merkel: Oczywiście bardzo cieszę się z tego, że dziś, jako kanclerz, śladem poprzednich kanclerzy mogę jechać do Polski jako partner, i – jak wolno mi chyba powiedzieć – z którą pozostajemy w przyjacielskich stosunkach, w których nadal wielką rolę odgrywa historia obu naszych państw. Dlatego też niezwykle często rozmawiam z Donaldem Tuskiem o historii polsko-niemieckiej, z których wiem, że – z jednej strony – jako Republika Federalna jesteśmy nowymi Niemcami, lecz z drugiej – że nie wolno nam bez przerwy rozdrapywać ran.
W.S.: W minionych latach panowała prawdziwa epoka lodowcowa. Czy wraz z nowym rządem w Polsce należy ona do przeszłości?
A.M.: Jak sądzę, podjęliśmy teraz ważne kroki. Za istotną kwestię uważam forsowanie polsko-niemieckiej wymiany młodzieżowej; w ubiegłym roku przeprowadziliśmy polsko-niemieckie konsultacje rządowe, w ramach których na poważnym szczeblu, obejmującym osiem resortów, realizowaliśmy projekty z zakresu współpracy. Tymczasem trwa praca nad polsko-niemieckim podręcznikiem historii, znanym już z Francji. Uważam też, że liczne działania, podejmowane bezustannie także na przykład przez ministra spraw zagranicznych ze polskim kolegą resortowym, doprowadziły ponownie do budowy zaufania po tym częściowo trudnym okresie.
W.S.: Jako zło wszechczasów przedstawiano w NRD ruch „Solidarności“. Jak odbierała to Pani, wówczas jako młoda kobieta, obywatelka NRD?
A.M.: Tak, przeżywałam to. Byłam zachwycona „Solidarnością“, pojechałam nawet do Polski. Rozmawiałam z jej licznymi członkami, mieli wówczas wydawnictwa drugiego obiegu, pragnienie nauki – oczywiście stan wojenny wywołał szok. To były bardzo zadziwiające czasy i my, w NRD, trzymaliśmy za Polaków kciuki.“
W.S.: A to ciekawe: Pani była już zatem raz w Gdańsku; przeżywała to jako świadek historii! Czy myślała wówczas Pani o tym, co z tego wyniknie? Czy pokusiła się Pani o wizję przyszłości?
A.M.: Nie, nie miałam konkretnej wizji. Obawiałam się, tego, jak to się może skończyć. Jako czternastolatka przeżywałam Praską Wiosnę, z którą się tak brutalnie rozprawiono. Ale w Polsce był to potężny ruch oporu, czerpiący siły także z powiązań z Kościołem katolickim. Podróżowałam z NRD do Polski często, odbyłam pielgrzymkę na Jasną Górę, ponieważ mnie to bardzo interesowało. Polacy nie dawali się tak łatwo zbić z tropu, fundament opozycji był niezwykle silny.
W.S.: Patrząc z perspektywy historycznej mówi się często o tym, że „Solidarność“ wyważyła bramę, przyczyniając się w pewien sposób do runięcia muru berlińskiego. Czy to tylko piękny mit, czy rzeczywistość?
A.M.: Nie, oczywiście tak to było. Dlatego dochodziło, że tak powiem, do działań, które wykazały w końcu komunistycznym władcom, że ich czas się kończy. Wielu (opozycjonistów) cierpiało z tego powodu, także i w Polsce wielu przebywało w więzieniu, ale na szczęście w końcu się udało. Była to mieszanka z gospodarczej słabości państw bloku wschodniego i odwagi - i musimy przyznać, że Polacy wykazali tę odwagę.
W.S.: Pani Kanclerz, dziękuję za rozmowę.
rozmawiał: Werner Sonne / jk
red.odp.: Małgorzata Matzke