Niemcy. Jak producenci samochodów radzą sobie z cłami Trumpa
15 maja 2025
Odkąd Donald Trump ponownie wprowadził się do Białego Domu jako prezydent USA trzyma świat w napięciu. Tylko część jego programu dotyczy planów celnych. Jednak już one same doprowadziły do miliardowych strat w wyniku krachów giełdowych i zagrażają podstawom światowego handlu. Dotyczy to zwłaszcza Niemiec, które są uzależnione od eksportu, a w szczególności ich przemysł motoryzacyjny.
Badanie Commerzbanku, którego wyniki podaje agencja informacyjna Reutera, pokazuje wprawdzie, że Niemcy nie sprzedają najwięcej samochodów na rynku północnoamerykańskim. Meksyk, Japonia, Korea Południowa i Kanada dostarczają do USA więcej gotowych samochodów. Według Federalnego Urzędu Statystycznego w 2024 r. Niemcy wyeksportowały około 3,4 mln samochodów osobowych. Ich największym odbiorcą były właśnie Stany Zjednoczone.
Dlatego cła na samochody dotknęłyby „najważniejszy towar eksportowy Niemiec”, jak powiedział prezes Ifo Clemens Fuest, cytowany przez Reutersa: „To samo w sobie stanowi duże obciążenie dla niemieckiej gospodarki”.
„Eksport na zapas”
Od „dnia wyzwolenia”, jak Donald Trump nazwał dzień ogłoszenia swoich planów celnych, można zaobserwować dziwną tendencję: w tej chwili produkuje się i dostarcza do USA więcej samochodów niż wcześniej. Dla eksperta motoryzacyjnego Ferdinanda Dudenhoeffera, dyrektora instytutu Center Automotive Research w Bochum, jest to „eksport na zapas”.
Producenci samochodów chcą „uzupełnić” swoje magazyny w USA, powiedział Dudenhoeffer w rozmowie z DW. Chcą wysłać do USA jak najwięcej pojazdów przed wprowadzeniem grożących im wysokich ceł. Z tego powodu „na krótko nastąpi antycykliczna produkcja”.
Tak samo uważa Stefan Bratzel: producenci samochodów „wysyłali do USA jak najwięcej pojazdów, zanim cła weszły w życie”. Dyrektor Center of Automotive Management (CAM) powiedział DW: - Ostatecznie ceny będą musiały wzrosnąć. Zasadniczo popyt w USA spadnie, a w konsekwencji spadną również obroty i zyski.
Nadzieja w Londynie
Politycy i ekonomiści najbardziej obawiają się nieprzewidywalności polityki Trumpa. Jednak patrząc na to z pozytywnej strony, można by mówić o „elastyczności”, czego dowodem jest nieoczekiwane porozumienie Waszyngtonu z Pekinem. Podobnie jest w przypadku Wielkiej Brytanii.
Według doniesień BBC Waszyngton i Londyn wynegocjowały wstępne porozumienie w sprawie dwustronnych ceł na samochody. Zgodnie z nim stawka celna dla maksymalnie 100 tys. brytyjskich aut zostanie obniżona do 10 procent. Odpowiada to mniej więcej liczbie samochodów wyeksportowanych przez Wielką Brytanię do USA w ubiegłym roku. Jednak od wszystkich samochodów wyeksportowanych powyżej tego limitu zostanie nałożony podatek importowy w wysokości 27,5 procent.
Jest to dość skomplikowane, ale Donald Trump obiecał również, że silniki Rolls-Royce'a i części do samolotów będą mogły być eksportowane z Wielkiej Brytanii do USA bez cła. Jednak według BBC nie jest to jeszcze przesądzone, ponieważ brakuje zgody Kongresu. Prezydent USA nie może samodzielnie zawierać umów handlowych obowiązujących przez długi czas.
Niepewność jako trucizna dla gospodarki
Polityka gospodarcza Trumpa to ciągłe wahania: dziś groźba ceł, jutro moratorium. Czy w ogóle można tak pracować? Nie, twierdzą wszyscy eksperci zapytani przez DW. – Elastyczność to atut, zwłaszcza w przypadku Trumpa – zauważa Stefan Bratzel. Jest ona jednak „trucizną dla producentów i dostawców, którzy muszą inwestować długoterminowo i organizować łańcuchy dostaw”.
Dirk Dohse z Instytutu Gospodarki Światowej (IfW) w Kilonii widzi w niepewności duży problem dla europejskich producentów samochodów. Borykają się oni ponadto z innymi wyzwaniami. Ogólnie wysokie koszty produkcji i brak „atrakcyjnych modeli, zwłaszcza w obszarze elektromobilności” oznaczają również „utratę konkurencyjności w stosunku do chińskich producentw samochodów”.
Aby uniknąć wysokich ceł w dłuższej perspektywie, niektórzy niemieccy producenci samochodów chcą przenieść produkcję do USA. – Audi rozważa nawet budowę tam fabryki. W perspektywie interesująca mogłaby być również wspólna fabryka Audi i Porsche w USA – zaznacza Dirk Dohse w rozmowie z DW.
Koncepcja „podziału pracy”
Jednak inwestycje w USA z pewnością nie są najlepszym sposobem na uniknięcie pułapki celnej, ponieważ aby produkować samochody w Ameryce, też trzeba importować części. Dotyczy to również firm amerykańskich. Wiele części „amerykańskich” samochodów pochodzi z innych krajów. Czy ta koncepcja przemysłowego „podziału pracy” nie została jeszcze dostrzeżona w USA? A może amerykańskich polityków to nie obchodzi?
– Trump nie zrozumiał do końca koncepcji i zalet międzynarodowego podziału pracy – uważa Stefan Bratzel. – Wskutek tego hasło „America First” może poważnie zaszkodzić dobrobytowi USA – podkreślił.
Dirk Dohse ma wrażenie, że „cła i ich różnorodne skutki nie zostały naprawdę dobrze przemyślane. Wskazują na to również ciągłe zmiany w oświadczeniach Trumpa i późniejsze korekty już ogłoszonych ceł”.
Ferdinand Dudenhoeffer jest niemal oburzony myślą, że Donald Trump nie zrozumiał globalnego podziału pracy: „Wszyscy to wiedzą!”. Ma jednak wrażenie, że Donald Trump uważa się za „najmądrzejszego człowieka na świecie. A popełnia największe błędy!”.
Otwierajcie nowe rynki!
W obliczu zawirowań, jakie wywołuje polityka gospodarcza Trumpa, niemieccy producenci samochodów muszą znaleźć odpowiednie rozwiązania. Ferdinand Dudenhoeffer radzi na razie zachować ostrożność: „Poczekajcie! Na razie nie reagujcie!”. Sytuacja nigdy nie była tak niepewna, zdaniem tego eksperta motoryzacyjnego, więc w przyszłych inwestycjach lepiej będzie zwrócić uwagę na Azję.
– Najważniejszym wnioskiem jest większa dywersyfikacja terytorialna produkcji – zgadza się z nim Dirk Dohse. – Przedsiębiorstwa powinny rozszerzyć produkcję na więcej krajów, aby stać się bardziej niezależnymi od przepisów handlowych poszczególnych państw – mówi.
Stephan Bratzel przytacza zasadę „produkuj tam, gdzie sprzedajesz”. Już teraz można zaobserwować, „że coraz więcej wartości dodanej przenosi się do regionów, w których sprzedawane są pojazdy”.
Analityk motoryzacyjny Frank Schwope wspomniał w rozmowie z DW o kolejnej propozycji: – W perspektywie długoterminowej producenci samochodów mogliby zwrócić się w większym stopniu ku obiecującym rynkom w Azji Południowo-Wschodniej, aby zmniejszyć swoją zależność zarówno od Chin, jak i od USA.
Artykuł ukazał się pierwotnie nad stronach Redakcji Niemieckiej DW.