Niemcy. Koalicja kłóci się o budżet
17 marca 2023Niemiecki minister finansów Christian Lindner planował w środę 15 marca przedstawić ramy budżetu państwa na 2024 r.W ostatniej chwili odwołał jednak prezentację. Powodem tego kroku jest spór w koalicji. SPD i Zieloni nie chcą zaakceptować oszczędności, które postuluje Lindner, a które dotyczą wielu wyborczych obietnic obu ugrupowań. „Będziemy musieli jeszcze raz wspólnie w gabinecie porozmawiać o realiach finansowych” – podkreślił minister finansów po odwołaniu prezentacji.
Trudno o kompromis
Lindner jest zdeterminowany, aby przywrócić zapisany w konstytucji hamulec zadłużenia, który w ostatnich latach został zawieszony z powodu pandemii koronawirusa. „Musimy nauczyć się radzić sobie w dostępnych ramach finansowych” – ostrzegł Lindner. Dodał, że należy ustalić finansowe priorytety, gdyż nie da się sfinansować „wszystkiego w tym samym czasie”.
Spory o budżet to nic niezwykłego. Co roku szefowie konkretnych resortów żądają więcej środków, a ministerstwo finansów stara się trzymać pierwotnych założeń. Jednak tym razem różnice są na tyle duże, że trudno na ten moment wyobrazić sobie kompromis. Lindner celowo nie podał nawet nowego terminu prezentacji głównych założeń przyszłego budżetu, żeby utrzymać ministerstwa w niepewności.
Obsługa długu wzrosła dziesięciokrotnie
Dodatkowe wydatki zgłoszone przez poszczególne resorty składają się na kwotę ok. 70 mld euro. Największa część ma zostać przeznaczona na obronność, nowy zasiłek dla dzieci i edukację. Minister Lindner przekonuje, że i bez tych wydatków budżet będzie ciężko domknąć. Po pandemii kasy chorych potrzebują świeżych miliardów na zasypanie deficytów. A z powodu starzenia się niemieckiego społeczeństwa coraz większe koszty generują dopłaty do ubezpieczeń opiekuńczych.
Państwowa kasa cierpi także z powodu podwyżek stóp procentowych. Niemiecki dług szacuje się na ok. 2,5 biliona euro. W tym roku zapłata odsetek od kredytów pochłonie 40 mld euro, dziesięć razy więcej niż dwa lata temu.
Także z tego powodu Christian Lindner nie chce kolejnych pożyczek. Od 2022 r. i tak zgodził się na zaciągnięcie 60 mld euro kredytów na ochronę klimatu, 100 mld euro na obronność i 200 mld na pakiety antykryzysowe dla niemieckich obywateli zmagających się z drastycznie rosnącymi cenami energii.
Wychodzą naturalne różnice koalicjantów
Dla Zielonych długi to również inwestycje w przyszłość. Dlatego już kilka tygodni temu koalicyjny partner
kilka tygodni temu sprzeciwił się planowanym cięciom. Oficjalne pismo do Lindnera, w imieniu wszystkich „zielonych” członków rządu, wysłał minister gospodarki Robert Habeck.
Już na początku koalicyjnych rządów SPD, Zielonych i FDP przewidywano konflikty. SPD i Zieloni to partie lewicowe, dla których ważna jest sprawiedliwość społeczna i ekologia. Obydwie partie opowiadają się za silnym państwem. Gdyby rządziły we dwójkę z pewnością znacznie podniosłyby opodatkowanie najbogatszych obywateli. W wielu kwestiach FDP stoi po drugiej stronie barykady. Liberałowie chcą deregulować, zmniejszać podatki i ciąć wydatki socjalne.
Z powodu tych różnic, tam gdzie liberałowie widzą „problem z wydatkami”, SPD i Zieloni wolą mówić o „problemie z dochodami”. Jednak FDP stanowczo wyklucza podniesienie podatków, więc SPD i Zieloni chcą wyeliminować luki podatkowe i znieść wiele państwowych subwencji.
Miliardowe ulgi podatkowe
Lewicowa część koalicji znalazła sprzymierzeńca w Monice Schnitzer, ekonomistce i przewodniczącej Niemieckiej Rady Ekspertów Gospodarczych. „Dotacje szkodliwe dla klimatu są obciążeniem dla budżetu państwa i opóźniają transformację w kierunku gospodarki neutralnej klimatycznie” – powiedziała w wywiadzie dla dziennika „Die Welt”. Ekspertka wymieniła m.in. ulgi podatkowe, które obecnie obejmują np. naftę, olej napędowy, korzystanie z samochodów służbowych i zwolnienie lotów międzynarodowych z podatku VAT.
Według wstępnych wyliczeń, tylko po zniesieniu tych ulg do budżetu mogłoby wpłynąć ok. 30 mld euro rocznie. Ekonomiści dyskutują również na temat zniesienia ulg podatkowych dla branży gastronomicznej i hotelarskiej, które przyznano w czasie pandemii Covid-19 oraz o zmianach w polityce emerytalnej, co mogłoby zwiększyć dochody budżetowe o kolejne miliardy euro.
Koalicja nie jest zagrożona
FDP nie zamierza jednak ciąć dotacji, z których korzystają jej wyborcy. Nie chce też zrezygnować z przywrócenia hamulca zadłużenia ani pozwolić na podwyżki podatków. Partia i jej lider Christian Lindner znajdują się pod presją po serii fatalnych wyników w wyborach landowych i kiepskich notowaniach sondażowych. Liberałowie nie mogą więc teraz stawiać przyszłości koalicji na ostrzu noża.
Podobnie SPD. W wyniku nowych wyborów socjaldemokraci prawdopodobnie utraciliby władzę. Kanclerz Scholz, który również chce przywrócić hamulec zadłużenia, stara się więc załagodzić sytuację w koalicji. Ostatnio przyznał, że gdy sam był ministrem finansów w gabinecie Angeli Merkel, również musiał przesuwać budżetowe priorytety.
Jeszcze jest czas
Na rozwiązanie budżetowej łamigłówki pozostaje jeszcze względnie dużo czasu. Przedstawienie podstawowych ram to dopiero pierwszy krok. Rząd ma czas do czerwca na szczegółowe opracowanie budżetu, które następnie trafi pod obrady Bundestagu. Ostateczne głosowanie w niemieckim parlamencie odbędzie się dopiero 1 grudnia. Jak pokazuje dotychczasowa praktyka, to na co zgadzają się posłowie zawsze różni się od planów samego rządu.