1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemcy: Konsekwencje wielkiej wody

Alexandra Jarecka11 czerwca 2013

Powódź wyrządziła w Niemczech miliardowe szkody. Wiele ofiar wysokiej wody liczy na pomoc społeczeństwa. Tymczasem powstają wątpliwości, czy poszkodowani w wystarczającym stopniu zabezpieczyli się przed kataklizmem.

A helper walks next to houses which are flooded by the Danube river in Fischerdorf near Deggendorf, southern Germany, on June 11, 2013. AFP PHOTO / CHRISTOF STACHE (Photo credit should read CHRISTOF STACHE/AFP/Getty Images)
Zdjęcie: Christof Stache/AFP/Getty Images

W ostatnich daniach niemieckie media szokują apokaliptycznymi obrazami stojących pod wodą wsi i miast. Dunaj i Łaba zalały niziny niszcząc drogi, ulice i domy, rujnując egzystencję tysięcy mieszkańców. Wysokość strat jest jeszcze trudna do oszacowania. Agencja ratingowa Fitch poinformowała, że koszty tylko z tytułu ubezpieczeń wyniosą między 2,5 a 3 mld. euro.

Katastrofa z minimalnymi skutkami ekonomicznymi

Przy całym tragiźmie panującej sytuacji, dla poszczególnych ofiar powodzi jej następstwa materialne mierzone produktem krajowym brutto są niewielkie. Podobnie było po zamachu terrorystycznym z 11 września 2001 r., powodzi stulecia w 2002 r. czy tsunami w Japonii.

Perwersją katastrof jest tzw. efekt specjalny, zgodnie z którym profity wyciąga z nich cała gospodarka. W myśl zasad ekonomii koszty pomocy oraz odbudowy pozwalają na wypracowanie obrotów, które bez tych katastrof by nie powstały.

Apele o pomoc słuszne czy nie?

Powódź z 2002 roku spowodowała, że wiele osób żyjących na terenach zagrożonych zalaniem ubezpieczyła się, ale ich liczba jest nadal zbyt mała. Według szacunków towarzystw ubezpieczeniowych tylko 1/ 3 budynków na terenach powodziowych jest ubezpieczona. Okazuje się, że wielu Niemców nie jest w stanie płacić wysokiego ubezpieczenia, albo nie ma zwyczajnie na to ochoty. Dlatego uzasadnione wydaje się pytanie, w jakim stopniu społeczeństwo powinno pomóc ofiarom powodzi?

„Ci, którzy nie muszą się zastanowiać nad otwarciem kolejnej butelki drogiego wina, powinni otworzyć swoje serca i portfele”, zachęca prezydent Joachim Gauck niemieckie społeczeństwo do solidarności.

Tymczasem w ekonomii znane jest pojęcie „moral hazard” czyli pokusy nadużycia. Odnosi się ono do osób lub instytucji, które stawiając na pełne ryzyko nie ponoszą konsekwencji swoich działań.

Kto liczy na pomoc godzi się na zagrożenie

Zajwisko to dotyczy wielu niemieckich obywateli.W ostatnich dziesięcioleciach coraz więcej Niemców biorąc na siebie właśnie ryzyko zalania, budowało swoje domy bezpośrednio nad brzegami rzek, ponieważ działki w tych rejonach były tańsze niż gdzie indziej. A i gminy robiły intratne interesy oddając pod zabudowę nadrzeczne pola i błonia, nie dbając o środki czy rozwiązania zapobiegające katastrofom. Zdaniem profesora Thomasa Straubhaara z Instytutu Gospodarki Światowej w Hamburgu (HWWI), osoby liczące na społeczną pomoc gotowe są wziąć na siebie większe zagrożenie. Redukują przy tym do minimum swoje własne wysiłki, nie zabezpieczając się i nie dbając o to, by zapobiec kosztom, jakie wynikną z nastania katastrofy.

Landy i rząd sygnalizują chęć pomocy

Tymczasem rząd Saksonii Anhalckiej zapewnił ofiary powodzi, że otrzymają natychmiastową pomoc przy usuwaniu skutków zniszczenia. - Do naszego kraju zbliża się kolejna fala, tym razem kosztów, których sami nie jesteśmy w stanie pokryć – powiedział premier Rainer Haseloff (CDU) gazecie Rheinische Post, podkreślając, że usunięcie skutków powodzi jest zadaniem narodowym.

Wie o tym minister gospodarki Niemiec Philip Rösler, który opowiedział się za utworzeniem, podobnie jak w 2002 r., wspólnego funduszu pomocowego rządu i krajów związkowych.

Powodzianie mogą zatem ponownie liczyć na solidarność społeczeństwa i władz.

Die Welt, reuters/ Alexandra Jarecka

red. odp.: Elżbieta Stasik

Pomiń następną sekcję Dowiedz się więcej