Niemcy obawiają się seksturystyki z Francji
30 listopada 2013Już teraz wielu Francuzów jest klientami domów publicznych po drugiej stronie granicy. Szczególnie Kraj Saary obawia się, że stanie się celem wzmożonej seksturystyki. Od Metz dzieli Saarbruecken raptem 70 km., Nancy - 120 km. To niewielka fatyga, jeżeli w ten sposób będzie można uniknąć zapłacenia 1500 euro kary za korzystanie z usług prostytutek we Francji, czy wręcz 3000 euro, jeżeli będzie to recydywa.
Mało szczytny tytuł
Nie od dziś zresztą Niemcy uważane są w Europie za "królestwo burdeli". Legalnie działają tu tysiące domów publicznych, prostytucja nie jest karalna, a napływ "świeżego towaru" z krajów Europy środkowo-wschodniej działa bez zakłóceń. Dzień w dzień z usług 400 tys. prostytutek korzysta ok. miliona mężczyzn. Federalny Urząd Statystyczny szacuje obroty tej branży na 14 mld euro rocznie. Dokładnych danych na ten temat jednak nie ma, wszystko to są tylko szacunki.
W porównaniu z Francją Niemcy są więc pod tym względem wyjątkowo liberalne i należy się spodziewać, że jeżeli projekt karalności korzystania z usług prostytutek przejdzie przez Zgromadzenie Narodowe, seksturystyka w kierunku RFN znacznie się nasili.
Węsząc dobry interes w Saarbruecken rozwinął skrzydła niemiecki "król burdeli" Juergen Rudloff, przedsiębiorca ze Stuttgartu. Jest on właścicielem kompleksów nazywanych eufemistycznie "oazami wellnessu" z poszerzoną ofertą usług, czyli gigantycznymi domami publicznymi w Stuttgarcie, Frankfurcie, Grazu i Salzburgu. Obecnie taki przybytek powstaje właśnie w Saarbruecken; dalsze planowane są na wyspie Sylt i w austriackim Villach. Dalsze plany to Monachium, Hamburg i region Kolonia-Duesseldorf, jak dowiedzieli się reporterzy prywatnej telewizji n-tv. Nowy dom publiczny w Saarbruecken będzie miał 4500 m2 powierzchni; otwarcie przewidziane jest na luty 2014.
Wszystko w myśl przepisów
Władze miasta nie są bynajmniej uszczęśliwione, że Rudloff wybrał , jako lokalizację. Co prawda zainwestował tu 4,5 mln euro i można spodziewać się potem sutych wpływów podatkowych do miejskiej kasy, ale cała sprawa jest dość żenująca. Jednak wszystko to dzieje się zgodnie z przepisami. Prostytucja to działalność gospodarcza jak każda inna.
Michael Beretin, szef działu marketingu przedsiębiorstwa Rudloffa cieszy się, że sprawy we Francji przybierają taki obrót: "Dla nas to prawdziwy atut w ręku, jaki dostaliśmy od głupich Francuzów", jak powiedział w wywiadzie dla n-tv. Poza tym, jak twierdzi, nowy dom publiczny będzie nawet korzystny dla wizerunku miasta, bo będzie tam mniej prostytucji ulicznej.
Władze Saarbruecken widzą to zupełnie inaczej: "To jest punkt widzenia właścicieli domu publicznego. U nas nikt się z tego nie cieszy", podkreśla rzecznik miasta.
Prostytucja uliczna pozostanie
Firma Rudloffa zapewnia jednocześnie, że nowa "oaza wellnessu" będzie bezpieczną, higieniczną i czystą placówką. Będzie płacić podatki i nikt nie będzie zakłócać spokoju mieszkańców, ponieważ mieścić się będzie w strefie przemysłowej dzielnicy Burbach.
Tym zapewnieniom nie daje wiary jednak także Barbara Filipak z poradni "Aldona" dla prostytuujących się kobiet. - Już teraz w okolicy jest bardzo dużo burdeli, a kobiety, które pracują na ulicy nie zostaną przejęte przez oazę pana Rudloffa - przekonuje. Na ulicach pracują z reguły Bułgarki i Rumunki, ich liczbę szacuje Barbara Filipak na 800 do 1000. - Wiele z nich to analfabetki, niektóre skończyły może trzy klasy - opowiada. Ale klientom to nie przeszkadza. "Ich klienci chcą seksu po jak najniższej cenie, coraz częściej bez prezerwatyw i coraz częściej domagając się od dziewczyn praktyk, o jakich one w ogóle dotąd nie słyszały".
Małgorzata Matzke
red.odp.: Alexandra Jarecka