1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemcy: Oddolna radykalizacja AfD

7 sierpnia 2018

Eksperci i byli członkowie Alternatywy dla Niemiec ostrzegają – partia dryfuje coraz bardziej na prawo. Jej politycy pozwalają sobie regularnie na fatalne wypowiedzi i relatywizowanie historii.

Letni festyn AfD pod monumentalnym pomnikiem Fryderyka I Barbarossy w górach Kyffhäuser w Turyngii
Letni festyn AfD pod monumentalnym pomnikiem Fryderyka I Barbarossy w górach Kyffhäuser w TuryngiiZdjęcie: picture-alliance/dpa/B. Schackow

Najnowszy skandal wybuchły wokół Alternatywy dla Niemiec (AfD) dotyczy niemieckiego bohatera: Clausa Schenk hrabiego von Stauffenberga. Ten oficer Wehrmachtu należał do grupy spiskowców, którzy latem 1944 r. dokonali w kwaterze „führera”, Wilczym Szańcu koło Kętrzyna, zamachu na Hitlera. Zamach się nie powiódł, mimo to uważany jest w Niemczech za bohaterski wyczyn.

Claus hrabia Schenk von StauffenbergZdjęcie: picture-alliance/dpa

Dla młodego aktywisty AfD Larsa Steinke von Stauffenberg był „zdrajcą i wrogiem niemieckiego narodu” – opina, którą do tej pory wypowiadała głośno tylko ultraprawica. Czysto taktyczna prowokacja, czy dowód radykalizowania się AfD? Od września 2017 partia ta jest trzecią siłą w Bundestagu.

Steinke nie jest byle kim, tylko przewodniczącym „Młodej alternatywy” – młodzieżówki AfD w Dolnej Saksonii. Jego niepubliczny wpis na Facebooku wywołał oburzenie także w samej partii. W poniedziałek (06.08.2018) prezydium AfD podjęło decyzję o wyrzuceniu Steinke ze swoich szeregów. Odpowiedni wniosek ma wpłynąć do zarządu partii w Dolnej Saksonii. Jak stwierdzono „pogardliwa” wypowiedź Steinke zaszkodziła partii i jest „nie do przyjęcia”.

Aktywista młodzieżówki AfD Lars Steinke, na zdjęciu podczas kampanii wyborczej w październiku 2017Zdjęcie: picture-alliance/dpa/S.Pförtner

Jest to już druga próba pozbycia się szefa dolnosaksońskiej młodzieżówki. Miał być wykluczony z partii już na początku roku z powodu swoich kontaktów ze skrajną prawicą. W przeciwieństwie do ówczesnego szefa AfD w Dolnej Saksonii Paula Hampla, Lars Steinke przetrwał burzę.

Dlaczego politycy AfD prowokują?

Gotowość do przekraczania dopuszczalnych granic jest wśród partyjnego narybku AfD obowiązkiem – uważają eksperci. Zdaniem politologa Wernera Patzelta nie chodzi jednak tylko o prowokowanie. W AfD „łatwo wypływają pewne nieprzefiltrowane szumowiny” – mówi Patzelt w rozmowie z DW. Opinia Larsa Steinke o zamachowcach z 20 lipca 1944 jest w powojennych Niemczech swego rodzaju „tradycją”. Obecny przypadek jest tylko jej potwierdzeniem.

Okładka książki Franziski SchreiberZdjęcie: Europa Verlag

Funkcjonariusze AfD coraz bardziej otwarcie zajmują skrajnie prawicowe stanowiska – stwierdza także w swojej książce 28-letnia Franziska Schreiber, która wycofała się z szeregów tej partii. Schreiber ostrzega, że AfD coraz bardziej się radykalizuje, a świadome prowokacje mają służyć zrewidowaniu niemieckiego obrazu historii. – Przywództwo AfD jest pod ogromną presją – podkreśla Schreiber w rozmowie z DW.

„Logiczny rozwój"

Politolog Patzelt, który wykłada w stolicy Saksonii Dreźnie, niejako ojczyźnie AfD, uważa, że obecny rozwój sytuacji jest logiczny. Ponieważ Alternatywa dla Niemiec szybko dorobiła się wizerunku partii skrajnie prawicowej, rzeczywiście zaczęli do niej wstępować prawicowcy i ultraprawicowcy. – Faktycznie są oni w tej chwili „kołem zamachowym” AfD – mówi politolog. Na zjazdach partii stanowią większość i kto chce piastować w niej jakieś stanowisko „dobrze zrobi, jeżeli będzie ich słuchał”. AfD funkcjonuje na tej samej zasadzie, jak wszystkie inne partie w Niemczech. – To nie jej przywódcy roztrzygają o decyzjach, jakie mają podjąć szeregowi członkowie, tylko odwrotnie – uważa Patzelt.

Umiarkowane głosy nie znajdują posłuchu, o czym świadczy chociażby los dotychczasowych szefów partii. Zarówno jej założyciel i pierwszy przewodniczący Bernd Lucke, jak i jego następczyni Frauke Petry musieli się poddać wewnątrzpartyjnym, radykalnym siłom. Zasada oddolnej presji skutkuje – uważa politolog Patzelt.

Funkcjonariusze AfD są jej sługami i muszą się kierować wolą członków partii, która dryfuje coraz bardziej na prawo. Kto się wyłamuje, nie ma szans – potwierdza także była członkini partii Franziska Schreiber.

„Partia Pegidy"

Wskazuje na to zniesiony niedawno zakaz kooperacji AfD z populistyczną i ksenofobiczną „Pegidą” (Patriotyczni Europejczycy przeciwko Islamizacji Zachodu). Od 2014 roku odbywały sią w Dreźnie demonstracje Pegidy. Patzelt, który od lat obserwuje prawicowe środowisko, nie ma wątpliwości, że gdyby przemarsze Pegidy odbywały się w całych Niemczech, uczestniczyliby w nich także członkowie AfD. – AfD jest partią Pegidy – uważa politolog.

AfD i Pegidę łączy wiele; na zdjęciu demonstracja w Dreźnie w październiku 2017, w trzecią rocznicę powstania PegidyZdjęcie: picture-alliance/dpa-Zentralbild/M. Skolimowska

Nawet, jeżeli przywództwo partii stara się stworzyć pozory umiarkowania i publicznie potępia skandale takie jak wywołany przez Larsa Steinke, nie ma pewności, jak daleko na prawo ulokuje się AfD.

Kolejną kwestią, którą musi się wkrótce zająć AfD, jest jest stanowisko wobec inicjatywy byłego doradcy Donalda Trumpa Steve'a Bannona. Zagorzały nacjonalista, były szef ultraprawicowego portalu Breitbart zainicjował nowy projekt – „Movement”, przy którego pomocy chce nawiązać ścisłą współpracę z prawicowymi populistami w Europie. Chociaż nadal nie jest jasne, czy zorientowani nacjonalistycznie, europejscy prawicowi populiści dadzą się wrzucić do jednego garnka w think tanku Bannona, kooperacja między Bannonem a AfD jest możliwa – uważa politolog Petzelt. Do pierwszego spotkania Amerykanina z dwoma funkcjonariuszami Alternatywy dla Niemiec już doszło – wiosną ubiegłego roku.