Niemcy: Pierwszy wyrok w aferze podatkowej
27 stycznia 2009Były prezes przyznał się do winy i wyraził skruchę, co wpłynęło na złagodzenie wyroku. Także prokurator, który zanim wymienił grzechy oskarżonego, przypomniał o jego zasługach jako menedżera.
Także Michael Hüther, dyrektor Instytutu Gospodarki Niemieckiej, wysoko ceni zasługi Zumwinkla:
-„Widzieliśmy, jakim doskonałym szefem firmy był Zumwinkel. I na tym polegają jego zasługi dla gospodarki i dla społeczeństwa” - twierdzi ekspert.
Menedżer spadł z piedestału po tym, jak złodziej danych osobowych z banku w Liechtensteinie sprzedał je niemieckiemu wywiadowi, a ten przekazał go policji skarbowej. Doprowadziło to do ostrej wymiany słów na linii Niemcy-Liechtenstein i zainicjowało dwie dyskusje: o tajemnicy danych osobistych i o ucieczce od fiskusa.
Tajne porozumienie z sędzią?
Już zanim ogłoszono wyrok pojawiły się doniesienia prasowe, że on już zapadł, i to nie całkiem zgodnie z prawem. Zarzucano, że prokurator zawarł z sędzią tajne porozumienie w kwestii wyroku, bowiem miał jakoby uzyskać od skruszonego multimilionera cenne informacje, pozwalające dobrać się do innych, mniej skruszonych oszustów podatkowych. Oczywiście temu zaprzeczono.
Zapadły w poniedziałek (21.01.09) wyrok przed Sądem Krajowym w Bochum jest jednak zaskakująco zbieżny z informacjami kolportowanymi wcześniej przez prasę: Klaus Zumwinkel nie musi zamieniać komnat w swym zamku nad Jeziorem Garda na mniej wygodną celę więzienną. Sąd uznał go winnym malwersacji podatkowych, skazując na dwa lata w zawieszeniu i grzywnę w wysokości miliona euro.
Fundacja dla dobra właściciela
Zumwinkel, menedżer liczący dziś lat 65, w toku procesu przyznał się do tego, że część swych pieniędzy ukrył przed niemieckim urzędem skarbowym, przelewając je na konto swej fundacji w jednym z banków w Liechtensteinie. Fundacja ta miała tylko jednego beneficjanta – mianowicie właściciela fundacji, czyli w tym przypadku Zumwinkla. Tak to prezes Deutsche Post AG uratował przed fiskusem prawie milion euro. Co prawda na krótko – Zumwinkel, co podkreślił prokurator wygłaszając mowę oskarżycielską, zapłacił w sumie skarbowi państwa prawie 4 miliony euro tytułem zaległych podatków, odsetek i opłat. Innymi słowy Zumwinkel zapłacił nawet podatki, które mógł śmiało zachować w swym zamkowym skarbcu, bowiem ich dochodzenie ze strony skarbu państwa jest już przedawnione.
Wyrok odpowiada żądaniu prokuratora, Gerrita Gabriela, i jest nieco surowszy od prośby mecenasa oskarżonego. Obserwatorzy uważają, że Zumwinkel o włos tylko uniknął więziennego chleba.
SPD: są równi i równiejsi
Aferą Zumwinkla zajmował się nie tylko sąd w Bochum, ale i Landtag w Dusseldorfie. Tam SPD przystąpiła do ataku, zarzucając wymiarowi sprawiedliwości, że aferę przespał. To o tyle prawda, że ściganiu podlegały tylko przestępstwa podatkowe od 2002. Wiceprzewodniczący frakcji SPD w parlamencie krajowym, Ralf Jäger, uważa że największym skandalem była bezczynność sędziów i policji podatkowej. Jego zdaniem obywatele mogą pomyśleć, że rzezimieszków się wiesza, a bandziorów puszcza wolno. Zdaniem rzecznika prokuratury w Bochum, Bernda Bienioßka, to jednak przesada. (jk)