1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemcy - raj dla handlarzy "żywym towarem"?

Andrzej Pawlak6 kwietnia 2013

Według danych OECD, od 120 tys. do pół miliona kobiet zmuszanych jest w Europie do prostytucji.

TO GO WITH AFP STORY BY ALIX RIJCKAERT A German prostitute, called Eve, waits for clients behind her window in the red light district of Amsterdam on December 8, 2008. Under a plan called Coalitions Project 2012, unveiled on December 6, 2008 by the city council, Amsterdam plans to halve the number of prostitution windows and cannabis-vending coffee shops in a revamp of its historic center aimed at curbing rising crime. Prostitution was legalized in the Netherlands in 2000 AFP PHOTO/ANOEK DE GROOT (Photo credit should read ANOEK DE GROOT/AFP/Getty Images)
Zdjęcie: AFP/Getty Images

Te liczby odnoszą się do kobiet z krajów Europy środkowej i wschodniej. Czy są wiarygodne? Zdaniem ekspertów z Federalnego Urzędu Kryminalnego prawdziwa liczba kobiet, zmuszanych do uprawiania prostytucji przez gangsterów zajmujących się handlem ludźmi, jest na pewno wyższa niż dane oficjalne, ale bardzo trudno jest ją ustalić precyzyjnie. Dla porównania: w roku 2011 w Republice Federalnej Niemiec zarejestrowano zaledwie 640 takich przypadków, przy czym większość ofiar to kobiety w wieku poniżej 21 lat.

Niemcy pobłażają handlarzom ludźmi?

Policja często bywa bezradna. Może działać skutecznie tylko wtedy, kiedy ofiary handlarzy ludźmi są skłonne złożyć obciążające ich zeznania, ale do tego dochodzi rzadko. Gangi mają długie ręce, a ich ofiary boją się zemsty i wolą milczeć. To deprymująca sytuacja. Niemcy są dużym i bogatym krajem. Równie duży jest tu popyt na usługi erotyczne, co wykorzystują przestępcy lekceważący niemieckie ustawy nt. handlu ludźmi i prostytucji.

Angelika NieblerZdjęcie: picture-alliance/ dpa

Od roku 2001 nie ma w Niemczech obowiązku ani rejestrowania się, ani posiadania świadectwa lekarskiego przez osoby utrzymujące się z prostytucji. W roku 2002 Bundestag, głosami partii SPD i Zielonych, zniósł zakaz prowadzenia domów publicznych i zezwolił na świadczenie usług seksualnych na zasadzie zwykłej umowy o pracę, co równało się ich opodatkowaniu. Jak łatwo się domyśleć - tylko na papierze.

W sobotę 6 kwietnia, mija dwuletni termin wprowadzenia w Niemczech w życie "Dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady 2011/36/UE z 5 kwietnia 2011 roku w sprawie zapobiegania handlowi ludźmi i zwalczania tego procederu oraz ochrony ofiar". Nic podobnego na razie nie nastąpiło, bo w tych ministerstwach, których ona najbardziej dotyczy, a więc: sprawiedliwości, spraw wewnętrznych oraz rodziny i kobiet, wciąż trwa ostry spór na jej temat.

Krytyka z Brukseli i własnych szeregów

Nic dziwnego, że zarówno z Brukseli jak i ze Strasburga coraz częściej słychać głosy krytyczne. "To dziwne, że przestrzegamy ściśle unijnych zaleceń w sprawie kształtu głowicy prysznica, a nie możemy zdobyć się na lepszą współpracę z UE w tak ważnej sprawie jak skuteczna walka z przestępczością zorganizowaną" - mówi europosłanka z CSU Angelika Niebler.

Birgit SippelZdjęcie: picture alliance/dpa

Wtóruje jej Birgit Sippel z partii SPD: "Berlin zaniedbał ustanowienie skutecznych metod ograniczenia przestępczości zorganizowanej" i "nie roztoczył należytej ochrony nad ofiarami handlarzy ludźmi" - mówi.

Widocznie, dodaje Ska Keller z partii Zielonych: "W Berlinie ta sprawa nie cieszy się należytą uwagą, wbrew licznym, oficjalnym zapewnieniom". Inna rzecz, że do tej pory dyrektywę "2011/36/UE" wprowadziły tylko cztery kraje członkowskie UE: Belgia, Litwa, Słowenia i Szwecja. Niemcy nie są tu zatem wyjątkiem.

Ska KellerZdjęcie: ska-keller.de

Jak sobie radzą inni?

Najprościej możnaby powiedzieć: co kraj, to obyczaj. W Szwecji od roku 1999 obowiązuje ustawa o zwalczaniu przemocy wobec kobiet. Na jej mocy karze się osoby korzystające z usług prostytutek, w tym także sutenerów, którzy na nich zarabiają, ale sama prostytucja jest dozwolona. Samo zaostrzenie przepisów nic jednak nie daje, kiedy można wyjechać na erotyczny urlop za granicę. Innymi słowy - potrzebne jest ujednolicenie przepisów w skali unijnej.

Uliczne prostytutki z Europy wschodniej we Frankfurcie nad MenemZdjęcie: picture alliance/dpa

Frywolna Francja?

We Francji, którą wielu kojarzy się z dzielnicą czerwonych latarni, już w 1946 roku zlikwidowano domy publiczne i pod tego czasu każdy, kto w jakikolwiek sposób czerpie korzyści z nierządu, może zostać skazany. W walce z handlarzami ludźmi francuska policja postawiła na śledzenie i ucinanie kanałów przepływu pieniędzy, a dziesięć lat temu ówczesny minister spraw wewnętrznych Nicolas Sarkozy wydał kobietom zakaz "wyzywającego" ubierania się. Niewiele to pomogło. Prostytutki przeniosły się z centrum miast na przedmieścia, a sutenerzy i handlarze ludźmi nauczyli się omijać zastawiane na nich pułapki.

Liberalna Holandia

Może lepszy jest zatem model holenderski? W Holandii, podobnie jak w Niemczech, prawodawca wychodzi z założenia, że kobiety i mężczyźni dobrowolnie się prostytuują w celach zarobkowych. Ale takie liberalne podejście nie sprawdza się w praktyce. Nie uwzględnia bowiem zmuszania kobiet do prostytucji przez handlarzy żywym towarem. Zajmująca się tym organizacja CoMensha podała, że w roku 2011 stwierdziła ponad 1200 takich przypadków, co oznacza wzrost o 25 procent. Mając to na względzie, Holendrzy chcą wprowadzić obowiązek, aby każdy, kto oferuje usługi erotyczne w dowolnej formie, choćby tylko jako model lub modelka, musiał się w tym celu zarejestrować i legitymował się stałym adresem i numerem telefonu.

dpa, epd, afp /Andrzej Pawlak

red.odp.: Małgorzata Matzke