Sąd: zawracanie starających się o azyl jest nielegalne
3 czerwca 2025
Orzeczenie dotyczyło zarządzonego przed czterema tygodniami przez ministra spraw wewnętrznych Alexandra Dobrindta zawracania na granicy Niemiec cudzoziemców, którzy nie mają dokumentów potrzebnych do wjazdu. W zasadzie ta reguła obowiązywała od dawna, ale z pewnym wyjątkiem: funkcjonariusze nie mogli odesłać osoby, która zgłosiła chęć ubiegania się o azyl. Wobec takiej osoby musiała zostać wszczęta procedura, a na jej czas cudzoziemiec mógł legalnie pozostać w Niemczech. Od początku maja policja niemiecka dostała wskazówki, by takie prawo stosować tylko wobec „grup wrażliwych”, np. rodzin z dziećmi, kobiet w ciąży i osób chorych osoba, a pozostałych cudzoziemców zawracać.
Dotknęło to też trójki Somalijczyków (dwóch mężczyzn i kobiety), którzy zatrzymani zostali 9 maja we Frankfurcie nad Odrą w pociągu z Polski. Cudzoziemcy poprosili o azyl, a mimo wszystko zostali zawróceni z granicy (w przypadku pociągów jako „przejście graniczne” traktowana jest pierwsza stacja za granicą). Złożyli skargę na tę decyzję policji federalnej, która w Niemczech pełni również funkcje polskiej Straży Granicznej.
Nie ma podstaw do ogłoszenia sytuacji kryzysowej i zawieszenia prawa
W tzw. „szybkim postępowaniu” sąd administracyjny wydał orzeczenie w ciągu jednego dnia. Stwierdził w nim, że w momencie, w którym cudzoziemiec – bez znaczenia, czy na granicy, czy już na terytorium Niemiec – zgłasza chęć ubiegania się o azyl, Niemcy zobowiązane są do formalnego sprawdzenia, jakie państwo unijne odpowiedzialne jest za rozpatrzenie tego wniosku. Zgodnie z prawem unijnym jest to pierwsze państwo przez które wjechał on do Unii. Czyli, na przykład, dla osób które przybyły przez Morze Śródziemne będzie to Grecja, czy Włochy, wjechały do Unii z Białorusi – Polska albo Litwa. Do czasu określenia, o który kraj chodzi – orzekł sąd – nie można cudzoziemca zawrócić. Dodatkowo stwierdził, że umotywowanie polityki zawracania „sytuacją kryzysową”, jak przedstawił to minister spraw wewnętrznych nie jest przekonujące, bo nie ma wystarczających podstaw, by stwierdzić, że władze niemieckie nie dałyby rady sprostać obecnej sytuacji migracyjnej.
Alexander Dobrindt odniósł się do orzeczenia sądu już po kilku godzinach i odrzucił argumenty sędziów. „Uważamy, że mamy podstawy prawne do podjęcia takich kroków (zawracania – red.) i dlatego będziemy nadal postępować w ten sposób – niezależnie od tej indywidualnej decyzji" – powiedział polityk CSU. Minister kilkakrotnie podkreślił, że decyzja sądu dotyczy tylko tego, indywidualnego przypadku trójki Somalijczyków, a nie ogólnie postępowania wobec osób, które są zawracane, mimo zgłoszenia chęci ubiegania się o azyl. Co więcej stwierdził, że sąd orzekając, że podstawy do zawracania cudzoziemców były niewystarczające, miał na myśli tylko to, że dostarczone mu wyjaśnienie było za ogólne. Szczegółowe powody zostaną zatem dostarczone, zapowiedział minister.
Krytyka w Bundestagu i policji
Do orzeczenia odniósł się Związek Zawodowy Policji, którego przewodniczący Andreas Rosskopf podkreślił w telewizji publicznej, że funkcjonariusze od tygodni uprzedzali, że trudno będzie udowodnić legalność takiej polityki na granicy i sami obawiają się odpowiedzialności karnej za takie działanie. Ministra skrytykowali ostro posłowie opozycji. „To ciężka porażka dla rządu federalnego i powinna być przypomnieniem, by w przyszłości przestrzegał prawa i świadomie nie przekraczał swoich kompetencji w celach populistycznych", stwierdziła Irene Mihalic z Zielonych, a Clara Bünger z Lewicy wezwała ministra spraw wewnętrznych do podania się do dymisji. Powiedziała telewizji ARD, że „minister, który łamie prawo, nie jest godny swojego urzędu”. Skrytykował rząd również poseł koalicyjnej SPD Ralf Stegner. „SPD zawsze opowiadała się za „przestrzeganiem niemieckich i europejskich zasad prawnych na naszych granicach państwowych, a także humanitaryzmu. Konserwatyści zawsze to odrzucali", powiedział.