Niemcy: Wilk nie taki zły jakim go malują
31 marca 2015„Jak mam chronić moje owce? W lesie są wilki. Czy dzieci mogą jeszcze bawić się w lesie? Rzeczywiście wilki nie są niebezpieczne dla człowieka?” Z takimi pytaniami Markus Bathen konfrontowany jest na co dzień. Jest leśnikiem, myśliwym i ekspertem ds. wilków organizacji ochrony środowiska NABU (Naturschutzbund Deutschland). – Każdy, kto ma pytanie w sprawie wilka, może do mnie zajrzeć – zapewnia. Dlatego biuro Bathena nie jest ukryte głęboko w lesie, tylko leży w centrum Sprembergu, 25 km od polsko-niemieckiej granicy. Właśnie na słabo zaludnionych terenach wschodnich Niemiec po latach nieobecności wilki pojawiły się ponownie.
Była sobie bajka o … złym wilku
Przez stulecia wilk uważany był za konkurenta człowieka i wcielenie zła. Podobnie jak człowiek w zwierzętach hodowlanych, zwłaszcza owcach i kozach widział źródło pożywienia. A że nie było wówczas ani supermarketów oferujących alternatywnie środki żywności, ani płaconych przez państwo odszkodowań za zabite zwierzęta domowe, człowiek uprawiał samosąd: bez pardonu ścigał wilki, aż do ich całkowitego wytępienia. Na niemieckiej ziemi wilki nie pokazały się przez 150 lat, przetrwały tylko w bajkach. Od 15 lat znowu są – przywędrowały z Polski. Do tej pory naliczono w Niemczech 35 watah wilków, mówi Markus Bathen. I prognozuje, że będzie ich coraz więcej, także na zachodzie Niemiec. – Najwyraźniej znajdują dla siebie siedliska przyrodnicze – stwierdza ekspert NABU. Naturalnych wrogów wilk dzisiaj nie ma, najwyżej choroby. Wilczyca rodzi sześć do ośmiu szczeniaków. Ponieważ nie zawsze dla wszystkich wystarcza pożywienia, szansę na przeżycie ma z reguły tylko połowa.
„Strefy wolne od wilka“
Jako gatunek zagrożony wymarciem wilk objęty jest ochroną i to od razu wielokrotną – w myśl umowy międzynarodowej, przepisów europejskich, ogólnoniemieckich i przepisów poszczególnych krajów federalnych Niemiec. Odstrzał wilka dopuszczalny jest tylko w wyjątkowych wypadkach. Większą sympatią wilk przez to się nie cieszy. Niesłusznie, uważa Markus Bathen.
– Mówienie o wilkach dużo i często pomaga likwidować uprzedzenia – podkreśla Bathen i przyznaje, że stosunek człowieka do wilka niewiele się zmienił. Krytykuje „histerię”, jaką wzniecają artykuły prasowe o „złym wilku”, toczone przy piwie irracjonalne dyskusje myśliwych i prowadzone w krajowych parlamentach debaty o „strefach wolnych od wilka”. Sam Bathen prowadzi niezliczone wykłady na rzecz wilka i doradza rządom krajowym w ich indywidualnym „zarządzaniu wilkami”.
Także w regionach, gdzie Canis lupus nie powrócił, prawo w Niemczech zapewnia hodowcom owiec i kóz dopłaty na postawienie elektrycznych ogrodzeń, wykształcenie psów stróżujących i wyrównanie szkód finansowych spowodowanych przez wilki.
Potrzebne dyskusje
Tak często nota bene, jak by można przypuszczać po ilości sensacyjnych artykułów o „krwiożerczych drapieżcach”, nie dochodzi do spotkań człowieka z wilkiem. Ssaki te są płochliwe i na widok człowieka z reguły uciekają. Naprawdę niebezpieczne w lesie są dziki i kleszcze, mówi Markus Bathen. On sam stanął oko w oko z wilkiem dwukrotnie, w ciągu dwunastu lat. Za znacznie bardziej ekscytujące uważa śledzenie śladów wilka. – Robi to ogromne wrażenie, jak czytanie pamiętnika – zapewnia. I opowiada o polowaniu dwóch wilków na jelenie na łużyckich piachach. Trop ciągnął się setki metrów, swojej potencjalnej ofiary wilki nie dopadły.
– Czego by nam brakowało bez wilków? – z takim pytaniem Bathen konfrontowany jest stosunkowo często. Przy okazji rozmowy rozwija się dyskusja na temat ochrony gatunków, systemów ekologicznych, polowań. Gdyby człowiek znowu miał wyprzeć wilka, równałoby się to powrotowi do średniowiecza, uważa ekspert NABU. Wówczas zwierzęta dzielono tylko na dobre i złe. Te, które konkurowały z człowiekiem, były złe.
Nasz stosunek do wilka ciągle jeszcze jest ambiwalentny, bo jeżeli mu się pozwoli, wilk nadal potrafi zagryźć owcę. Tym bardziej trzeba rozmawiać, dyskutować o wszystkich aspektach relacji człowiek-wilk, kształtować ten stosunek na rozsądnej i pozbawionej uprzedzeń podstawie. – Dlatego my z NABU chcemy, żeby dużo mówiło się o wilkach – konstatuje Markus Bathen.
Pływająca z wilkiem
Taki sam cel przyświeca pracy Tanji Askani i to od jej pierwszego kontaktu z wilkiem, ściślej z wilczkiem, którego trzymała w ramionach. Jego matka zdechła zaraz po porodzie. Askani, była sokolniczka w parku krajobrazowym Lueneburger Heide, wychowała od tej pory niejednego wilczka, pod jej opieką znalazły się liczne wilcze stada. Z każdym ze swoich pupilów jest bardzo związana, ale zna granice. – Wilk jest dzikim zwierzęciem, wolnym i z natury płochliwym. Nie potrzebuje towarzystwa człowieka. Osiągając dojrzałość płciową coraz bardziej uniezależnia się od swoich rodziców i rodzeństwa – tłumaczy. Tak samo musi być niezależny od człowieka. Na wolności wilk opuszcza stado i wędruje czasami bardzo daleko w poszukiwaniu terenów łowieckich i partnerki.
Także żyjące w niewoli dorosłe osobniki próbują iść własnymi drogami, o ile pozwala im na to ich wybieg. Tym wilk różni się od psa. – Jeżeli mimo to moje wilki nabierają zaufania do człowieka, uważam to za mój wielki, osobisty prezent – przyznaje Askani.
Wilki w niewoli
Wilki znajdujące się pod opieką Askani od małego uczą się zachowywać jak psy, słyszą krzyki dzieci i widzą przy płocie ludzi. Ich dystans do człowieka przez to się zmniejsza. Dlatego zwierzęta chowane w niewoli mogą względnie bezstresowo spotkać się z człowiekiem. Dzięki ich neutralnym doświadczeniom z człowiekiem pozwalają się obserwować i fotografować. – Chodzi o to, by człowiek z innej perspektywy spojrzał na te nieznane i inteligentne istoty. Ale też o to, by zwiedzający rozpoznali, że człowiek nie jest w stanie zapanować nad wilkiem i dlatego powinien odnosić się do niego z respektem, „tak jak wobec nieznanego człowieka”. Zdominowanie wilka przez człowieka, tak jak w przypadku psów, nie funkcjonuje.
Tanja Askani opowiada też o swoich wędrówkach po lesie z ciekawskimi wilczętami i o wspólnych próbach pływania. Zawsze jednak stara się zostawić je też w spokoju. – Mogę chronić tylko to, co kocham - mówi. Kiedy oprowadza zwiedzających po parku stara się przekazać im właśnie szacunek do wilków. Często jest pytana, czy jej podopieczni zostaną wypuszczeni na wolność. Nie, takiego programu nie ma. – Tego typu pomocy wilki nie potrzebują. Wracają same, bo znowu znajdują w naszych lasach dobre warunki egzystencji - tłumaczy. Ponadto wychowane przez człowieka wilki nie nadają się do życia na wolności. Wychowywane przez człowieka dzikie zwierzęta, które mają być wypuszczane na wolność, przygotowywane są do tego od małego. Wzrastają możliwie bez interwencji człowieka, tak by zostały dzikie i nie straciły zdrowych odruchów nieufności wobec człowieka. Pozwala to na uniknięcie konfliktów między człowiekiem i dzikim zwierzęciem. – Zwierzęta wychowane przez człowieka, na wolności mogą być niebezpieczne, bo utraciły refleks ucieczki, tym samym kontakt z człowiekiem oznaczałby dla nich zbyt wielki stres – wyjaśnia Askani.
Karin Jäger / tł. Elżbieta Stasik