Niemieccy eksperci: Członkostwo Ukrainy, Mołdawii i Gruzji w UE?
31 maja 2014Rosja, tworząc Eurazjatycką Unię Gospodarczą, konkuruje z UE. W skład EUG weszły Rosja, Białoruś i Kazachstan. Dla unijnego komisarza ds. rozszerzenia Stefana Fülego było to najwidoczniej impulsem do opowiedzenia się za członkostwem w UE Ukrainy, Mołdawii i Białorusi. W rozmowie z „Die Welt” komisarz Füle powiedział: „Jeśli poważnie myślimy o transformacji krajów we wschodniej Europie, to musimy posłużyć się najważniejszym narzędziem, jakie mamy do realizacji tego celu: rozszerzeniem”. Nie chodzi przy tym o szybkie, czy zgoła natychmiastowe, ich przystąpienie do UE, tylko o perspektywę długoterminową. Jednak jego wypowiedź zdaje się być jasnym odniesieniem do Rosji w sytuacji, kiedy Putin i tak zarzuca UE działania ekspansyjne i równolegle rozszerza własną strefę wpływów. Czy to zręcznie ajurat teraz wprowadzać na wokandę temat członkostwa w UE dawnych państw satelitarnych ZSRR?
Krytyka wypowiedzi Fülego: „nie są pomocne”
I tak i nie, odpowiada analityk Hans-Henning Schröder. Ten Ekspert ds. Europy wschodniej uważa, że dla Ukrainy perspektywa wejścia do Unii Europejskiej może mieć stabilizujący wpływ na sytuację wewnątrz kraju. Lecz drogą ku normalizacji, po przełomie w lutym br., Ukraina nie może kroczyć bez ustaleń z Rosją. Przede wszystkim ze względu na wyjątkowo silne powiązania ekonomiczne obu krajów. – W tym kontekście propozycja trwałej integracji w UE nie jest pomocna – powiedział Schröder w rozmowie z Deutsche Welle.
Elmar Brok podziela tę opinię ale z innych powodów. Niemiecki europoseł (CDU) przyznaje rację komisarzowi Stefanowi Fülemu, że rozszerzenie UE jest najbardziej skutecznym środkiem gwarantującym pokój. „Lecz rozszerzenie powinno odbywać się w taki sposób, by nie zagrażać już istniejącej spójności” w UE, powiedział przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych w PE w rozmowie z Deutsche Welle. Także Elmar Brok nie wyklucza, że wymienione przez Stefana Fülego trzy państwa, zostaną przyjęte do Unii, lecz ostrzega przed określaniem już teraz terminu ich przystąpienia. I nie chodzi tu wcale o Rosję, lecz o te trzy konkretne państwa, o składanie im obietnic, których nie będzie można dotrzymać, zaznacza niemiecki europolityk. Najpierw należy podpisać umowy stowarzyszeniowe, a następnie włączyć te państwa w Europejski Obszar Gospodarczy ((EOG).
W ub. czwartek (29.Mai) w Akwizgranie, na uroczystości wręczenia Międzynarodowej Nagrody Karola Wielkiego jej tegorocznemu laureatowi, szefowi KE Hermanowi Van Rompuyowi, zaproszeni na nią szefowie rządów Ukrainy, Gruzji i Republiki Mołdawii wyrazili życzenie zbliżenia do Unii Europejskiej. Szczególnie wyraźnie podkreślił to mołdawski premier Lurie Leanca. Dla jego kraju integracja z UE jest „sprawą egzystencjalną”, powiedział. Także ukraiński premier Arsenij Jaceniuk wyraził zainteresowanie jego kraju pogłębieniem relacji z UE, szczególnie dlatego, bo „w unijnej Europie nie są przesuwane granice”.
EUG jest projektem geopolitycznym
Niemiecki ekspert ds. Europy wschodniej Hans-Henning Schröder zakłada, że obecni władcy na Kremlu odbierają wypowiedzi komisarza Stefana Fülego jako zagrożenie i je instrumentalizują. Powodów do zaprowadzenia zmian we własnej polityce Putin i tak nie widzi – ponieważ ma ogromne poparcie w własnym kraju. – Przede wszystkim aneksja Krymu zaskarbiła obecnym przywódcom w Moskwie wiele sympatii społecznej – wskazuje niemiecki ekspert.
Putin w tej chwili cementuje swoje wpływy w regionie. Temu też służy Eurazjatycka Unia Gospodarcza, (EUG), którą wraz z Rosją tworzą Białoruś i Kazachstan. - Istnieje mnóstwo regionalnych organizacji, z którymi Rosja próbuje na nowo stworzyć postsowiecką przestrzeń, w której Moskwa może rozszerzać swoje wpływy instytucjonalne – twierdzi w rozmowie z Deutsche Welle analityk Hans-Henning Schröder. Białą plamą pozostaje wciąż Ukraina, zauważa i przypomina, że próby Rosji przekonania jej b. rezydenta Janukowycza do przystąpienia do Unii Celnej były jednym ze sposobów Kremla zabezpieczenia sobie strefy wpływów. 50 procent obrotów handlowych Rosji przypada na Unię Europejską, a tylko 7 procent na Kazachstan i Białoruś.
Jennifer Fraczek / Barbara Cöllen
red. odp.: Andrzej Pawlak