1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Historycy o nieukaranych niemieckich zbrodniach wojennych

12 stycznia 2018

Zdecydowana większość niemieckich sprawców uniknęła kary za zbrodnie wojenne. Dzisiejsi historycy mówią o skandalu i celowej polityce tuszowania zbrodni.

Muzem Topografia Terroru w Berlinie
Muzem Topografia Terroru w BerlinieZdjęcie: DW/F. Wiechel-Kramüller

Zachodnioniemiecki wymiar sprawiedliwości poniósł po 1945 roku niemal całkowitą porażkę przy próbie ukarania zbrodniarzy odpowiedzialnych za ludobójstwo podczas drugiej wojny światowej.  Niemieccy historycy Hans-Christian Jasch i Wolf Kaiser opublikowali książkę „Amnestia, wyparcie ze świadomości, ukaranie” zawierającą deprymujący bilans sądowych rozliczeń.   

Jasch jest dyrektorem Miejsca Pamięci i Edukacji Historycznej konferencji w Wannsee w Berlinie, gdzie w 1942 roku funkcjonariusze III Rzeszy dyskutowali o szczegółach planu zagłady Żydów. Kaiser był przez wiele lat wicedyrektorem tej placówki.

Tylko 187 sprawców zbrodni otrzymało najwyższy wymiar kary

– Liczbę ofiar niemieckiego nazizmu, nie licząc zabitych podczas bezpośrednich działań wojennych, szacuje się na około 13 milionów. Za bezpośrednich sprawców zbrodni uważa się 200 tys. osób – powiedział Kaiser podczas prezentacji publikacji w muzeum Topografia Terroru w Berlinie.  – Niemiecka prokuratura wdrożyła postępowanie przeciwko 87 tys. podejrzanych. Przygniatająca większość – niemal 80 tys. z nich, nigdy nie została skazana – kontynuował historyk.  

Jak zaznaczył, do roku 1982, gdy po raz pierwszy sporządzono bilans, 6 456 otrzymało wyroki skazujące, lecz tylko 182 skazanych dostało najwyższy wymiar kary – dożywocie. Jak dodał, do chwili obecnej liczba skazanych wzrosła do około 7 tys.

– 13 mln ofiar i 182 skazanych morderców. Trudno o bardziej deprymujący bilans – ocenił Kaiser.

Książka próbą bilansu działalności sądów i prokuratury

dyrektor Miejsca Pamięci i Edukacji Historycznej konferencji w Wannsee w Berlinie Hans-Christian Jasch Zdjęcie: DW/P. Kouparanis

Jasch wyjaśnił,  że wydana książka jest „próbą bilansu w chwili, gdy dobiegają końca ostatnie procesy przeciwko sprawcom zbrodni". – Należy podjąć próbę wyjaśnienia, dlaczego wynik rozliczeń jest aż tak niesatysfakcjonujący – powiedział. Obaj historycy zastrzegli, że w wymiarze sprawiedliwości RFN nie brakowało odważnych prokuratorów i sędziów, którzy „szli pod prąd” i – wbrew większości zachodnioniemieckiej Temidy – starali się wymierzyć sprawiedliwość mordercom.  

Jasch przypomniał, że Sojusznicza Rada Kontroli Niemiec – organ sprawujący po wojnie (do 1948 roku) najwyższą władzę w okupowanych Niemczech, wydała szereg ustaw utrudniających późniejsze ściganie sprawców zbrodni. Jedna z ustaw ograniczała kompetencje niemieckiego wymiaru sprawiedliwości do ścigania przestępstw popełnionych przez hitlerowskie Niemcy na obywatelach niemieckich i bezpaństwowcach. W ten sposób mord na pięciu milionach Polaków został wyłączony spod niemieckiej jurysdykcji.  

Od powstania RFN podejmowano próby tuszowania i przedawnienia zbrodni  

Zdaniem historyków, od początku okresu powojennego podejmowane były próby uznania zbrodni za przedawnione. W chwili powstania RFN w 1949 roku ogłoszono po raz pierwszy amnestię. Drugą w 1954 r., obejmującą m. in. zbrodnie popełnione w końcowej fazie wojny. Wcześniej, w 1951 roku, ułaskawiono zbrodniarzy skazanych po wojnie przez sądy amerykańskie. Jednym z powodów były plany reaktywacji niemieckiej armii – Bundeswehry, co spowodowało wzrost popytu na doświadczonych oficerów.   

Muzeum Topografia Terroru pokazuje często także wystawy poświęcone Polsce, jak wystawa o Powstaniu Warszawskim w 2014 r.Zdjęcie: DW/M. Wisniewski

Nastroje panujące w latach 50. w RFN czołowy niemiecki historyk Norbert Frei nazywa „klimatem  zatajania”. Charakterystyczny dla dominujących postaw był język bagatelizujący zbrodnie: mówiono nie o zbrodniarzach wojennych (Kriegsverbrecher), lecz o "skazanych za udział w wojnie" (Kriegsverurteilte).

Jasch przypomniał, że w roku 1960 przedawniły się zabójstwa, a pięć lat później miało dojść do przedawnienia morderstw (z premedytacją). Dzięki szerokiej kampanii społecznej, a także postawie SPD w Bundestagu, termin przedawnienia, które zapewniłoby mordercom bezkarność, został najpierw przesunięty o kilka lat, a następnie całkowicie zniesiony. 

Zmiany w świadomości zachodnioniemieckiego społeczeństwa były wynikiem powstania w 1958 roku Centralnego Urzędu Ścigania Zbrodni Nazistowskich w Ludwigsburgu, a także procesów członków załogi SS Auschwitz we Frankfurcie w latach 1963-1965.  

Przyczyny fiaska rozliczeń

Wśród przyczyn fiaska zachodnioniemieckiej Temidy Kaiser wymienił „brak gotowości aparatu sprawiedliwości do systematycznego ścigania zbrodniarzy” oraz traktowanie jedynie jako „pomocnictwo” działalności osób, które osobiście mordowały i podejmowały decyzje o mordowaniu. Ta kategoria przestępców otrzymywała w 70 proc. przypadków kary od zera do pięciu lat więzienia.

– Nie wprowadziliśmy w życie prawa ustanowionego w Norymberdze (w procesach norymberskich). Przy próbie rozliczenia się ze zbrodniami zawiedliśmy po 1945 roku jako społeczeństwo. Nie można mówić eufemistycznie o wyniku niesatysfakcjonującym, to jest po prostu skandal – powiedział  prowadzący dyskusję w Topografii Terroru Johannes Tuchel.  

– Są tylko dwie możliwości: albo osoby odpowiedzialne za ten stan rzeczy były idiotami, co jest niemożliwe, bo były prawnikami, albo jest to wynik współpracy wymiaru sprawiedliwości i polityki w tuszowaniu odpowiedzialności – mówił Tuchel, dyrektor Muzeum Niemieckiego Ruchu Oporu.

Wyrok przeciwko islamskiemu terroryście przełomem

Odnosząc się do obserwowanej od kilku lat nowej fali postępowań przeciwko byłym nazistom, Jasch zwrócił uwagę, że przełomem był wyrok sądu w Hamburgu przeciwko Mournirowi Motasadekowi, wspólnikowi terrorysty Mohameda Atty – jednego z uczestników ataku na wieże WTC w Nowym Jorku w 2001 roku.

Wolf Kaiser, współautor książki „Amnestia, wyparcie ze świadomości, ukaranie” Zdjęcie: DW/Weintraub

Motasadek skazany został na siedem lat pozbawienia wolności za to, że płacił za Attę czynsz w czasie, gdy przechodził on szkolenie terrorystyczne w Afganistanie. Sędziowie uznali tę pomoc za wystarczający powód do wymierzenia mu kary, choć nie miała ona bezpośredniego związku z porwaniem samolotu i zamachem.  

Ten sposób rozumowania przejął następnie sąd w Monachium, który skazał w 2011 roku byłego strażnika w obozie zagłady Sobiborze Iwana Demianiuka za sam fakt odbywania tam służby, choć nie udowodniono mu konkretnych zbrodni.  

Obecnie prowadzonych jest dwanaście śledztw przeciwko podejrzanym o zbrodnie. Wszyscy podejrzani mają ponad 90 lat, co jest powodem dyskusji, czy ich ściganie ma jeszcze sens. – Tu nie chodzi o karę, lecz o gest pod adresem rodzin zamordowanych i tych, którzy przeżyli koszmar wojny i Holokaust – powiedział Kaiser. 

Sędziowie usiłowali nie dopuścić do rozpoczęcia procesu

Skandale sądowe nie są bynajmniej tylko sprawą przeszłości. Autorzy książki opisują niedawny proces w Neubrandenburgu, gdzie sędziowie „robili wszystko, co tylko mogli, by przewlec postępowanie przeciwko byłemu strażnikowi z Auschwitz i storpedować proces”. – Prokuratura zażądała w końcu zmiany składu sędziów, co jest bezprecedensowym wydarzeniem w historii niemieckiego sądownictwa – zaznaczył Jesch.  

– Mówimy tutaj nie o zamierzchłej przeszłości, nie o latach 50., lecz o okresie 2015/2016. To dopiero oburzający skandal – powiedział niemiecki historyk.

Jacek Lepiarz