1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemiecka broń w ofensywie kurskiej. Scholz ma problem

15 sierpnia 2024

W Niemczech zarówno rząd, jak i opozycyjna CDU opowiadają się za użyciem w Rosji niemieckiej broni dostarczonej Ukrainie. Z prawnego punktu widzenia użycie tej broni nie stanowi problemu – politycznie to co innego.

Zniszczony przez ostrzał artyleryjski dom
Zdjęcie: Acting Governor of Kursk region Alexei Smirnov telegram channel/AP/dpa/picture alliance

Dla niemieckiego ministerstwa obrony sprawa jest prosta:  – To jest ukraińska broń – mówi rzecznik MON Wolfgang Büchner. Oznacza to, że zgodnie z tą interpretacją, niemiecki rząd nie ma już nic wspólnego z bronią po jej dostarczeniu do Ukrainy. Za rozmieszczenie tej broni i jej użycie odpowiada teraz sama Ukraina.

Ofensywa w regionie Kurska była również „operacją przygotowaną w wielkiej tajemnicy i bez informacji zwrotnej”, tj. najwyraźniej bez koordynacji – stwierdził ł Büchner. Rzecznik podkreślił, że dla niemieckiego rządu ważne jest tylko to, aby Kijów przestrzegał prawa międzynarodowego.

Ukraina zapewniła o tym niemiecki rząd. Nie ma żadnych dodatkowych wymagań dotyczących użycia broni, a Ukraina ma "swobodę wyboru opcji".

Niemiecki rząd nie ujawnił jeszcze, czy niemiecka broń jest faktycznie używana w ukraińskiej ofensywie w Rosji. Jeśli chodzi o technologię wojskową, w grę wchodzą na przykład przekazane Ukrainie czołgi typu Leopard 1 i 2 lub bojowy wóz piechoty Marder, a także wyrzutnie rakiet.

Rosyjskie media rozpowszechniły zdjęcia, które rzekomo pokazują niemieckie bojowe wozy piechoty Marder w regionie Kurska. Nawet jeśli te zdjęcia są prawdziwe, to „z prawnego punktu widzenia Niemcy wyraźnie nie są zaangażowane w tę operację wojskową ukraińskich sił zbrojnych na terytorium Rosji” – mówi Rafael Loss z Europejskiej Rady Stosunków Zagranicznych w Berlinie.

Dopóki Ukraina przestrzega humanitarnych wymogów prawnych, może przeprowadzać takie operacje wojskowe. Konwencje wymagają na przykład, by nie atakować żadnych celów cywilnych, a jeńcy wojenni muszą być traktowani w sposób humanitarny. W przeciwieństwie do Rosji do tej pory Ukraina stosowała się do tych wymogów – twierdzi ekspert. 

Lider SPD porzuca powściągliwość

Politycy z różnych partii rządowych i opozycyjnych dali również jasno do zrozumienia, że z prawnego punktu widzenia użycie niemieckiej broni nie stanowiłoby problemu. – Oczywiście państwo, które zostało zaatakowane, ma prawo się bronić. Oznacza to również, że zgodnie z prawem międzynarodowym ma prawo, o ile przestrzega wszystkich zasad, do podjęcia działań na terytorium Rosji – powiedział w wywiadzie dla telewizji ARD Lars Klingbeil, szef socjaldemokratycznej SPD, partii kanclerza Olafa Scholza.

Taki głos ze strony lidera SPD, która postrzega siebie jako partię pokojową, jest wciąż stosunkowo nowy. Politycy dwóch innych partnerów koalicyjnych, partii Zielonych i liberalnej FDP, podejmowali ten temat wcześniej i szli nawet dalej. Na przykład posłanka Zielonych Sarah Nanni broniła użycia niemieckiej broni w Rosji w DW, choć było to przed ofensywą kurską.

Roderich Kiesewetter, specjalizujący się w tematyce bezpieczeństwa polityk największej partii opozycyjnej, konserwatywnej CDU, oświadczył na pytanie DW na początku roku, że „ataki Ukrainy na cele wojskowe na terytorium Rosji są nie tylko dopuszczalne w świetle prawa międzynarodowego, ale są również konieczne z punktu widzenia strategii wojskowej i mają absolutny sens”. Jego zdaniem nie czyni to z Niemiec aktywnego uczestnika wojny.

Niemcy dostarczyli Ukrainie także czołgi typu Leopard 2. Nie wiadomo, czy ukraińska armia wykorzystuje je na terytorium RosjiZdjęcie: Csaba Krizsan/dpa/picture alliance

Zgodne z prawem międzynarodowym

Politycy najczęściej powoływali się na artykuł 51. Karty Narodów Zjednoczonych. Odnosi się on do „przyrodzonego prawa każdego państwa do indywidualnej lub zbiorowej samoobrony”.

Wolff Heintschel von Heinegg, ekspert prawa międzynarodowego na Uniwersytecie Europejskim Viadrina we Frankfurcie nad Odrą, potwierdził w rozmowie z DW sytuację prawną dotyczącą użycia niemieckiej broni w Rosji. W międzynarodowych konfliktach zbrojnych „żadna ze stron konfliktu nie jest zobowiązana do ograniczenia działań wojennych do własnego terytorium”.

„Wręcz przeciwnie, uzasadnionym celem jest osłabienie sił zbrojnych przeciwnika, a zatem atakowanie tych i innych dozwolonych celów wojskowych”.

Również Rafael Loss z Europejskiej Rady Stosunków Zagranicznych uważa, że „nie ma żadnych wymogów prawa międzynarodowego, które uniemożliwiałyby zaatakowanej stronie zaatakowanie agresora na jego własnym terytorium”.

Kanclerz milczy

Sytuacja prawna to jedno. Aspekt polityczny to zupełnie inna sprawa. Kanclerz Olaf Scholz długo wahał się przed dostarczeniem Ukrainie ciężkiej broni. Na przykład przez długi czas nie dostarczono żadnych czołgów. Scholz ugiął się dopiero po intensywnych wewnętrznych dyskusjach politycznych i międzynarodowych naciskach na niemiecki rząd.

Powodem wahania była obawa przed eskalacją wojny, a w szczególności przed wciągnięciem Niemiec do tego konfliktu. Scholz do dziś odrzuca możliwość dostarczenia pocisków manewrujących Taurus do Kijowa.

Te pociski dalekiego zasięgu mogłyby być nawet wykorzystywane do atakowania celów w Moskwie. Kanclerz do tej pory milczy na temat ewentualnego użycia niemieckiej broni w ukraińskim natarciu pod Kurskiem.

Olaf Scholz długo zwlekał z przekazaniem Ukrainie ciężkiej broniZdjęcie: Annegret Hilse/REUTERS

Wybory za pasem

Prawdopodobnie ma to wiele wspólnego ze zbliżającymi się wyborami do parlamentów regionalnych w Saksonii, Turyngii i Brandenburgii. We wszystkich tych trzech krajach związkowych we wschodnich Niemczech prawicowa AfD i lewicowy sojusz Sahry Wagenknecht cieszą się wysokim poparciem społecznym.

Obie te partie są generalnie przeciwne dostawom broni do Ukrainy i chcą poprawy stosunków z Rosją. Sahra Wagenknecht wyjaśniała w radiu Deutschlandfunk, że „wybory na wschodzie są również głosowaniem w sprawie wojny i pokoju”. Uzależniła nawet ewentualne koalicje ze swoją partią od stanowiska partnerów w sprawie wojny w Ukrainie.

Premierzy Saksonii, Turyngii i Brandenburgii - z bardzo różnych partii - również podchwytują nastroje, chociaż polityka zagraniczna nie jest sprawą krajów związkowych. Premier Saksonii Michael Kretschmer z CDU opowiada się za ograniczeniem pomocy zbrojeniowej, częściowo ze względów finansowych - w zdecydowanej opozycji do linii centrali swojej partii.

Szef rządu SPD w Brandenburgii Dietmar Woidke apeluje do rządu Niemiec, by odegrał rolę mediatora między Rosją a Ukrainą. A premier Turyngii Bodo Ramelow z Partii Lewicy wzywa do europejskiego porządku pokojowego obejmującego Rosję i „paktu o nieagresji” między wszystkimi uczestniczącymi państwami.

W lipcu 36 procent Niemców ankietowanych w ramach sondażu ARD-Deutschlandtrend stwierdziło, że dostawy broni do Ukrainy posunęły się dla nich za daleko; we wschodnich Niemczech był to nawet co drugi ankietowany. Jeśli potwierdzi się, że Ukraina używa niemieckiej broni w Rosji, nastroje części niemieckiego społeczeństwa mogą jeszcze bardziej odwrócić się od wsparcia wojskowego.

Pomiń następną sekcję Dowiedz się więcej