Niemiecka gospodarka gotowa do przyjęcia ostrych sankcji przeciwko Rosji
26 lipca 2014Dotychczasowa postawa niemieckich kół gospodarczych wobec sankcji przeciwko Rosji opierała się na niewypowiedzianym nigdy głośno haśle: ukarać prezydenta Putina za jego polityką w konflikcie ukraińskim, ale tak, żeby nie zaszkodzić nadmiernie własnym interesom. To się teraz zmieniło.
Czyżby zmiana kursu?
W wywiadzie dla dziennika gospodarczego "Handelsblatt" przewodniczący Komisji Wschodniej Gospodarki Niemieckiej Eckhard Cordes powiedział, że "Jest potrzebą chwili aby prezydent Władimir Putin wywarł wpływ na postawę prorosyjskich separatystów, a jeśli nie ma na nich wpływu, to musi się o to postarać". Wypowiedź ta narobiła sporo zamieszania, ponieważ do tej pory Cordes uchodził za głównego przeciwnika polityki zaostrzania sankcji wobec Moskwy, wskazując stale na jej negatywne skutki dla niemieckiegpo eksportu i sytuacji na niemieckim rynku pracy.
Już teraz, mówił, Niemcy odczuwają skutki kryzysu ukraińskiego i wprowadzonych do tej pory sankcji. Przewiduje się, że wartość tegorocznego eksportu Niemiec do Rosji i na Ukrainę spadnie o ponad 6 mld euro. Oznacza to, że zagrożonych jest 25 tys. miejsc pracy w Niemczech. Wprowadzenie w życie tzw. trzeciej fazy sankcji dodatkowo zaostrzy ten problem. Ale, o dziwo, w tej chwili Szef Komisji Wschodniej podkreśla, że jeśli unijni politycy wprowadzą we wtorek 29 lipca nowe sankcje, niemiecka gospodarka je "poprze w stu procentach". - Jeśli trzeba będzie zapłacić za to wysoką cenę, zapłacimy nią - oświadczył Eckhard Cordes we wspomnianym wyżej wywiadzie.
Nie zmiana, tylko realizm
Tak na zaskakujące oświadczenie przewodniczącego Komisji Wschodniej zareagował prof. Michael Hüther, dyrektor Instytutu Niemieckiej Gospodarki (IW). - Zawsze jest tak, co np, stale powtarza prezes Federalnego Związku Niemieckiego Przemysłu (BDI) Ulrich Grillo, że niemiecka gospodarka popiera konieczne decyzje polityczne - powiedział prof. Hüther.
W przypadku Rosji niemiecka, i nie tylko niemiecka, polityka musi sięgnąć po instrument sankcji, ponieważ w stanowisku Moskwy nie widać żadnych oznak powrotu do polityki współpracy z Zachodem. - Na dłuższą metę taka polityka jest nie do przyjęcia i szkodzi także naszym interesom gospodarczym - podkreślił.
Co więcej, wprowadzenie przez UE ostrzejszych sankcji wobec Rosji może wyjść niemieckiej gospodarce na korzyść. Wydaje się to absurdalne, ale dzięki sankcjom niemieckie przedsiębiorstwa mogą wyjść z pułapki, w jakiej się znajdują w tej chwili, ponieważ USA już ogłosiły własne, ostrzejsze sankcje.
Korzystne sankcje?
- Amerykańscy partnerzy biznesowi firm niemieckich, prowadzący także interesy z Rosją, często żądają od nich, żeby stosowały się do przepisów amerykańskiego prawa, to jest, w tym przypadku, do amerykańskiej polityki sankcji - mówi Konrad Walter z hamburskiej kancelarii adwokackiej CMS Hasche Sigle.
- Takie żądanie oznacza de facto ogłoszenie przez firmy niemieckie nielegalnego bojkotu, co jest zagrożone grzywną dochodzącą do pół miliona euro - wyjaśnia. Zbieżna z amerykańską linia sankcji unijnych uwalnia firmy niemieckie od zarzutu nielojalności wobec amerykańskich partnerów i lawiranctwa w kontaktach z Rosją.
Rosję już zabolało
Można mieć nadzieję, że wprowadzenie trzeciej fazy sankcji przyniesie spodziewany skutek w postaci przyspieszenia rozwiązania konfliktu ukraińskiego. Nadzieja ta opiera się na analizie wprowadzionych do tej pory sankcji przeciwko Rosji. Tylko na pozór mają one czysto kosmetyczny i symboliczny charakter, pozwalający zachować twarz unijnym politykom.
Z obliczeń Instytutu Niemieckiej Gospodarki wynika, że tylko w pierwszym kwartale tego roku z Rosji "wyciekł" kapitał w wysokości ok. 51 mld dolarów. Masowy odpływ kapitału zwiększył presję na rubla. Bank Centralny Rosji zareagował nań podniesieniem stóp procentowych i sięgnięciem po własne rezerwy walutowe. Jeśli wskutek nowych sankcji zmniejszy się eksport zachodnich maszyn i urządzeń do Rosji, spowoduje to nie tylko kłopoty w najważniejszych dla niej działach gospodarki, z przemysłem naftowym i energetycznym na czele, ale także konieczność zwiększonych zakupów na wolnym rynku.
Czy grozi nam wojna gospodarcza?
Czy Rosja na nowe sankcje może zareagować przykręceniem kurka z ropą i gazem? Prof. Hüther nie dostrzega takiego zagrożenia. - Nie wolno nam zapominać, że Rosja jest w wysokim stopniu uzależniona od eksportu ropy naftowej i gazu ziemnego, a więc także od rynków zagranicznych. Nawet w najgorętszym okresie zimnej wojny Rosjanie zawsze rzetelnie wywiązywali się z dostaw ropy i gazu - mówi.
Na ewentualne użycie broni naftowej i gazowej Rosja będzie mogła sobie pozwolić wtedy, kiedy będzie w stanie sama wyprodukować sprzęt niezbędny do wydobycia, przeróbki i transportu obu tych nośników energii. - Wszystkie dotychczasowe sugestie i pogróżki z jej strony to tylko blef, Rosjanie nie utrzymają wydobycia bez dostaw zachodniej technologii - twierdzi szef Instytutu Niemieckiej Gospodarki.
Jörg Brunsmann / Andrzej Pawlak