Niemiecka prasa: brexit i jego skutki dla UE
17 stycznia 2019Zdaniem "Frankfurter Rundschau":
"UE musi przede wszystkim myśleć o sobie. Brytyjczycy są i tak już straceni dla idei europejskiej, a mówiąc ściślej – sami odlączyli się od Europy po referendum w sprawie brexitu. Oznacza to jednak także, że Unia musi uczynić wszystko, aby zapobiec wyjściu z niej Wielkiej Brytanii bez umowy. To jednak się nie uda bez podjęcia nowych rokowań w tej sprawie".
"Hannoversche Allgemeine Zeitung" pisze:
"Teraz pozostaje tylko gra na czas. Jeśli Brytyjczycy wystąpią z wnioskiem o przedłużenie terminu opuszczenia przez nich UE po 29 marca, przedstawiając przy tym plan uregulowanego brexitu, to zapewne żaden kraj członkowski UE się temu nie sprzeciwi. Brytyjczycy i tak już są rzuceni na kolana. Gdyby potrzebowali więcej czasu na dojście do siebie, to UE powinna się na to zgodzić. Nie z miłości do Wielkiej Brytanii, tylko we własnym, dobrze pojętym interesie".
Podobnie widzi to "Volksstimme" z Magdeburga:
"To prawda, że twardy brexit stał się bardziej prawdopodobny. Nie znaczy to jednak wcale, że musi on doprowadzić do katastrofy. Spokój na giełdach świadczy o tym, że nie należy oczekiwać czegoś podobnego do kryzysu po bankructwie banku Lehman Brothers. Wspólne stanowisko państw unijnych w sprawie brexitu, które w takiej rozciągłości zdarza się raczej rzadko, także można poczytać za dowód, że ryzyko związane z brexitem da się opanować”.
"Leipziger Volkszeitung" zauważa:
"Niektórzy członkowie UE mają nadzieję, że Wielka Brytania wycofa swój wniosek o wyjście z niej, albo że dojdzie w niej do nowego referendum w sprawie brexitu. Ale świadczy to raczej o ich bezradności i nie ma wiele wspólnego z trzeźwą oceną sytuacji. Co prawda rezygnacja z brexitu jest możliwa pod względem prawnym, ale decyzja w tej sprawie musi zapaść w Londynie, co jest mało prawdopodobne, bowiem ponowne referendum podzieliłoby tylko jeszcze bardziej brytyjskie społeczeństwo”.
"Mannheimer Morgen" zwraca uwagę, że:
"Brytyjczycy pokazują w tej chwili jak szybko zdobycze idei jedności europejskiej mogą obrócić się w niwecz. I jak niebezpieczne jest lekceważenie głosu rozsądku. Wielka Brytania, znajdująca się w tej chwili w stanie, który budzi tyle obaw, jest tylko zapowiedzią tego, co jeszcze może nas spotkać. Z drugiej strony może to być dla nas powodem do optymizmu, bowiem jaki inny rząd unijny może teraz zaproponować swym obywatelom wyjście z UE?".
"Stuttgarter Zeitung" się z tym nie zgadza. Jak pisze:
"Upadek kultury politycznej, który osiągnął swoje apogeum w odrzuceniu przez Izbę Gmin porozumienia z UE w sprawie brexitu, nie musi wcale odnosić się tylko do Wielkiej Brytanii. Skoro tam było to możliwe, to może się także wydarzyć wszędzie indziej”.
"Trierischer Volksfreund" z Trewiru zajmuje zdecydowane stanowisko:
"Skończmy wreszcie z tą gadaniną. 29 marca Wielka Brytania musi wyjść z UE. Nie ma już o czym z nią negocjować, nie ma też żadnego powodu do przesuwania terminu brexitu. Kto tak drastycznie odrzuca wszystkie wspólne wartości, dla tego nie może być miejsca we wspólnym europejskim domu”.
"Nürnberger Nachrichten" patrzy na brexit z innej perspektywy:
"Na Wyspach jest elita arystokratyczna i finansowa, której w gruncie rzeczy jest obojętne kto sprawuje rządy w kraju, i której jest także obojętne, jakie skutki pociągnie za sobą brexit, ponieważ w każdej sytuacji da sobie radę. Różni się ona w tym zasadniczo od zwykłach obywateli i ludzi o niskich dochodach, którzy wskutek zbliżającego się brexitu, a zwłaszcza brexitu w jego twardej formie, boją się utraty miejsca pracy”.
Kropkę nad i stawia "Münchner Merkur":
"Obie strony postawiły wszystko na jedną kartę i obie przez to przegrały. Zarówno Brytyjczycy jak i unijny urzędnicy z Brukseli. (…) Płynie stąd nauka, że demokraci nie powinni dyktować sobie warunków nie do przyjęcia dla jednej ze stron, ponieważ wtedy przyjaciele zamieniają się w przeciwników. A tych nam na świecie nie brakuje".