Prasa niemiecka: Bundeswehra w kryzysie
8 września 2012Komentator dziennika Kölner Stadt-Anzeiger uważa, że najlepiej byłoby, gdyby minister obrony RFN Thomas de Maiziere, interweniował u ministra fiansów Wolfganga Schäuble:
„Thomas de Maiziere musi działać, musi też u swego kolegi z urzędu Wolfganga Schäuble (CDU) wyciągnąć więcej pieniędzy, by ograniczyć socjalną niegodziwość przeprowadzanych w Bundeswehrze reform. Musi tę reformę, jeśli się da, rozciągnąć w czasie. Jednocześnie nastroje w armii nie mogą być jemu, jako ministrowi obrony, w żadnym wypadku obojętne. Ponieważ ten polityk CDU może dać sobie spokój z każdą kampanią reklamową, jeśli towarzyszyć jej będzie negatywna, szemrana propaganda”.
Manheimer Morgen:
„Bundeswehra jest specyficznym pracodawcą, który od swoich pracowników dużo wymaga, specjalnie ich przy tym nie rozpieszczając. Ministrowi obrony Thomasowi de Maziere, słynącemu ze skuteczności działania, wyraźnie nie udało się zarazić żołnierzy reformą, przekonać do swoich planów i dać im uczucie, że ich praca dla kraju i jego mieszkańców jest wartościowa. Żołnierze czują się opuszczeni i sfrustrowani. To jest beznadziejne dla armii w walce o narybek”.
Decyzję o nieograniczonym skupie obligacji przez EBC komentuje Frankfurter Allgemeine Zeitung:
„EBC zareagował, ponieważ politycy nie odrobili wystarczająco szybko swoich zadań domowych. Oznacza to, że EBC podarował jeszcze raz rządom ze strefy euro trochę czasu. Rodzą się tylko wątpliwości czy zdołają oni ten czas wykorzystać. Co prawda, EBC podjął się skupu obligacji na określonych zasadach. Czy pozostanie jednak konsekwentny w sytuacji, kiedy Włochy lub Hiszpania tylko częściowo lub w ogóle nie wypełnią swoich obowiązków? Czy wykorzystają one tlen w postaci niskiego oprocentowania do konsekwentnego przeprowadzenia reform? A może w obliczu malejącego nacisku pójdą znowu na ustępstwa z różnymi grupami interesu, od związków zawodowych począwszy, na finansowym lobby skończywszy”.
Mitteldeutsche Zeitung z Halle pisze o walce przedwyborczej w Stanach Zjednoczonych:
„W swojej dobrej, ale nie błyskotliwej, przemowie na zjeździe demokratów tym razem prezydent Obama postawił sobie bardzo skromny cel. Poprosił o więcej czasu, by wyprowadzić USA z kryzysu. Tymczasem przepadła idea fundamentalnie innej Ameryki, która przywiodła go przed czterema laty do Białego Domu. Obama walczy już wyłącznie o utrzymanie się przy władzy. Stał się zwykłym politykiem”.
Berlińska Die Welt uważa, że rolę politycznego mesjasza przejął tym razem Bill Clinton, któremu uczestnicy zjazdu demokratów życzyliby po 12-letniej przerwie trzeciej kadencji. W przeciwieństwie do Obamy – racjonalisty, Clinton jest osobą emocjonalną, która potrafi przekonać miliony Amerykanów, mówiąc: „czuję wasz ból”. Wynik tych wyborów jest bardziej otwarty niż za ostatnim razem.
Alexandra Jarecka
red. odp. Bartosz Dudek