Niemiecka prasa: Co wolno każdemu demokracie, wolno też prezydentowi RFN
11 czerwca 2014„Sueddeutsche Zeitung" zauważa, że Joachim Gauck nie wymienił żadnych nazwisk, ani nazwy partii, ani nie atakował poszczególnych polityków. Nie nazwał także NPD partią zagrażającą konstytucji, tyle, że niezakazaną i nie obraził jej elektoratu. Jakby to ujęli prawnicy, dokonał tylko »negatywnej oceny« bliżej nieokreślonej liczby ludzi, którzy nie wyciągnęli żadnej lekcji z historii. Wolno mu to robić – i to nie tylko dlatego, że jest głową państwa. To wolno każdemu demokracie. A to, co wolno każdemu demokracie, to wolno tym bardziej także najwyższemu przedstawicielowi tej demokracji, nawet, jeżeli po nim należałoby się spodziewać bardziej wyszukanego doboru słów".
„Muenchner Merkur" zaznacza, że „Gauck ani nie przekazywał żadnych argumentów partyjno-politycznych, ani nie robił reklamy żadnej innej partii. A ponieważ adresatami jego słów byli uczniowie, zamiast wyszukanie dyplomatycznych określeń, posłużył się ogólnie zrozumiałymi określeniami. Dobrze tak! Co byłoby bowiem w takim przypadku obowiązkiem prezydenta Niemiec, jak nie zamanifestowanie swego oporu wobec duchowemu nastawieniu, które już raz popchnęło Niemcy w przepaść katastrofy? Joachim Gauck jest głową państwa wszystkich obywateli, także tych, którzy sympatyzują ze skrajnie prawicową ideologią. Tym ważniejsze, że nie musi on w tym odgrywać roli retorycznego kastrata".
„Właściwie należy być prawie wdzięcznym NPD za to, że skierowała sprawę do Trybunału Konstytucyjnego" - pisze „Nuernberger Zeitung". „Bowiem teraz każdy demokrata, który publicznie przywołuje »oszołomów« do porządku, może powołać się na orzeczenie najwyższego sądu. A »nauczyciel demokracji« Joachim Gauck, w swym właściwie zawsze bardzo wyważonym postępowaniu, nie musi także w przyszłości nic owijać w bawełnę".
„Maerkische Allgemeine" z Poczdamu uważa, że „Gauck wcale nie musiał nazywać neonazistów spod znaku NPD czy jeszcze innych, gorszych »oszołomami«. Oni bowiem wcale nie są tacy niegroźni. Ale jako prezydent Niemiec ma on prawo głośno ingerować w społeczno-polityczną próbę sił: My czy oni? Także w przyszłości nie będzie dochodzić do tego, by ci pomyleńcy wystawiali na pośmiewisko poważne wybory. Oddając sprawę do rozstrzygnięcia przed sądem sprawili, że prezydent będzie mógł, za aprobatą sądu, nazywać rzeczy po imieniu, nawet, jeżeli miałoby to zaboleć antydemokratów. Był to dobry dzień dla niemieckiego państwa prawa".
„Berliner Zeitung" zaznacza, że „Konstytucja zabrania prezydentowi federalnemu dowolnej ingerencji w międzypartyjną konkurencję. Ale ona nie tylko, że zezwala, ale wręcz go zobowiązuje do tego, by jako reprezentant państwa i narodu stawał w obronie podstawowych wartości i służył Niemcom za wzorzec. Prezydent federalny, który rasistów i innych wrogów ludzkości nazywa »oszołomami«, może tylko użył niefortunnego określenia, bo nazwanie tych ludzi »oszołomami« to właściwie eufemizm".
Małgorzata Matzke
red.odp.: Bartosz Dudek