Donald Trump znów prowokuje dla własnej satysfakcji
7 grudnia 2017Kölnische Rundschau (Kolonia) wskazuje na ogromne spustoszenia, jakie może wyrządzić uznanie przez Trumpa Jerozolimy za stolicę Izraela:
„Faktyczne uznanie Jerozolimy za stolicę Izraela jest z politycznego punktu widzenia nie tylko głupie, ale także kontraproduktywne dla amerykańskiej polityki zagranicznej. Poważnie zagraża to własnej strategii Stanów Zjednoczonych na Bliskim Wschodzie, a przede stawia w centrum ograniczanie wpływu Iranu.
Waszyngton od pewnego czasu pracuje zakulisowo nad osią współpracy politycznej i wywiadowczej między Arabią Saudyjską, różnymi państwami regionu Zatoki Perskiej, Jordanią i Izraelem, aby stworzyć przeciwwagę do sojuszu Rosji, Turcji i Iranu.
Donald Trump dolał teraz oliwy do ognia. «Mądrość i przezorność» nie należą do repertuaru znanych powszechnie cech charakteru amerykańskiego prezydenta. Głupota jako dodatek do mentalności buldożera już zawsze była eksplozywną mieszanką niosącą zniszczenia".
Mitteldeutsche Zeitung (Halle) uważa działania Trumpa za niebezpieczne:
„Majsterkowanie przy stabilnym status quo Jerozolimy jest jak igranie z ogniem. Prawie wszystkie kryzysy izraelsko-palestyńskie eskalujące rozlewem krwi rozgorzały z powodu tego miasta, które jest święte dla chrześcijan, żydów i muzułmanów. Tak było na przykład z drugą intifadą, którą życiem przypłaciło tysiące ludzi czy też w czasie fali przemocy Palestyńczyków jesienią 2015 r., kiedy dochodziło do ataków nożami i strzelaniny”.
Przeczytaj także: Spór o Jerozolimę. Niemcy ostrzegają przed niebezpieczną sytuacją
Hessische Niedersächsische Allgemeine» (Kassel)
„Donald Trump wprawdzie zagraża swoją toporną dyplomacją tylko procesowi pokojowemu, który od dawna nie istnieje. Jednocześnie prowokuje tym także państwa arabskie, które mogą wreszcie w ten sposób skutecznie odwrócić uwagę opinii publicznej od własnych porażek, toczonych wojen domowych, despotyzmu i złych praktyk.
Dla mieszkańców Zachodniego Brzegu Jordanu i Strefy Gazy ruch wykonany przez Donalda Trumpa oznacza szczególnie bolesne zderzenie z rzeczywistością. Najlepsze z możliwych kompromisów w tym konflikcie są te, które zaprzepaszczono na zawsze. USA zrezygnowały ze roli wiarygodnego pośrednika i są teraz stroną sporu. Przynajmniej dla Izraelczyków jest to zadowalająca wiadomość, bo już dawno stracili nadzieję na traktat pokojowy, ale teraz żywią ją na możliwie skuteczne zarządzanie konfliktem. Z Donaldem Trumpem jako partnerem nie wróży to nic dobrego”.
Frankfurter Rundschau (Frankfurt) pisze, że Trump prowokuje świadomie:
„Wygląda na to, że Donald Trump znów prowokuje dla samej satysfakcji. Chce zaimponować swojemu elektoratowi zwłaszcza, że dotychczas nie dotrzymał danego słowa, że przeniesie amerykańską ambasadę Izraela do Jerozolimy.
W przeciwnym razie nie miałoby sensu łamanie przez niego tabu i uznanie Jerozolimy, która leży w sercu konfliktu na Bliskim Wschodzie, za jedyną stolicę Izraela, a także planowanie przeprowadzki ambasady USA może nie natychmiast, ale wkrótce”.
Badische Neueste Nachrichten (Karlsruhe) zastanawia się nad intencjami Trumpa:
„Może rzeczywiście jest tak, że Trump testuje, jak daleko może się posunąć. To nie wpływa jednak na zmniejszenie ogromnego ryzyka, które bierze na siebie. I to bez potrzeby”.
Opr. Barbara Cöllen