1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemiecka prasa: grozi strajk kontrolerów lotu

3 sierpnia 2011

Dzisiejsze gazety komentują groźbę strajku kontrolerów ruchu lotniczego, wyjątkowo złe nastroje wśród niemieckich pracobiorców oraz chwilowe uratowanie USA przed niewypłacalnością.

Jak zauważa dziennik gospodarczy Handelsblatt z Düsseldorfu:

"Spór o nowy układ zbiorowy pracy i płacy maszynistów (...) jeszcze się na dobre nie zakończył, a już w podobny sposób o swoje prawa upomnieli się kontrolerzy ruchu lotniczego. Ich protest zwraca ponownie uwagę na ukrytą potęgę wąskiej grupy zawodowej, która z racji swych unikatowych kwalifikacji może przy minimalnym ryzyku związanym z podjęciem akcji strajkowej spowodować maksymalne szkody. Źle to wróży na przyszłość w dzisiejszych, niespokojnych czasach".

W podobnym duchu wypowiada się Mitteldeutsche Zeitung z Halle:

"Najpierw maszyniści, a teraz kontrolerzy ruchu lotniczego. Grożąc przystąpieniem do strajku owi wysoko wyspecjalizowani fachowcy z lotniskowych wież kontrolnych i centrów kontroli lotów, wchodzą do równie elitarnego, co niezbyt chwalebnego klubu tych, którzy są w stanie sparaliżować całą gałąź gospodarki. Skutki ich protestu byłyby ogromne, a słoną cenę za przejściowe porzucenie przez nich pracy ponownie ponieśliby podróżni, skazani w tym sporze na rolę zakładników. Pomiędzy maszynistami a kontrolerami ruchu lotniczego jest jednak ogromna różnica: kontrolerzy zaliczają się do elity zarobkowej w Niemczech i dlatego nie powinni liczyć na sympatię ze strony tych, którzy zostaną poszkodowani w razie, gdyby rzeczywiście przystąpili do strajku".

Inaczej na zapowiedź strajku kontrolerów zapatruje się Hannowersche Allgemeine Zeitung:

"Większość kontrolerów ruchu lotniczego w Niemczech nie ma już statusu urzędników państwowych, co oznacza, że przysługuje im prawo do strajku. Ich pracodawca, Niemiecka Agencja Bezpieczeństwa Lotów (DSF), powinien zwrócić ponadto uwagę, że członkowie związku zawodowego kontrolerów lotów (GdF) do tej pory niezwykle ostrożnie i odpowiedzialnie obchodzili się z orężem strajkowym i sięgali po niego tylko w ostateczności. (...) W tej sytuacji najlepszym rozwiązaniem byłby arbitraż, a jeśli Agencja z niego nie skorzysta, to zgrzeszy wobec spragnionych urlopu Niemców w tym samym stopniu, co związek zawodowy GdF z swymi groźbami przystąpienia do strajku".

Niemcy niezadowoleni z pracy

Flensburger Tageblatt komentuje złe nastroje wśród niemieckich pracobiorców. Jak pisze:

"Od 1984 roku krzywa nastrojów w niemieckich biurach i fabrykach systematycznie zjeżdża w dół. To prawda, że w porównaniu z innymi krajami Niemcy mają długi urlop i całkiem dobrze zarabiają, jeśli wziąć pod uwagę średnią płacę. Prawdą jest jednak również, że chyba w żadnym innym kraju europejskim wzrost zarobków nie był tak nikły i przez to praktycznie nieodczuwalny jak u nas. Mało tego, realne dochody Niemców nawet spadły! Dawne, silne przywiązanie pracowników do określonego pracodawcy odeszło w siną dal i przestało się liczyć. Na niemieckim rynku pracy dominują pracownicy leasingowi, ludzie pracujący na umowach-zleceniach, oraz zatrudnieni w niepełnym wymiarze godzin. Pełny etat jest raczej wyjątkiem niż regułą, a wielu z tych, którzy go jeszcze mają, boi się bezrobocia. Wiele mówi się o lepszym powiązaniu pracy zawodowej z życiem rodzinnym, ale w praktyce niewiele na tym polu zmieniło się naprawdę na lepsze. W ostatnich latach zarówno politycy jak i menedżerowie mieli na widoku głównie poprawę zdolności konkurencyjnej Niemiec na rynku międzynarodowym. Czynik ludzki zszedł na plan dalszy. Ale kiedy w biurach i fabrykach siedzą wylącznie niezadowoleni i sfrustrowani pracownicy, wtedy gospodarka narodowa ma do czynienia z dużo większym problemem niż ten, który wiąże się z podniesieniem ludziom płac. Niemcy to kraj, który żyje z eksportu, postępu technicznego, nowatorskich technologii i usług na najwyższym, światowym poziomie. Tego jednak nie da się zapewnić, kiedy zatrudnieni odczuwają w pracy przede wszystkim dyskomfort i stres".

USA (na razie) nie zbankrutują

Boński General-Anzeiger komentuje odroczenie w ostatniej chwili niewypłacalności USA:

"Europa nie ma powodu do popadania w samozadowolenie i poczucia wyższości nad Ameryką. To prawda, że klimat życia wewnątrzpolitycznego w USA jest w tej chwili zatruty, ale ten kraj ma wydajną i elastyczną gospodarkę. Struktury na amerykańskim rynku pracy nie są tak zastygłe i zaskorupiałe jak w wielu krajach europejskich. Amerykanie w dalszym ciągu żyją wiarą, że jeśli tylko wezmą się do roboty, to wszystko im się uda; teraz nawet lepiej niż do tej pory. Krótko mówiąc - zamiast roztkliwiać się nad Ameryką, Niemcy i wiele innych państw unijnych powinny raczej zatroszczyć się o własne problemy".

Andrzej Pawlak

red.odp.: Małgorzata Matzke