1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW
Terroryzm

Niemiecka prasa: Zamachy na Sri Lance to odwet

24 kwietnia 2019

Media nad Renem podkreślają konieczność walki o wolność religijną. Apelują, by nie dać się porwać spirali przemocy i nienawiści.

Relatives of victims react at a police mortuary following bomb blasts in Colombo
Zdjęcie: Reuters/D. Liyanawatte

Jak zauważa "Leipziger Volkszeitung":

"To, że była to «zemsta za Christchurch» jest czymś więcej niż połowicznym wyjaśnieniem powodu, dla którego ktoś wysadza się w powietrze podczas mszy w kościele albo w hotelowej jadalni. Jednej masakry nie da się usprawiedliwić inną masakrą. A to, gdzie zaczyna się, a przede wszystkim gdzie się kończy i czy w ogóle gdzieś się kończy ta spirala działań odwetowych, to zupełnie inna kwestia. Celem tych wszystkich zamachów i tak jest coś innego. Chodzi w nich zasianie niepokoju i zwątpienia nie tylko na miejscu zbrodni, ale na całym świecie. Chodzi też o zdestabilizowanie sytuacji oraz wywołanie nieufności, strachu i agresji, czyli o wszystko to, co prowadzi do zniszczenia więzi społecznych".

"Frankfurter Allgemeine Zeitung" pisze:

"A więc masowe morderstwa popełnione w Niedzielę Wielkanocną na Sri Lance mają być czymś w rodzaju «zemsty i odwetu» za masakrę na muzułmanach w Christchurch? Nic dziwnego, że tzw. Państwo Islamskie szybko wzięło na siebie odpowiedzialność za zamachy bombowe na Sri Lance. Przeciwko takiej pokrętnej logice nie ma żadnych racjonalnych argumentów. Trzeba, żeby autorytety religijne przekonywały dzień po dniu miliony muzułmanów, że islam nie jest religią opartą na mordzie i przemocy. Tym, którzy są podatni na odwetowe hasła głoszone przez przestępców, muszą oni wskazać drogę wiodącą do normalnego życia społecznego. Muszą oni także odebrać legitymizację religijną tym rządom, które opierają się na coraz bardziej radykalnych działaniach w imię rzekomej, miłej Bogu sprawiedliwości oraz na terrorze".

Tego samego zdania jest "Koelner Stadt-Anzeiger":

"By przeprowadzić tak świetnie skoordynowaną serię zamachów samobójczych i bombowych w wielu miejscach, potrzebni byli doświadczeni terroryści. Tzw. Państwo Islamskie w swych bastionach w Iraku i Syrii, w stanie ciężkiej opresji, mogło potrzebować czegoś, co w swoim rozumieniu uzna za sukces. Chodzi tu o dezorientację oraz sianie niezgody, nie tylko lokalnie, ale w wymiarze światowym. Zamachy w Nowej Zelandii zjednoczyły kraj. Na Sri Lance powinno się stać to samo. Kto dał się wciągnąć w spiralę nienawiści i przemocy, ten przegrał".

“Neue Osnabrücker Zeitung“ zwraca uwagę, że:

"Po krwawej łaźni na Sri Lance zaroiło się od najrozmaitszych spekulacji. Czy wojna domowa w tym kraju rozgorzeje na nowo? A może buddyjscy ekstremiści zaatakują chrześcijańską mniejszość? Nie, ponad 300 wiernych modlących się w kościołach podczas mszy wielkanocnej i gości hotelowych padło po prostu ofiarą zamachów terrorystycznych, do których przyznaje się tzw. Państwo Islamskie. Islamistyczni ekstremiści, którym zrobiło się ciasno w Iraku i Syrii, przypomnieli w ten sposób światu o swoim istnieniu. Ich zwolennicy mają się przekonać, że samozwańczy dżihadyści nie zostali jeszcze całkowicie pokonani. Niewykluczone, że terroryści starają się zreorganizować w podziemiu, żeby przeprowadzić możliwie spektakularne zamachy. Zachodnie tajne służby powinny z tego względu uważnie przyglądać się Sri Lance, żeby ustalić, czy światu nie zagraża nowa fala terroru”.

"Suedwest Presse" z Ulm podkreśla konieczność walki o wolność religijną:

Zamachy na symbole religijne lub na wiernych wzniecają płomienie, które mogą przeistoczyć się w duże pożary. Spirala przemocy i zemsty nabrała nowego rozmachu. Grozi zniweczeniem tolerancji religijnej i szacunku dla wiernych innych wyznań lub osób niewierzących. Dążenie do wolności religijnej – w wymiarze globalnym – nie jest więc luksusem, a koniecznością, o której niemieccy politycy muszą mówić przy każdej okazji. Albo, jak to ujął Heiner Bielefeldt, były specjalny wysłannik ONZ ds. wolności religijnej i przekonań: „Bez wolności religijnej cały ruch na rzecz praw człowieka byłby tylko wydmuszką”.