1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

"Nie wszyscy przeciwnicy Asada są czystymi jak łza demokratami"

Iwona-Danuta Metzner15 czerwca 2013

W sobotnich (15.06.13) wydaniach niemieckich gazet przeważają komentarze na temat sytuacji w Syrii.

A reporter takes notes at left as Secretary of State John Kerry and British Foreign Secretary William Hague participate in a joint news conference at the State Department in Washington, Wednesday, June 12, 2013. Kerry hosted a meeting with Hague, an ally equally unsure about what to do to end fighting in Syria that has now killed some 80,000 people. (AP Photo/Jacquelyn Martin)
John Kerry & William HagueZdjęcie: picture-alliance/AP Photo

Darmstädter Echo:

„Jeśli Zachód uzgodni pewnego dnia z Rosją wspólną strategię, wówczas zaistnieje jeszcze szansa na polityczne rozwiązanie konfliktu w Syrii. W przeciwnym razie grozi rozpad tego kraju. Assad być może opanuje wtedy wąskie pasmo wybrzeża, natomiast rebelianci resztę kraju”.

Rhein-Neckar-Zeitung z Heidelbergu:

„W Syrii już dawno toczy się wojna zastępcza. Jeżeli USA podwyższą teraz stawkę zaopatrując rebeliantów w broń, a Rosja będzie jednocześnie dalej dostarczać pomoc wojskową Asadowi, można się spodziewać tylko jednego, że zginie jeszcze więcej ludzi. Już teraz życie straciło ponad 90 tysięcy Syryjczyków. Jeśli liczba ta ulegnie podwojeniu, ten kraj arabski nie stanie się bardziej pokojowy”.

Südkurier z Konstancji:

„Czerwona linia", o której mówił Obama, została przekroczona. Ameryka staje się od zaraz stroną konfliktu i dostarcza rebeliantom broń. Dla przeciwników Asada jest to wiadomość, na którą długo i z utęsknieniem czekali. Bez pomocy z zewnątrz nie będą w stanie pokonać reżimu i…ta wojna może jeszcze potrwać wiele lat. Niezależnie od tego, Obama bierze na siebie wielkie ryzyko. Od czasu gdy George Bush uzasadnił swą iracką przygodę istnieniem broni masowego rażenia w Iraku, wiarygodność Ameryki spadła. Poza tym nie wiadomo, w czyje ręce dostanie się ta broń. Waszyngton też wie: nie wszyscy przeciwnicy Asada są czystymi jak łza demokratami”.

Südwest Presse z Ulm:

„Barack Obama będzie miał niedługo problem z wiarygodnością. Bo o użyciu sarinu, gazu trującego paraliżującego system nerwowy, reszta świata wie od miesięcy. Prezydent zwlekał dotąd z decyzją. A teraz nagle te dane są dostatecznie zweryfikowane? Zweryfikowane jest tylko jedno: że presja na Obamę w Stanach Zjednoczonych poważnie wzrosła. Jeśli nawet Bill Clinton nazywa go tchórzem, który powinien wreszcie zrobić to, co jest wskazane z moralnego punktu widzenia, i twierdzi, że wraz ze swoją powściągliwością Obama podważa reputację Ameryki, wtedy cały naród zaczyna stawać na baczność. Wie o tym prezydent, który robi to, co jest właściwe, ale z niewłaściwego powodu”.

Mitteldeutsche Zeitung z Halle:

„W 2003 roku ówczesny prezydent USA George Bush uzasadnił wkroczenie do Iraku kłamstwem. Nigdy nie znaleziono broni masowej zagłady, którą Saddam Husajn miał rzekomo gdzieś ukrywać. Dziesięć lat później rząd USA podobnie motywuje planowane dostawy broni dla rebeliantów w Syrii. - Wojska rządowe prezydenta Asada użyły sarinu przeciwko powstańcom – podkreśla się w Waszyngtonie. I znów pierwsi krytycy USA krzyczą, że to nieprawda. Ostrożnie! Ten werdykt może być przedwczesny.

Wątpliwości są, co prawda, wskazane. Ale po pierwsze jest dowiedzione, że armia syryjska dysponuje bronią chemiczną i że Irak jej nie posiadał. Po drugie Obama chyba nie powtórzy błędu swojego poprzednika. To byłoby głupotą. A on nie jest głupi”.

Iwona D. Metzner

red. odp.: Barbara Cöllen