1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Prasa o Benedykcie XVI: zadał śmiertelny cios Kościołowi

21 stycznia 2022

Niemieckie dzienniki komentują w czwartek (21.01.22) m. in. raport ws. pedofilli obciążający papieża Benedykta, wcześniej arcybiskupa Monachium.

Kardynał Joseph Ratzinger w stroju biskupim w czasie nabożeństwa
Kardynał Joseph Ratzinger jako arcybiskup Monachium (1977)Zdjęcie: picture-alliance/dpa

Dziennik "Sueddeutsche Zeitung" zaznacza, że "Papieże i byli papieże muszą pogodzić się z tym, że mierzy się ich według najwyższych standardów moralnych, a to dotyczy również tego, jak obchodzą się z własnymi błędami. Zwłaszcza Benedykt XVI mógł udowodnić swoją wielkość, bo już dawno przestał sprawować posługę. Ale były papież nie wykorzystał okazji do okazania pokory: w swoim oświadczeniu na temat nowego raportu o nadużyciach seksualnych w archidiecezji Monachium i Fryzyngi, za którą był kiedyś odpowiedzialny, Benedykt brzmi jak szef koncernu motoryzacyjnego, który twierdzi, że nic nie wiedział o najnowszej aferze spalinowej.

Nowa ekspertyza udowadnia nawet, że były papież składa fałszywe zeznania. Według jego własnych słów, nie miał on nic wspólnego z przyjęciem księdza pedofila do duszpasterstwa, gdy był arcybiskupem w 1980 roku, i nie brał udziału w stosownym posiedzeniu. Tymczasem protokół z tego posiedzenia zdaje się dowodzić czegoś zupełnie przeciwnego. Były papież, który prawdopodobnie uchyla się od odpowiedzialności, podając nieprawdę? To dno. Kolejna wpadka dla Kościoła, który od lat wstrząsany jest skandalami".

Dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" zauważa:

"Jeśli zestawić obok siebie wypowiedzi biskupów i kardynałów na temat ich ewentualnych uchybień prawnych i moralnych, są one identyczne pod jednym względem: wszyscy, ale także każdy, twierdzi, że postępował w przeszłości zgodnie z najlepszą wiedzą i sumieniem, nawet jeśli nie tylko akta, ale także zeznania świadków ukazują zupełnie inny obraz. Mimo, że przemoc seksualna jest zawsze przestępstwem w świetle prawa państwowego i kościelnego, hierarchowie powołują się na nieznajomość przepisów i na to, że nie leżało to w ich kompetencjach. To ci sami hierarchowie, którzy w odniesieniu do świeckich nie zaniedbywali żadnej okazji, by piętnować postawy życiowe niezgodne z głoszonymi zasadami. 

Termin "podwójne standardy" nie opisuje tego w sposób adekwatny. Przedmiotowe przypadki są skrupulatnie udokumentowane, także w opublikowanym raporcie. Jak cyniczne jest zachowanie osób odpowiedzialnych w obliczu tych obciążających ich dowodów, uwidocznił nie kto inny, jak były papież Benedykt XVI. Ratzinger, chcąc oddzielić karierę księdza pedofila od jego urzędowania jako arcybiskupa Monachium i Fryzyngi, nie zawahał się nawet powiedzieć oczywistej nieprawdy. Kładzie się to cieniem na zapewnieniach, że zawsze wiernie służył Kościołowi i wiernym".

Dziennik "Die Welt" analizuje: "Raport obciąża Benedykta. Nie w tym sensie, że tak jak wielu katolickich dostojników, systematycznie tuszował i ukrywał nadużycia w Kościele, być może nawet nie mając świadomości, że coś jest nie tak.

Ale w tym sensie, że jego wiarygodność została zachwiana, a wraz z nią jego autorytet moralny: on, który jako arcybiskup Monachium miał niegdyś wypisaną w swoim herbie dewizę "współpracownik prawdy", teraz jest oskarżany przez prawników o mówienie nieprawdy".

Temat ten podejmuje również prasa regionalna, np. berliński "Der Tagesspiegel": "Czemu jeszcze Kościół chce zaprzeczyć w obliczu szczegółowych, zróżnicowanych, wyrazistych opisów na wielu, wielu stronach? To potworność pod każdym względem, także w wypowiedziach osób za nią odpowiedzialnych. To żenujące. Nic nie widzieć, nic nie słyszeć, nic nie mówić, tuszować, ukrywać, czyli - działania mafijne.

A ofiary, kto im dziś pomoże, jeśli nie one same? Spośród wszystkich kardynałów, biskupów, wikariuszy generalnych, zdecydowanie zbyt mało osób pochyla głowy, zdecydowanie zbyt mało pada na kolana, nawet w przenośni, aby zadośćuczynić ofiarom, prosić o przebaczenie, w każdym przypadku. W każdym z nich.

Zamiast tego przerzuca się odpowiedzialność, powołuje się na brak kompetencji, udaje się niewiedzę. Aż do Benedykta XVI. To haniebne, groteskowe, aż trudno uwierzyć w ujawnione fakty z ostatnich dziesięcioleci".

Dziennik "Kölner Stadt-Anzeiger" podkreśla, że "Choć wszystko to jest już dobrze znane, opublikowany właśnie monachijski raport o nadużyciach wyznacza punkt zerowy na skali porażki, ponieważ - tylko pozornie paradoksalnie - wymierzony jest w wierzchołek hierarchii Kościoła, a mianowicie w emerytowanego papieża Benedykta XVI, który jako kardynał Joseph Ratzinger w czasie sprawowania funkcji arcybiskupa Monachium i Fryzyngi, zdaniem ekspertów, zezwolił na nieograniczone dopuszczenie do duszpasterstwa księdza znanego jako pedofil, umożliwiając tym samym dalsze nadużycia.

(...)

W niemal żałosnej próbie wytłumaczenia się Benedykt XVI, alias Joseph Ratzinger, zadaje śmiertelny cios sobie i swojemu Kościołowi".