Prasa o D-Day: przypominać jak ważna jest wspólnota
6 czerwca 2019"Ceremonia była wzruszająca, także proste słowa królowej Elżbiety były wzruszające, kiedy w imieniu wolnego świata podziękowała obecnym weteranom lądowania aliantów w Normandii za ich odwagę i ofiarność przy obronie wolności. Od inwazji minęło 75 lat. Dziś udział niemieckiej kanclerz w takiej uroczystości nie jest ani czymś niestosownym ani niezwykłym (...). Przeciwnicy z czasów wojny stali się partnerami; Niemcy są mocno zakotwiczone w zachodniej wspólnocie demokracji. W tym dniu pamięci słuszne było przypomnieć jak ważna jest solidarności i współpraca członków tej wspólnoty, jak ważny jest sojusz z Ameryką. To wszystko nie jest już oczywiste, jest zagrożone z zewnątrz, a nawet od wewnątrz" – komentuje "Frankfurter Allgemeine Zeitung".
Podobnie widzi to komentator innej wielkiej niemieckiej gazety, "Sueddeutsche Zeitung": "Inwazja zapoczątkowała koniec tyranii nazistów, terroru, totalnej wojny i Holocaustu. Niezliczone książki, filmy, podcasty i ostatni weterani przypominają we wzruszający sposób o umieraniu na Omaha Beach i o przełamaniu Muru Atlantyckiego. Nawet ten kto nie interesuje się specjalnie historią rozumie czym był D-Day i co łączy go ze współczesnością – to światło wolności. Winston Churchill i Franklin Roosevelt budzili też nadzieję na lepszą przyszłość, kiedy już w 1941 roku w Karcie Atlantyckiej, owej antynarracji do marzeń o panowaniu nad światem niemieckich wojowników – nadzieję na pokój, na wolność, na prawo do samostanowienia (...). Churchill w 1945 r. zasugerował utworzenie nowego europejskiego związku państw, który zwolennicy brexitu chcą teraz tak ochoczo opuścić. Trump chętnie ich wspomaga, by osłabić UE".
Myśl tę rozwija także regionalny dziennik "Mitteldeutsche Zeitung" z Halle. "Jeszcze nigdy upamiętnienie 6 czerwca 1944 nie miało tak pustego, fałszywego smaku jak ta siedemdziesiąta piąta rocznica. Kim są ci mówcy, którzy wzywali tym razem do wspólnej walki o dobro? Donald Trump napędza na całym świecie nowe nacjonalizmy. Jak żaden inny prezydent USA traktuje wolną Europę, za którą jego rodacy umierali w 1944 roku, z niebywałą jak dotąd wrogością. Kobieta u jego boku, brytyjska premier, potęguje jeszcze to makabryczny wrażenie. Od momentu objęcia tej funkcji do jej żałosnej zapowiedzi ustąpienia nie koncentrowała się na niczym innym jak na odseparowaniu jej kraju od reszty Europy. W Waszyngtonie jak i Londynie panuje teraz trend do działania w pojedynkę i separacji".
"Zakrawa to zaiste na ironię losu, że akurat te dwa państwa, które obok Związku Radzieckiego umożliwiły wyzwolenie Europy od nazistów podkopują dziś ów porządek pokojowy, za który 75 lat temu ich żołnierze oddawali w Normandii życie. Wielka Brytania odwraca się od UE i przyczynia się tak do jej osłabienia. A Stany Zjednoczone Ameryki pod prezydentem Trumpem nie opuszczają żadnej okazji, by nie dociąć europejskiemu, no właśnie, partnerowi? A przecież D-Day jak nic innego przypomina o tym jak ważna jest współpraca ponad granicami" - podsumowuje regionalny dziennik "Osnabruecker Neue Zeitung".