1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemiecka prasa o G8: "najbardziej rozczarowujący szczyt w historii"

Barbara Coellen21 maja 2012

Niemiecka prasa szeroko komentuje w poniedziałek (21.05.12) szczyt G8 w Camp David oraz szczyt NATO w Chicago.

epa03225964 Russian Prime Minister Dmitry Medvedev (C-R) speaks with German Chancellor Angela Merkel (C-L) during their meeting in the framework of the G8 Summit at at Camp David, the presidential retreat in Maryland, USA, 19 May 2012. The world's Group of Eight leading industrial nations (G8) meet at Camp David to discuss the European debt crisis, the global economy and security issues. EPA/MIKHAIL KLIMENTYEV/RIA NOVOSTI/KREMLIN POOL MANDATORY CREDIT MIKHAIL KLIMENTYEV/RIA NOVOSTI
Zdjęcie: picture-alliance/dpa

Hannoversche Allgemeine Zeitung pisze o szczycie G8 w Camp David:

„Rozmowy w Camp David były najbardziej rozczarowującym szczytem G8 w historii spotkań tej tzw grupy najbardziej uprzemysłowionych krajów świata i Rosji. Wprawdzie po zakończeniu szczytu odnosiło się wrażenie powszechnie panującej harmonii, lecz każdy z przywódców państw G8 dobrze wiedział, że nie powzięto prawie żadnych konkretnych decyzji w sprawie zaradzenia kryzysowi zadłużenia w strefie euro.(...) Końcowy dokument z Camp David jest tylko zwykłym zapisem kompromisu państw G8: zostaje redukcja deficytów i ma być połączona z działaniami na rzecz pobudzenia wzrostu gospodarki. Po co więc tyle zachodu, żeby uzyskać tak marny wynik, można by pomyśleć. Ale wygląda to jednak inaczej. Europejczycy udają się z tak wypracowanym stanowiskiem, które są w stanie wszyscy zaakceptować, na decydujący szczyt UE, który odbędzie się 23 maja.

"Komunikaty ze szczytów są wynikiem kompromisu - to leży w naturze rzeczy" - komentuje Süddeutsche Zeitung. "W czasie szczytu w Camp David osiem wielkich krajów przemysłowych zobowiązało się by uczynić wszystko ,aby wzmocnić i ożywić na nowo nasze gospodarki' przy czym ,stosowne kroki nie są identyczne dla każdego z nas'. Pod takim dachem swoje miejsce może odnaleźć każdy z grupy G8 - zarówno Angela Merkel z jej polityką oszczędzania jak i Barack Obama i nowy francuski prezydent Francois Hollande. Dla Merkel najważniejsze było, że w dokumentach nie pojawiło się słowo ,program ożywienia koniunktury'. Obama i Hollande byli zadowoleni, że uzgodniono sformułowanie o ,niezwłocznych pociągnięciach na rzecz wspomagania wzrostu'. To pokazuje, że granice konfliktu między oszczędzaniem a wzrostem pozostały w Camp David niezmienione".

We Frankfurter Allgemeine Zeitung można przeczytać, że "niemiecka kanclerz, która uważana jest za autorkę projektu europejskiej strategii antykryzysowej, musiała nasłuchać się wielu rzeczy. Sytuacja w strefie euro jest ciągle jeszcze niepewna. Mała, balansująca na krawędzi przepaści Grecja nadweręża nerwy wielkich. Wielkiego przełomu nie było. Jakżeby mogło być inaczej? Nagromadzone przez dziesięciolecia góry długów nie dadzą się usunąć w ciągu nocy za pomocą jednego komunikatu. Różne poglądy na temat tego, jak wprowadzić gospodarki narodowe na kurs wzrostu, zostały po prostu werbalnie zapudrowane".

Landeszeitung z Lüneburga pisze o szczycie NATO:

„W dobie kryzysu w strefie euro polityka zbrojeniowa może wymusić większe scalenie w Europie. Dlatego, że rozpoczynający się dzisiaj szczyt NATO szuka sposobu, na zaradzenie powolnej utracie znaczenia Sojuszu. Jednym z nich będzie oddanie suwerenności w dziedzinie wojskowości. Właściwie NATO nie może sobie już pozwolić na odgrywanie roli globalnego policjanta. Ale minęły też czasy, w których małe i średnie państwa mogły sobie same radzić ze wszystkim sprawach wojskowych. Rozwiązaniem jest tworzenie skuteczniejszych powiązań między armiami państw europejskich. Takie inicjatywy własne, jak niemieckie działania w czasie kryzysu libijskiego, powinny być tabu.”

Dresdener Neueste Nachrichten na ten sam temat:

NATO, dokąd podążasz i kto zapłaci za to wszystko? To są kluczowe pytania na szczycie w Chicago. Sprzeczne interesy, brak pieniędzy i rosnąca apatię, to bolączki liczącego 60 lat Sojuszu Atlantyckiego, który znów definiuje się na nowo. Największe natowskie misje na Półwyspie bałkańskim i w Hindukuszu zbliżają się ku końcowi i mają marne rezultaty. Ani Afganistan nie wszedł na drogę demokracji, ani nie osiągnięto trwałej stabilizacji na Bałkanach. A do tego po przedwyborczych przyrzeczeniach nowego prezydenta Hollande, że francuskie wojska zostaną wycofane pod koniec roku z Afganistanu, Sojusz musi uważać, żeby nie stracić od razu wszystkich członków.”

Barbara Cöllen

red. odp. Bartosz Dudek