1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemiecka prasa o Grecji: "Wyrzucamy miliardy w błoto"

Malgorzata Matzke28 lutego 2012

Niemiecka prasa komentuje we wtorek (28.02.12) uchwalenie przez Bundestag drugiego pakietu pomocowego dla Grecji oraz strajki na największym niemieckim lotnisku.

Die Aufschrift " 2 Euro" in griechischer Schrift steht am Dienstag (03.01.12) in Goeppingen auf einer Euro-Muenze. Trotz Sparplaenen in den Krisenlaendern glauben viele Wirtschaftsexperten nicht an ein schnelles Ende der Euro-Krise. Foto: Daniel Maurer/dapd // Eingestellt von wa
Zdjęcie: dapd

Ekonomiczny dziennik Handelsblatt uważa, że "Rząd federalny bardzo niechętnie opuszcza krainę marzeń i patrzy realiom w oczy. Wypowiedziane przez ministra (finansów) Schaeublego na szczycie G20 w Meksyku NIE wobec podniesienia sumy pakietu pomocowego do 500 mld. brzmiało raczej jak 'Jeszcze nie teraz'. Do tego dochodzi jeszcze rosnąca presja ze strony MFW, USA i UE, domagających się większego zaangażowania Niemiec. Lecz kanclerz Merkel na pytanie o sens dalszego pakietu pomocowego udzieliła tylko patetycznej odpowiedzi, odwołując się do przyszłości Europy. Wiarygodności wszystkim ratownikom euro przydałoby jednak bardziej ujawnienie przed obywatelami i parlamentarzystami wszystkich rozważanych modeli. Prawda podawana w plasterkach nie jest dobrze przyjmowana."

Hessische/Niedersaechsische Allgemeine pisze: "Czyli jeszcze raz wyrzucamy w błoto miliardy tylko po to, by uratować jakąś europejską jednostkę, która w swej obecnej formie nie jest w ogóle zdolna do działania, przynajmniej nie za cenę możliwą do zaakceptowania. To, co wczoraj uchwalił Bundestag jest aktem zniszczenia dobrobytu i to w pokojowych czasach. Przy czym nawet najbardziej renomowani ekonomiści twierdzą: Euro nie pasuje do Grecji, a Grecja nie pasuje do euro. Temu państwu potrzebna jest pomoc, by mogło od nowa samo wystartować z własną walutą, a nie pomagać mu w mękach ciągnących się bez końca. To, że Angela Merkel nie uzyskała rządowej większości (ustawa przeszła dzięki poparciu opozycji, przyp. red.) pokazuje tylko, jak niepewność zaczyna ogarniać także szeregi deputowanych. Nic dziwnego: sięgają oni przecież do kieszeni przyszłych pokoleń, żeby teraz tylko w czasie odwlec upadłość Grecji".

Neue Osnabruecker Zeitung zaznacza, że "decydującą jest kwestia, jak Grecja może stać się konkurencyjna, żeby jej gospodarka mogła generować wzrost. Lecz na to pytanie nie ma jak dotąd żadnej rozsądnej odpowiedzi. Z tego też względu podczas głosowania w Bundestagu koalicja najwyraźniej nie osiągnęła tzw. kanclerskiej większości (głosy deputowanych obozu rządowego, przyp. red.). To jest poważnym ciosem dla Angeli Merkel, który ją zahamowuje. Nastawiła ona semafory na arenie europejskiej, a we własnym parlamencie nie uzyskała własnej większości. To bolesna sytuacja, bo polityczna przyszłość pani kanclerz leży teraz w dużej mierze w rękach opozycji - i to akurat w tak ważnej dla Merkel kwestii euro".

Frankfurter Allgemeine Zeitung odnosi się do stwierdzenia kanclerz Merkel, że "czasami trzeba podejmować ryzyko, ale przysięga złożona przez nią jako kanclerz zabrania jej rzucania się na awanturnicze przygody. W ten sposób uzasadniała to, że w europejskim kryzysie zadłużenia dalej obstaje przy obranej linii i odrzuca wszelkie alternatywne propozycje: od mniej lub bardziej dobrowolnego wystąpienia Grecji z eurogrupy po wstrzymanie transferu miliardów z ryzykiem natychmiastowego bankructwa Grecji. Co jest możliwym do zaakceptowania ryzykiem, a co awanturniczą przygodą, tego nie określa ustawa zasadnicza. To zróżnicowanie ma polityczny charakter, podobnie jak wysoce polityczna jest decyzja, jaki zostanie obrany kurs".

Winni także pracodawcy

O strajku personelu naziemnej obsługi samolotów, jakim dalej nękani są pasażerowie lotniska we Frankfurcie nad Menem, pisze Frankfurter Rundschau:

"Strajki małych branżowych związków zawodowych jak GdF ( związek zawodowy pracowników bezpieczeństwa lotów, przyp. red.) są ceną ponoszoną za liberalizację, jaka miała miejsce w ubiegłych latach. Lecz pracobiorcy nie chcą płacić tej ceny: politycy muszą ustawowo zapisać jednolitość taryfikatorów płac - tak brzmi ich żądanie. 'Rozdrobnienie krajobrazu płacowego' jest szalenie niebezpieczne - pomstują natomiast pracodawcy. Lecz ich argument jest ułudnie słuszny i obłudny. To bowiem oni sami zadbali o takie rozdrobnienie całego systemu układów zbiorowych kiedy wprowadzali robotników najemnych i zawierając umowy o dzieło, kiedy w obce ręce oddawali stołówki pracownicze i służby oczyszczania czy logistykę.”

Małgorzata Matzke

red. odp. Bartosz Dudek