Prasa o konferencji w Monachium: spadek znaczenia Zachodu
17 lutego 2020Dziennik „Nord-West Zeitung” z Oldenburga zauważa:
„Konferencja wymyśliła słowo «Westlessness». Europa sama najwyraźniej ćwiczy się w tym «spadku znaczenia Zachodu» odległym o lata świetlne od jego podstawowych zasad i traktuje obecny rząd amerykański jak swojego wroga. Wolnego rynku, praworządności i przestrzegania praw człowieka nie znajdziemy w Pekinie, Moskwie i Teheranie, tylko w Waszyngtonie. Z punktu widzenia polityki realnej Europejczycy mogliby sobie pozwolić w polityce bezpieczeństwa na oddalenie się od USA, gdyby tylko dysponowali niezbędną «hard power». Tej jednak nie mają. Dlatego zdani są na USA, o ile nie chcą pozostać bezbronni”.
Zdaniem „Frankfurter Rundschau”:
„Multilateralizm jest właściwym wnioskiem wyciągniętym z II wojny światowej. Jeżeli Europejczycy rzeczywiście chcą go bronić, powinni przedstawić sposoby, jak można by go osiągnąć. Powinni zatem rozwijać idę strategicznej suwerenności Europy. Na przykład Rosji mogliby zaproponować długookresowe partnerstwo ponad takie sporne problemy, jak na przykład konflikt na Ukrainie. Zamiast rozmawiać z Francją o współpracy atomowej, mogliby zaproponować rządowi Władimira Putina kroki rozbrojeniowe dla wzmocnienia wspólnego bezpieczeństwa z mniejszą liczbą rakiet z głowicami atomowymi. Przede wszystkim jednak Europejczycy muszą się zastanowić, jak chcą ułożyć sobie stosunki ze Stanami Zjednoczonymi. Krytykowanie albo wspominanie z nostalgią starych dobrych czasów już tu nie wystarczą”.
Myśl tę rozwija „Sueddeutsche Zeitung" z Monachium:
„Wszędzie, gdzie tylko się da, Europejczycy będą musieli próbować współpracować ze Stanami Zjednoczonymi, nawet jeśli są one krytycznie nastawione do idei wspólnoty międzynarodowej. Poza tym będą musieli przejąć na siebie zdecydowanie większe obowiązki na rzecz utrzymania sojuszu NATO. Równocześnie jednak będą także musieli przeciwstawiać się USA, przede wszystkim pod rządami Donalda Trumpa, nie dając sobie narzucać sposobu, w jaki należy rozumieć, czym właściwie jest Zachód”.
Dziennik „Westfaelische Nachrichten" z Muenster pisze:
„W Monachium świat mógł przeżyć na żywo to, co właśnie dzieje się Niemczech - walkę o władzę. Perspektywa, że po zakończeniu ery Angeli Merkel, która cieszyła się dużym uznaniem międzynarodowym, w środku Europy mogłaby powstać próżnia polityczna, jest dla Zachodu przerażająca. Niepewność sama w sobie jest już trucizną dla polityki zagranicznej, a tej niepewności już teraz nam nie brakuje”.
Podobnie widzi to „Stuttgarter Zeitung”:
„Niemieckiej polityce zagranicznej grozi utrata obliczalności i przewidywalności. Minister obrony i minister spraw zagranicznych nie przemawiają jednym głosem. Dlaczego po ustąpieniu Annegret Kramp-Karrenbauer ze stanowiska przewodniczącej CDU miałoby być lepiej? Z niestabilności nie może wyrosnąć żadna aktywna rola Niemiec w Europie. Im bardziej zbliżamy się do kolejnych wyborów do Bundestagu, tym wyraźniej SPD przejmuje na siebie funkcję hamulcowego w niemieckich misjach militarnych za granicą. W tej sytuacji w niemieckiej polityce zagranicznej nie należy oczekiwać w najbliższych miesiącach inicjatyw i działań o większym znaczeniu”.
„Koelner Stadt-Anzeiger” konkluduje:
„Nigdy jeszcze w swojej historii Republika Federalna nie była tak silnie zaangażowana w polityce zagranicznej jak obecnie. W świecie, który zdaje się chwiać w posadach, szczególnie wiele zależy od stabilności państw, na które można się zdać w każdej sytuacji. Tym czasem mnożą się wątpliwości co do stabilności Niemiec. Kryzys przywództwa w CDU, dotychczasowego gwaranta stabilności Niemiec, zdominował kuluarowe dyskusje podczas Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa. Dezorientacja i zagubienie wśród niemieckich chrześcijańskich demokratów może śmiało służyć jako kolejny dowód na rzecz tezy o spadku znaczenia Zachodu”.