1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Prasa o migracji: „Trzeba nazwać problemy po imieniu”

Dagmara Jakubczak opracowanie
20 września 2023

Tocząca się w Niemczech debata na temat migrantów jest tematem komentarzy niemieckiej pracy. Media podkreślają, że jest to delikatny, ale palący problem.

Minister spraw wewnętrznych Nancy Faeser
Minister spraw wewnętrznych Nancy FaeserZdjęcie: Kay Nietfeld/dpa/picture alliance

Stuttgarter Zeitung” zaznacza: „Nie trzeba wcale być radykałem, by popierać żądanie, by uchodźcy dopuszczający się przestępstw kryminalnych utracili prawo pobytu. Z drugiej strony, nie trzeba też od razu mówić o zerwaniu z zasadami człowieczeństwa, gdy istniejące standardy są poddawane próbie. Trzeba jednak obiektywnie przedstawiać istniejące fakty. Musimy powiedzieć, jakie środki można wdrożyć, a także, że obowiązujące umowy międzynarodowe takie, jak konwencje genewskie, stoją na przeszkodzie wielu życzeniom ocierającym się o populizm. A jeśli chce się naruszyć standardy uznane przez społeczność międzynarodową, trzeba to także jasno powiedzieć, ze wszystkimi tego konsekwencjami”.

Nuernberger Zeitung” zauważa: „Żaden niemiecki rząd nie jest w stanie sam powstrzymać migrantów przed przyjazdem do Niemiec, a ci, którzy już się w nich znaleźli, często celowo bez dokumentów, mogą zostać deportowani dopiero po ustaleniu ich tożsamości i kraju pochodzenia, co z kolei zajmuje dużo czasu; ponadto istnieją względy humanitarne, które uniemożliwiają deportację części z nich pomimo wezwania do opuszczenia Niemiec. Jedyne naprawdę skuteczne ograniczenie migracji może mieć miejsce tylko na poziomie UE. Niemniej jednak niemiecki rząd może sprawić, na przykład w zakresie świadczeń socjalnych, że Niemcy nie staną się dla migrantów jeszcze bardziej atrakcyjne niż już są w tej chwili”.

Rhein-Neckar-Zeitung” z Heidelbergu przypomina: „Już w 2016 roku domagano się wprowadzenia świadczeń rzeczowych, przyspieszenia deportacji lub ustalenia ‘górnego limitu’ osób ubiegających się o azyl. To nie przypadek, że nic z tego nie wyszło. Ci, którzy teraz odnawiają te dyskusje w nadziei na zdobycie głosów w szybkim czasie, tylko podsycają frustrację ludzi, ponieważ nic się nie wydarzy. Syryjczycy i Afgańczycy, stanowiący większość osób ubiegających się o azyl, z pewnością nie zostaną zmuszeni w ten sposób do powrotu do swoich krajów ogarniętych wojną domową. A relokacja uchodźców tylko przenosi problemy z nimi związane wewnątrz Europy do krajów, które nie są tak stabilne jak Niemcy. Zamiast tego bardziej pomocne byłoby usprawnienie mechanizmów integracji. Szybka nauka języka, szybkie znalezienie pracy. To pomaga ludziom, ale także państwu i gospodarce”.

Frankenpost” z Hof rozważa: „Zagadnienie migracji to niezwykle delikatny temat. Szybko zaczyna w nim chodzić o kwestię solidarności lub całkowitego odrzucenia. O prawicę lub lewicę. O potrzeby humanitarne, które bez wątpienia muszą zostać zabezpieczone. Ale pomimo całego współczucia i człowieczeństwa, chodzi tu również o trudne pytanie, ilu ludziom możemy z czystym sumieniem zaoferować schronienie w naszym kraju. Co jest możliwe, a co nie? Czego jest za dużo? Co wykracza poza granicę wytrzymałości niemieckiego społeczeństwa w całym kraju i w poszczególnych regionach? Wszystkie problemy muszą zostać nazwane po imieniu. Należy znaleźć odpowiedzi zarówno na powyższe pytania, jak i na wiele, wiele innych. I to szybko. Ponieważ migracja kryje w sobie potencjał mogący wywołać frustrację w społeczeństwie, a nawet więcej – podzielić je. To droga, którą z pewnością nikt nie chce podążać, ponieważ byłaby niepokojąca i niebezpieczna. Potrzebna jest ‘nowa determinacja’ w polityce wobec uchodźców, jak nazwał to były prezydent Niemiec Joachim Gauck”.

Zdaniem „Muenchner Merkur”: „Oto przykład, jak można rządzić rozmijając się z nastrojami ludzi: w szczytowym momencie drugiego kryzysu migracyjnego minister spraw wewnętrznych Nancy Faeser rozpoczyna kampanię wyborczą w Hesji, domagając się praw wyborczych dla uchodźców. Dla minister, od której obywatele oczekują ograniczenia imigracji i zmniejszenia zachęt do przyjmowania uchodźców, jest to chybiony pomysł. I to taki, który po porażce minister (samo)obrony Christine Lambrecht w dziedzinie bezpieczeństwa zewnętrznego po raz kolejny budzi wątpliwości, czy SPD jest zdolne do rządzenia. A jest tak, ponieważ sposób, w jaki prowadzona jest polityka azylowa – obecnie najważniejsze pole działania w niemieckiej polityce poza wojną w Ukrainie – zadecyduje o tym, komu obywatele bardziej zaufają w rozwiązywania ważnych problemów kraju. Partiom o ugruntowanej pozycji czy prawicowym populistom. Co jeszcze musi się wydarzyć, by lunatykujący na przełomie czasów kanclerz się wreszcie obudził?”

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>